Łukasz Jasina
Niemcy, Rosja i małe miasteczko…
W tym miejscu można przystąpić do snucia kilku opowieści. Pierwsza z nich jest o odwiecznym micie Rosji – krainie wiecznych możliwości. Do Rosji, czyli na Wschód, udawali się śmiałkowie poszukujący bogactwa i szczęścia. Z bezkresnych stepów wylewały się tez fale koczowników dewastujących europejskie miasta i wsie. Szczególnie wiele zawdzięczają rosyjskie stepy osadnikom niemieckim. Niemcy nie pojawili się tam dopiero na swoich czołgach w 1941 roku. Już wcześniej nad Don i Wołgę przybywali chłopi i urzędnicy. Przedstawiciele cywilizowanej i wysoko rozwiniętej kultury z Prus odkrywali, że imperium Romanowów daje im wiele możliwości. Emigranci z Niemiec czy Szwecji budowali tam historię świata. Bracia Noblowie z Baku zarobili miliony dzięki tamtejszej ropie, fundując przy okazji nagrodę dla najwybitniejszych obywateli świata.
Opowieścią drugą jest ta o niemieckiej archeologii sprzed stulecia. Uczelnie z Berlina, Lipska czy Monachium wypuszczały w świat wielu pasjonatów rozkopujących stanowiska archeologiczne w Egipcie, dawnej Asyrii czy Wielkopolsce. Najbardziej znanym wśród nich jest na poły amator, odkrywca Troi i Myken, Henryk Schliemann. Archeolodzy z Niemiec odkrywali również pozostałości kultur Scytów i Sarmatów na nadczarnomorskich stepach czy ukraińskich równinach, ślady kultur brązu na świeżo ujarzmionych przez rosyjskich gubernatorów ziemiach plemion kaukaskich nad rzeką Terek. Pudła z drogocennymi skarbami znajdowały swoje miejsce w piwnicach berlińskich muzeów. Po kilkudziesięciu latach wiele z nich wróciło do Rosji – na plecach zwycięskiej Armii Czerwonej. W muzeach Berlina, Kolonii i Drezna – pozostało jednak wystarczająco wiele, aby dać pracę badaczom i radość oglądającym zbiory pasjonatom. Polska archeologia, będąca w pewnym sensie potomkinią swojej niemieckiej koleżanki, wielokrotnie składała jej hołd. Tym razem miejscem retrospektywnej wystawy osiągnięć niemieckiej archeologii na euroazjatyckich stepach stał się maleńki Hrubieszów – miasto, w którego okolicach odnaleziono pozostałości gockich wiosek. Teraz, już po raz drugi, do skromnego muzeum przyjechały eksponaty z muzeów berlińskich, prezentujące dorobek starych kultur, które rozkwitały na zapełnionych przez koczowników stepach pomiędzy Ukrainą a Mongolią. Na wystawie można się przy okazji dowiedzieć czegoś o zasługach archeologów – Niemców, Rosjan i Polaków, którzy w końcowym etapie „wieku pary i elektryczności” zabrali się za fachowe badanie przeszłości.
W trzech salach nie można pokazać zbyt wiele. Ekspozycja pełna jest materialnych śladów dawno nieistniejących kultur. Wiele z nich nie ustępuje skarbom pochodzącym z Myken czy Aten. Czy rozróżnienie na świat cywilizowany i barbarzyński ma sens? Możliwe, że miało takowy w wypadku pierwszych opisów tamtych ziem sprzed dwóch tysiącleci – niemniej wzmacnia dumę nas, potomków Scytów, Gotów, Słowian i Sarmatów.
Ekspozycja w Hrubieszowie głosi pochwałę archeologii, skomplikowanej nauki humanistycznej, używającej niehumanistycznych narzędzi dla pogłębienia wiedzy historycznej. A przy okazji… W małym, nadgranicznym miasteczku dowiedzieć się można, że stosunki niemiecko-rosyjskie to nie tylko pakt Ribbentrop-Mołotow, ale i wieloletnia współpraca naukowców, która trwa mimo wojen.
Wystawa:
„Srebrny koń – archeologiczne skarby między Morzem Czarnym a Kaukazem”, Muzeum Regionalne im. Stanisława Staszica w Hrubieszowie we współpracy z Museum für Vor- und Frühgeschichte w Berlinie, kwiecień – wrzesień 2011.
* Łukasz Jasina, historyk, publicysta, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 127 (24/2011) z 14 czerwca 2011 r.