Magdalena M. Baran

Charakter starej panny

Suknia szeleściła, gdy starsza pani wspinała się po schodach…

Lat trzynaście. Modele, szczególni ci opłacani, chętnie pozują do portretów. Rybacy, włóczędzy, ludzie bez celu i grosza przy duszy szukający najprostszej choćby roboty w porcie w Maladze. Wielu, a kiedy indziej jeden i ten sam, odmieniany przez kolejne studia znaczonej zmarszczkami twarzy, przez przypadki układów pachnących rybą i wyciąganymi z sieci wodorostami dłoni. Za parę groszy siedzenia w bezruchu niemal każdy zatapiał się w ciszę.

…Szła powoli wąską klatką schodową, próbując nie potknąć się o założone mimo letniej pory futro…

Wyjątek od reguły. Siarczysty policzek wymierzony młodemu kandydatowi na mistrza. Musiało zaboleć, zapiec od dzieciństwa pielęgnowaną dumę. „Nie, bo nie!”. Cóż za afront! Dziwaczka, dewotka, zamknięta w małym światku figurek, świętych obrazków, krzyży. W jednopokoikowym światku, co pachniał święconą wodą, kadzidłem i wonią przedwcześnie palonych gromnic. Rok trwała w postanowieniu, rok rozmyślała o szansie dla młodziana, niegdyś protegowanego jej zmarłego brata. Rok… by wiedzieć, czy chce, by kiedyś podziwiały ją miliony.

…Bezceremonialnie otworzyła drzwi. „Jestem gotowa” – oświadczyła zdumionej rodzinie…

Futro latem? Ciężkie i obszerne. Czarna suknia o wysokim kołnierzu. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Na głowie czarna koronkowa chusta, jaką przystoi nosić damie w pewnym wieku. Krótka, niepozwalająca na najmniejsze nawet ekstrawagancje. Te niedobre, nawet dla młodych. Włos niepożądany nie wymknie się, siwizna powagi lekko tylko zaznaczona nad wysokim, jasnym czołem. Niepokój jakiś niezamazywany, w oczy patrzyć nie chce, jakby zbyt wiele tajemnic było do odkrycia. Tęsknot, rozterek tyle… A przecież trwać musi niezmienna w nerwach swych wiecznych, irytacji teatralnej. