Edyta Borkowska
Ki jak kobieta
Tysiąc rzeczy naraz, telefon przy uchu, czajnik w prawej, dziecko pod lewą ręką, kabel w ustach – tak żyje sobie Kinga, główna bohaterka filmu Leszka Dawida, zaprezentowanego w ramach 36. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W roli Kingi, Roma Gąsiorowska: pasują do siebie jak ulał.
Ki miota się. Nie wie jak pogodzić obowiązki matki z chęcią do nieustannej beztroski i zabawy oraz losem, który daje jej po dupie. Nie ma kasy. Ojciec dziecka wychodzi bez słowa, kiedy Ki prosi go o pomoc. Kobieta zabiera synka – Pio – na Akademię Sztuk Pięknych, gdzie naga pozuje studentom na zajęciach z rysunku. Sama próbuje zrobić swój performance: chce umieścić dziecko na piedestale, a obok postawić klatkę, do której wpycha ją życie. Ki potrafi jednak zerwać z nieodpowiedzialnym facetem, nie trzyma się go kurczowo. „Jesteś nikim” rzuca na pożegnanie.
„Taka karma” – powtarza często Ki, gdy na chwilę uda jej się zatrzymać, bo jest w nieustannym ruchu. Po ulicach biega, w domu ciągle coś przesuwa, rozlewa, bałagani. Bez namysłu przerzuca na innych to, czego sama nie może udźwignąć. Współlokatorzy nie mogą z nią wytrzymać – jednym z nich jest Miko (Adam Woronowicz – znowu dobry!). Tak, jak sama Ki żyje na zewnątrz, tak jej współlokator zamyka się w swoim pokoju. Trudno się przebić przez tę jego skorupę, dopiero z czasem zaczynają rozmawiać. Miko pomaga jej stworzyć „normalną rodzinę”, tylko na czas wizyt kobiety z opieki społecznej. Taki tata na niby, życie pozorowane na takie jakie powinno być. Jak bardzo częsta i naturalna jest w naszym życiu taka gra?
Tak jak Ki żyje wiele dziewczyn: te które nie mają dzieci rodzą sobie coś w zastępstwie, byleby zrobić w tym życiu jak najwięcej, byleby biec, nie myśleć. Potykają się, płaczą, nie mają wsparcia od mężczyzn – bo nawet gdy ich mają, to ci są jakby gdzieś obok. Czasami nie dają rady, bez pomocy i zrozumienia, bo przecież nikt ich nie zdoła ogarnąć. One same też nie myślą o problemach innych. Może przez chwilę, bo przecież tyle spraw ciśnie się do ich głów. Życie jest takie ciężkie. A z bieżni nie można spaść.
Gdybym mogła, przyznałabym medal autorowi scenariusza, Pawłowi Ferdkowi, który doskonale sportretował współczesną młodą kobietę. Tak zwyczajnie i bez zadęcia. A co to jest Hezbollah? Hezbollah to jest dziewczyna, która wywołuje wokół siebie same problemy.
* Edyta Borkowska, dziennikarka, redaktorka kulturalna rp.pl.
„Kultura Liberalna” nr 127 (24/2011) z 14 czerwca 2011 r.