Łukasz Pawłowski

 

Triumf tabloidów

 

Wybór tematu dla felietonu o Wielkiej Brytanii w tym tygodniu nie nastręczał trudności. Szalejąca w tym kraju od kilku tygodni afera medialna, która doprowadziła do zamknięcia jednej z najstarszej i zdecydowanie najlepiej sprzedającej się gazety w kraju – „News of the World” – dostarcza ich aż nadto. Ujawnienie prowadzonego na masową skalę procederu włamywania się do telefonów komórkowych znanych aktorów, członków rodziny królewskiej, ale także rodzin ofiar zamachów terrorystycznych i żołnierzy poległych w Iraku, wywołało nad Tamizą lawinę dyskusji na wiele różnych tematów.

Dziennikarze, politycy, intelektualiści codziennie na nowo próbują odpowiedzieć niekończący się ciąg pytań od tych najbardziej szczegółowych (Kto jeszcze zostanie aresztowany? Jaki tytuł zastąpi „News of the World”?), przez te dotyczące symbiozy mediów i polityki (W jakich dokładnie relacjach funkcjonują polityka i media w tym kraju? Jak silne są wpływy magnatów medialnych?) oraz dalszych losów premiera Camerona (Jaki wpływ będzie miał skandal medialny na jego współpracę w ramach koalicji z Liberałami?), aż po pytania z zakresu ekonomii (Czy państwo ma prawo interweniować w rynek medialny, by wspomóc jego dywersyfikację?), socjologii (Co popularność „News of the World” mówi nam o brytyjskim społeczeństwie?) i wreszcie futurologii (Jak ten skandal wpłynie na rynek prasy i czy będzie początkiem jej rewolucyjnych zmian?).

To ostatnie pytanie pojawia się zresztą najczęściej, i to mimo że odpowiedź na nie jest najbardziej oczywista. Otóż w dłuższym okresie obecny skandal ani na jotę nie zmieni logiki funkcjonowania tego typu mediów. Owszem, być może niektóre tytuły zrezygnują na jakiś czas z pewnych metod pozyskiwania informacji, ale bez wątpienia szybko do nich powrócą. W wypowiedzi przytoczonej przez „New York Times”, Steve Coz, były dyrektor American Media, właściciela takich tabloidowych gigantów jak „Star” i „National Enquirer”, powiedział, że „Wszystkie amerykańskie tabloidy – drukowane, internetowe i telewizyjne – na skutek konkurencyjnej walki o wyłączność na newsa od czasu do czasu sięgają po podejrzane metody poszukiwania informacji. Po wybuchu skandalu podsłuchowego z udziałem pisma Murdocha, zatrudnieni w nich prawnicy z pewnością raz jeszcze uważnie przyjrzą się tym praktykom, których status prawny nie jest do końca jasny”. Na pytanie, jak długo potrwa ta weryfikacja i tym samym zwiększona ostrożność tabloidów, Coz odpowiedział jednak krótko: „Miesiąc, może dwa”.

Dlaczego nic się nie zmieni? Przede wszystkim ze względu na pieniądze, to oczywiste. Tabloidy wszędzie na świecie są najbardziej poczytnymi gazetami („News of the World” generował rocznie ponoć miliard dolarów zysku, por. „The New York Times”) i na miejscu najpopularniejszej gazety w Wielkiej Brytanii z pewnością pojawi się co najmniej jedna nowa. Najprawdopodobniej będzie to weekendowe wydanie innej perełki koncernu Murdocha, „The Sun”. Miliony czytelników na świecie codziennie rozkoszują się informacjami o rozstępach na brzuchach modelek, o obitych twarzach piosenkarek i uzależnieniach aktorów, dokładnie tak samo jak ich przodków elektryzowały (a bardzo często nadal elektryzują) wiadomości o niechcianej ciąży sąsiadki, nałogu szefa czy wypadku znajomego. Ludzka ciekawskość niezmiennie pozostaje żądna zaspokojenia – inne są tylko środki, które potrafią go dostarczyć. To wystarczający powód, by wszystko zostało po staremu.

Zresztą, czy w ogóle coś powinno się zmienić, pytają obrońcy tego rodzaju metod dziennikarskich, między innymi byli dziennikarze „News of the World”. Gazeta Murdocha, twierdzą, w swojej wieloletniej historii nie tylko przyczyniła się do ujawnienia wielu skandali – między innymi molestowania seksualnego dzieci w rodzinnym domu dziecka, handlu narkotykami, korupcji wśród byłych członków rodziny królewskiej – ale również zainicjowała wiele kampanii społecznych, m.in. na rzecz pomocy rodzinom ofiar zamachów w Londynie (tym samym, które równocześnie podsłuchiwała). Patrząc z szerszej perspektywy, działała na rzecz dobra publicznego. Część jej pracowników popełniła błąd, ale nie powinno się za to karać całego tytułu. I choć na razie właściwie nikt się do tego nie przyznaje, to argumenty zyskują zrozumienie i coraz wyraźniej kształtują debatę publiczną w tej sprawie.

Jak tak dalej pójdzie, już wkrótce przedmiotem sporu będą nie tyle same metody „dziennikarskie”, ale wyłącznie to, wobec kogo mogą być stosowane. Wina NoW nie będzie polegać na tym, że jej redakcja dopuściła się podsłuchiwania wiadomości tysięcy ludzi, ale na tym, że wśród tych ludzi znalazły się osoby całkowicie prywatne – ofiary zamachów, rodzice porwanej dziewczynki, rodziny żołnierzy. Już kilka dni temu w rozmowie z aktorem Hugh Grantem – który także był podsłuchiwany i który znacznie przyczynił się do ponownego nagłośnienia skandalu – były redaktor gazety Murdocha, Paul McMullan, twierdził, że taka gwiazda jak Grant, który dostaje pięć milionów funtów za rolę, nie powinien użalać się nad sobą tylko dlatego, że ktoś podsłuchał kilka jego wiadomości (http://www.bbc.co.uk/news/uk-14052690). „Niemal każdy w tym kraju z chęcią by się z Tobą zamienił, mówił McMullan. Kilka dni temu powiedziałeś w radiu, że to, co robiliśmy, było złe. To nieprawda, to część gry, którą ze sobą prowadzimy i która pomaga Ci być popularnym”.

Zamiast odpowiedzieć, że praktyki NoW były pogwałceniem prawa niezależnie od tego, kto był ich ofiarą, aktor próbował zbić argumenty dziennikarza, powołując się na cierpienie zwykłych ludzi, którzy byli podsłuchiwani i którym zainteresowanie mediów nie przynosiło żadnych korzyści. McMullan zgodził się z Grantem, że w tej kwestii jego gazeta popełniła błąd, ale wydźwięk całej rozmowy był jednoznaczny – znanych i bogatych podsłuchiwać wolno tylko dlatego, że są znani i bogaci i tak naprawdę działa to na ich korzyść.

Jeśli już kilka dni po ujawnieniu skandalu dyskusja na temat przewinień mediów zaczyna schodzić na takie tory, to absencja „News of the World” lub jakiegoś innego jej wcielenia na brytyjskim rynku z pewnością nie potrwa długo.

* Łukasz Pawłowski, doktorant w Instytucie Socjologii UW, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

 

„Kultura Liberalna” nr 131 (28/2011) z 12 lipca 2011 r.