Jarosław Kuisz
293 do 222…
…i burza w mediach, jakiej dawno w związku z monotonnym na ogół życiem Zgromadzenia Narodowego we Francji nie słyszano. Turyści w Paryżu powinni bieżyć do „Inwalidów”. Napoleon Bonaparte w olbrzymim grobowcu z czerwonego porfiru przewraca się i pojękuje, jeśli tylko docierają do niego echa tego, co w XXI wieku wyprawia się z jego „dzieckiem” – kodeksem cywilnym.
Le Parti socialiste potrzebowała mocnego otwarcia przed wyborami prezydenckimi. Udało się, albowiem – jak powiedziałby Szeptycki Dyzmie – był „huczek”.
Pamiętamy, iż, pomimo klęski urodzaju potencjalnych kandydatów na prezydenta V Republiki, ogłoszono program lewicy [Kultura Liberalna nr 125], który ma zagwarantować zachowanie tożsamości w, jak to się mówi, postpolitycznym świecie polityki. Le Parti socialiste szybko zabrała się za realizację jednego z postulatów, a mianowicie zgody na małżeństwa dla par homoseksualnych (wdzięcznie zwanego: „le mariage gay”).
Lewica przegrała głosowanie, ale chyba odniosła inny sukces: udało jej się wybić szczelinę pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami nowej regulacji. Sztuka niemała, albowiem rządząca partia prezydenta Sarkozy`ego, Union pour un mouvement populaire (UMP), została tym samym podzielona. Z jednej strony, choćby Axel Poniatowski, herbu Ciołek, należał do kilku osób, które głosowały „za”. Z drugiej zaś strony, Christian Vanneste (także z UMP) stwierdził, że małżeństwo dwóch osób tej samej płci jest « aberracją antropologiczną », jako że « społeczeństwo powinno zapewnić własne trwanie ». Vanneste jest jednak znany z tego typu bon motów, które programowo testują granice wolności słowa (także przed sądami). Dla zapewnienia jedności ideowej rzecznik prasowy francuskiego rządu, François Baroin, musiał uciec się do argumentu bardziej bezstronnego niż sondaże opinii publicznej. Dlatego w RTL publicznie zapewnił, że pośród jego przyjaciół, którzy są gejami, on nie zna nawet jednego, który chciałby się ożenić.
Marine Le Pen (FN), godnie zastępująca swego tatę na straży wartości Francji prawdziwej, a nie jakiejś tam innej, wykrzyknęła : « A dlaczegóż by nie poligamia! ».
Najbardziej daje do myślenia to, że – czy chodzi o PACS, czy o małżeństwo – argumenty są zdumiewająco podobne i ostatecznie nikt nikogo do niczego słowami nie przekona. Decyduje parlamentarna większość oraz upływ czasu. W tym zgiełku może być dla nas cenny głos mniej donośny. Jeden z parlamentarzystów UMP, kardiolog Jean Leonetti, powiedział, że polityka prawicy, która gwałtownie zwalczała ideę związków partnerskich, była błędna. Dziś przecież i prawa strona sceny politycznej uznaje zalety tego rozwiązania.
Parlamentarzyści swoje, życie swoje. Jakkolwiek brzmi to, jak słowa gospodarza domu przy ul. Alternatywy 4 – tymczasem… dwie kobiety, zgodnie z prawem, wzięły ślub w Nancy*.
* * *
* O czym doniosła prasa, więcej: [http://www.lexpress.fr/actualite/societe/deux-femmes-se-marient-a-nancy-en-toute-legalite_999767.html ]
** Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”.
* * *
„Kultura Liberalna” nr 127 (24/2011) z 14 czerwca 2011 r.