Łukasz Bertram
Socjologiczny portret i historyczna mapa. „Buntownicy” Anki Grupińskiej i Joanny Wawrzyniak
„Za trzydzieści… może dwadzieścia lat ta książka będzie lekturą obowiązkową dla studentów historii” – tak brzmi cytowana na tylnej stronie okładki „Buntowników” wypowiedź Hanny Krall. Istotnie, dla historyków zajmujących się dziejami Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, a szczególnie ich drugą połową, tom ten stanowić będzie kopalnię doskonałego materiału. Nie oni jedyni wyciągną jednak z dzieła Grupińskiej i Wawrzyniak korzyść. Beneficjentami kilkuletnich badań autorek w równym stopniu są socjologowie, otrzymujący wielowymiarowy i wielobarwny portret pokolenia urodzonego w stalinizmie lub krótko po przełomie październikowym i wchodzącego w dorosłość w epoce Gierka. W gruncie rzeczy, próba rozdzielenia historii i socjologii w odniesieniu do tej książki wydaje się nieco sztuczna i wręcz niepotrzebna. Najwłaściwiej byłoby chyba stwierdzić, iż „Buntownicy” to lektura dla każdego, który pragnie zrozumieć PRL.
Autorki zdefiniowały swoją rolę przede wszystkim jako zbieraczek opowieści (choć jedna z nich występuje też jako opowieść snująca), do minimum ograniczając komentarz i interpretację. O doświadczeniu dzieciństwa i młodości w Polsce Ludowej badani opowiadają swoimi słowami, akcentując to, co sami uważają za konstytutywne dla ich ówczesnej i dzisiejszej tożsamości. „Buntownicy” są tym samym przykładem, jak wielki potencjał do wykorzystania przez różne gałęzie humanistyki leży w oral history. Oglądamy komunistyczną Polskę z perspektywy jednostek, z ich niepowtarzalnymi trajektoriami biograficznymi, doświadczeniami i punktami przełomu. Jednocześnie, struktura książki – montaż wielu świadectw – umożliwia narysowanie portretu. Nie jednostki, ani nawet nie grupy jednostek, ale portretu pokolenia, a przynajmniej – z tego zastrzeżenia wytłumaczę się później – jego segmentu. Ów portret, oglądany pod nieco innym kątem, to również historyczna mapa Polski, na której, poczynając pod połowy lat 70., zaczynają pojawiać się ogniska buntu, po kilku latach łączące się już w karnawale „Solidarności”. Z opowieści ludzi wyłania się historia społeczeństwa.
Narracje bohaterów książki dotykają węzłowych zagadnień w refleksji nad PRL. Umożliwiają w ten sposób poznanie różnorodności interpretacji i postaw – od akceptacji, przez przystosowanie do odrzucenia – wobec nowego ładu dokonywanych przez pokolenie, które przeżyło wojnę. To samo dotyczy wzorów kontynuacji lub odrzucenia urzeczywistnianych przez generację urodzoną już pod władzą przewodniej siły narodu. Wraz z biegiem opowieści przedstawione zostają drogi awansu społecznego, ale i stojące na nich przeszkody. Spisane przez Grupińską i Wawrzyniak relacje pokazują również dylematy samookreślenia się w PRL: dokonywania wyboru na rzecz przystosowania się do panujących warunków bądź – w przypadku opowiadających – dążenia do ich rewizji i rekonstrukcji. Socjolog i historyk spotykają tym samym tropy wskazujące, jakie doświadczenia osobiste i uwarunkowania społeczne sprawiają, że jednostka zaczyna konstruować swoją tożsamość, opierając ją na buncie przeciw rzeczywistości. Obserwują jej wnikanie w świat społeczny, określony zarówno w potocznym jak i naukowym dyskursie jako opozycyjny, zorganizowany wokół pewnego zbioru wartości, które dla specyficznej, samo-opisującej się zbiorowości, stały się wówczas kluczowe i godne aktywnego zaangażowania.
