Kacper Szulecki
Spomiędzy brązu i styropianu wydobyć człowieka. O „Gajce i Jacku Kuroniach” Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin
W ciągu kilku ostatnich lat nakładem wydawnictwa „Krytyki Politycznej” ukazały się cztery tomy dzieł „zebranych” Jacka Kuronia. Zebranych, choć tak naprawdę wybranych – bez jasnego klucza, ale za to z myślą przewodnią: zachować pamięć o jednym z największych środkowoeuropejskich dysydentów i zaprosić do odkrycia na nowo jego spuścizny. Jednak ludzie, nawet wielcy, poza dziełem mają też życie. Jacek Kuroń, który jak wielu podkreśla, pisać nie umiał i nie bardzo lubił, życie miał ciekawe. I to raczej w jego życiu i działaniu właśnie, a nie w publicystyce i pismach programowych, można szukać aktualnych inspiracji. Dotąd jednak o tym barwnym życiorysie mogliśmy czytać jedynie w książkach autobiograficznych, także zebranych w ceglastym pierwszym tomie „dzieł”. Brakowało pozycji biograficznej, która zaproponowałaby zewnętrzną interpretację całości pracy i działalności Kuronia. Wreszcie jest. Tym silniejsza, że jest tak naprawdę w równym, jeśli nie większym stopniu biografią jego pierwszej żony, Gai. Bo właściwie tylko tak, w tandemie, można mówić o życiu i jego, i jej.
Nie jest to książka wybitna. Nie ma wyjątkowo porywającego tempa, charakterystycznego rytmu, wybitnego stylu. Czytelnik zaznajomiony z postacią Kuronia i jego własnym autobiograficznym pisarstwem co i rusz będzie się na ścieżce narracji potykał o obszerne cytaty z „Wiary i winy”, „Gwiezdnego czasu” i „Spoko!”. Ten kolaż bywa irytujący, ale nie jest wyłącznie odtwórczy. Autorka zadbała o nowe materiały – wywiady z przyjaciółmi „pierwszej pary opozycji”. Co ważne, wybór cytatów, ciągłe żonglowanie źródłami jest dość zręczne i pozwala opowiedzieć spójną historię życia Kuroniów w dużej części ich własnymi słowami.
Przede wszystkim jednak jest to książka potrzebna. Gaja od pierwszego wydania „Wiary i winy” pod koniec lat 80. stała się ważną KOR-owską ikoną, zbudowaną przez Kuronia niczym postać literacka. On sam zauważył, że pisanie wspomnieniowe o niej zamieniło się szybko w hagiografię. Książka Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin stara się przebić do Gai prawdziwej – odkuć brąz, odrzucić styropian, by dotrzeć do człowieka. Kim była? Czy tylko „żoną rewolucjonisty?” Jak żyje się w wyjątkowym, nietuzinkowym związku, jeśli jedno z małżonków niemal jedną trzecią czasu spędza w więzieniu?
Autorka opowiada więc historie już często opowiedziane, używa znanych cytatów, żeby złożyć z nich coś zupełnie nowego. Ta narracja ściąga oboje Kuroniów z piedestału, ale pokazuje ich autentyczną wyjątkowość. Jacek nie jest już ani legendarnym dysydentem, ani ministrem od zupy. Jest trudnym człowiekiem, czasem przaśnym, czasem śmiesznym, nierzadko wielkim, któremu granice między fanatyzmem a pasją rysuje żona. Bez niej jest kompletnie bezradny. Gaja nie jest już tylko tłem, ikoną niesioną przez Jacka. Staje się kimś silnym, wyrazistym, mocą sprawczą ważnych wydarzeń. Oboje są jak Yin i Yang. Jeśli zgodzimy się, że KOR-u w takiej formie nie byłoby bez Kuronia, to z całą pewnością nie byłoby go też bez Gai. To naprawdę ważny wniosek płynący z książki – jakże odmienna jest historia wielkiej miłości Kuroniów od pozornie podobnej, też przecież wielkiej miłości innej „pary opozycji” – Olgi i Václava Havlów. Gaja i Jacek byli „organicznie związani” – nie chodzi tu jedynie o partnerstwo. W przeciwieństwie do Havla, Kuroń bez żony praktycznie nie istniał. W ogóle nie istniał bez innych, potrzebował interakcji.
To książka o miłości i o życiu codziennym będącym podszewką wielkiej Historii. Autorka porzuca bardziej abstrakcyjne rozważania. Nie ma tu prawie ewolucji ideowej obojga Kuroniów. Centrum świata w tej opowieści jest mieszkanie przy Mickiewicza. KOR i Solidarność to tylko elementy świata zewnętrznego, które czasem do niego przenikają – tak jak wchodząca z rewizją SB. Znając jednak prace teoretyczne Kuronia, trudno nie pokusić się o szukanie korzeni ważnych ideowych przemian w konkretnych życiowych sytuacjach. Nagle okazuje się, że „Zło, które czynię” – jeden z najważniejszych esejów filozofii politycznej antykomunistycznej lewicy – może być efektem całego ciągu myślowego, który zapoczątkowało feralne popołudnie w Wilanowie. Utopiło się wtedy troje dzieci będących pod opieką Kuronia-walterowca. Autorka wskazuje na ten punkt jako na moment, kiedy (po trzech miesiącach więzienia, pierwszego zresztą) Kuroń gubi ideologiczne klapki na oczach i na najważniejszym miejscu zaczyna stawiać człowieka. Tego podejścia nie porzuci już nigdy, będzie ono też kluczem do jego krytyki komunizmu. Człowiek przed ideą, jednostka przed klasą, osoba przed masą.
Można mieć nadzieję, że to nie ostatnia tego typu książka – nadająca ludzkiego wymiaru historii i doświadczeniom opozycji demokratycznej. Po dość płaskiej biografii Adama Michnika, książka Skrzydłowskiej-Kalukin wytycza ciekawy nowy szlak. Z całą pewnością jest jeszcze wiele takich ludzkich historii do opowiedzenia. To, po pierwsze, pomoże nam w pełniejszym zrozumieniu całego zjawiska opozycji – razem z historycznymi faktografiami i analizami debat ideowych. Po drugie, przybliża kulisy i pomaga odnaleźć gubiącą się z upływem czasu skalę – zrozumieć motywacje, sposób myślenia i pasję.
* Kacper Szulecki, doktorant na uniwersytecie w Konstancji w Niemczech, zajmuje się zjawiskiem środkowoeuropejskiego dysydentyzmu. Członek redakcji „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 128 (25/2011) z 21 czerwca 2011 r.