Jedno z najważniejszych spostrzeżeń, jakie nieść może lektura „Buntowników” dotyczy wielowymiarowości owego sprzeciwu wobec PRL-owskiego ładu. Jak zauważa w swojej niedawnej recenzji dla „Kultury Liberalnej” (https://kulturaliberalna.pl/2011/05/10/bucholc-rozczochrani-buntownicy-polskie-lata-70-i-80/) Marta Bucholc – nie było jednego rodzaju przekornego „rozczochrania”, jednej drogi ucieczki przed „uczesaniem” na przykładnego obywatela. Biografie bohaterów pokazują, że droga do stania się „elementem antysocjalistycznym” stanowiła splot czynników o różnej naturze. Nie zawsze, a może i nie najczęściej u jej początku leżał świadomy opór wynikający z pobudek ideologicznych, rezultat przemyślanej samoidentyfikacji politycznej. Książka Grupińskiej i Wawrzyniak pokazuje, jak ogromną rolę odgrywała tu uniwersalna – jak się zdaje – potrzeba mówienia „nie” przez ludzi młodych, niezależnie od historycznych okoliczności. Narracje dawnych opozycjonistów unaoczniają także znaczenie więzi środowiskowych, towarzyskiej lojalności i potrzeby przynależności do grupy opartej na autentyczności (w przeciwieństwie do skostniałych i fasadowych organizacji życia oficjalnego). Dzięki oddaniu głosu samym opozycjonistom możliwe jest też przyjrzenie się ich samopostrzeganiu, prześledzenie ich własnych interpretacji wyborów i działań, jakie one za sobą pociągnęły. Nie oznacza to, rzecz jasna, że wskutek braku zapośredniczenia, owa autoreprezentacja opozycji miałaby stać się teraz obiektywną wykładnią „jak było naprawdę”. Chodzi raczej o wypełnienie pewnej luki, polegającej na braku silnego głosu niższych szczebli opozycyjnych drabin. Nie przysłowiowych „Kuroniów i Michników” formułujących programy i koncepcje, ale młodych ludzi, którzy zostali przez nich zainspirowani.
Ogromną zaletą książki jest odwrót od dominującego w literaturze na temat opozycji przedsierpniowej warszawo-centryzmu. Historyczna faktografia oraz społeczne uwarunkowania tworzenia się stołecznych środowisk kontestujących gomułkowską i gierkowską rzeczywistość zostały już naświetlone z bardzo wielu stron. Tu zaś opisywane są doświadczenia osób, których bunt dojrzewał nie tylko w oddaleniu od życia politycznego Warszawy, ale czasem i od większych ośrodków miejskich. Jest to perspektywa niezaprzeczalnie potrzebna. Z drugiej strony, same autorki już na wstępie uczciwie i otwarcie ostrzegają przed silną nadreprezentacją badanych związanych z Poznaniem, dodatkowo tłumacząc to osobistymi inklinacjami jednej z nich. Owe inklinacje można oczywiście zrozumieć, rodzi się jednakowoż pytanie – będące jednocześnie moją pierwszą uwagą krytyczną – czy odbyło się to z korzyścią dla książki. Rzecz jasna, uzyskujemy bezprecedensowo głębokie wejrzenie w proces kształtowania się opozycyjnego środowiska związanego z miastem, które w sferze potocznej anegdoty rzadko kiedy było kojarzone ze spiskowaniem. Stanowi to samo w sobie odczarowanie pewnego mitu. Ale czy nie zubaża to w wydatnym stopniu obiecanej w podtytule panoramy ogólnopolskiej?
Pewnego rodzaju niedogodnością, leżącą już jednak po stronie opracowania redakcyjnego, jest w „Buntownikach” brak aparatu przypisów. Dla zachowania autentyczności przekazu i uniknięcia powstawania artefaktów ciąg wypowiedzi powinien pozostać – i pozostał – w takiej formie, w jakiej przedstawili go badani. Należy jednak mieć na uwadze, iż książka ta jest przecież źródłem historycznym. Dla socjologicznego portretu pokolenia pomyłki w datowaniu i umiejscawianiu nie mają większego znaczenia, natomiast dla historycznej mapy nawet szczegóły mogą być kluczowe. By socjologiczny wilk był syty i historyczna owca cała, w sytuacji gdy Adam Lipiński przenosi w swej wypowiedzi jeden z happeningów Pomarańczowej Alternatywy z 1987 w 1984 rok (co dla osoby zorientowanej w historii wrocławskiej opozycji od razu musi się wydać podejrzane) należałoby to opatrzyć stosownym przypisem. Inny przykład: niezwykle interesującym fenomenem socjolingwistycznym jest określanie funkcjonariuszy bezpieki przez badanych mianem „ubeków”. Dowodzi to stopnia zakorzenienia tego słowa w świadomości społecznej niezależnie od instytucjonalnego zastąpienia Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego/Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego przez Służbę Bezpieczeństwa po 1956 roku, o czym, również w przypisie, można by jednakowoż czytelnika poinformować, bez żadnej szkody zarówno dla niego, jak i dla książki.
Dołączenie do głównej części książki kilku miniesejów o konkretnych zagadnieniach PRL-owskiego społeczeństwa jest zabiegiem jak najbardziej słusznym, lecz dobór owych tekstów nie zawsze jest trafiony i rezultaty wydają się nierówne. Osobiste wspomnienia Hanny Samson przebrane w kostium ustrukturyzowanego „alfabetu” wydają się nie wnosić niczego nowego. Opowieść Pawła Smoleńskiego o miejscu alkoholu w PRL-owskiej codzienności jest niezwykle ciekawa, wydaje się jednak „doczepiona” do całości nieco na siłę, gdyż odmalowana w nim panorama nie do końca znajduje odzwierciedlenie w relacjach rozmówców Grupińskiej i Wawrzyniak. Alkohol (i życie seksualne nie do końca podpadające pod wzorzec Polaka-katolika kochającego jedynie żonę i Ojczyznę), są w ich narracjach obecne, ale nie w takim stopniu, jak wynikałoby z tekstu Smoleńskiego czy choćby z raportu podziemnego Polskiego Porozumienia Niepodległościowego z roku 1978*. Pozostałe teksty natomiast tworzą dla wywiadów doskonały kontekst, pozwalający jeszcze klarowniej uzmysłowić jak odmiennym doświadczeniem była codzienność PRL w zestawieniu z tą, która jest naszym udziałem.
Na koniec pozwolę sobie wyrazić już nie krytykę, lecz swojego rodzaju dygresję i nadzieje związane z kolejnymi publikacjami, dla których „Buntownicy” być może przetrą drogę. Zamysł, widoczny już w samym tytule książki, wydaje się wyraźny. W obszar zainteresowania autorek wchodziły osoby, które w pewnym momencie swojego życia zajęły wobec obowiązującego ładu polityczno-społecznego postawę aktywnej kontestacji, dążenia do jego zmiany. Niezwykle kuszącą perspektywą dla socjologów i historyków byłoby przeprowadzenie podobnych badań wśród osób, które z bohaterami „Buntowników” złączone były wspólnotą pokoleniową, lecz wobec systemu przyjęły postawę aprobującą czy wręcz współtworzącą. Wnioski płynące z porównania trajektorii biograficznych, wyrażanych motywacji postępowania i uzasadnień wyborów mogłyby być wybitnie interesujące. Możliwe, że jeszcze ciekawszym – ale i wyjątkowo trudnym metodologicznie w sensie doboru badanych – przedsięwzięciem mogłaby być próba stworzenia portretu tego segmentu tamtej generacji, w przypadku którego trudno mówić o zarówno aktywnej kontestacji, jak i aktywnego wspierania. Specyfiką lat 60. i 70., w przeciwieństwie do ery stalinowskiej i masowego romansu młodzieży z systemem, oraz do okresu po 13 grudnia 1981, kiedy konspirowały nawet pulpity w salach wykładowych była swego rodzaju stabilizacja. Uchwycić portret owej „ustabilizowanej” młodzieży, tych milionów, które nie biegały z bibułą ale i nie marzyły o karierze w aparacie – cóż za wyzwanie! I chyba właśnie wtedy portret pokolenia byłby w istocie kompletny.
* Zob. „Pijaństwo w Polsce” w: „Polskie Porozumienie Niepodległościowe. Wybór tekstów”, Londyn 1989.
Książka:
Anka Grupińska, Joanna Wawrzyniak, „Buntownicy. Polskie lata 70. i 80.”, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2011.
** Łukasz Bertram, doktorant w Instytucie Socjologii UW, współpracownik Ośrodka KARTA.
„Kultura Liberalna” nr 127 (24/2011) z 14 czerwca 2011 r.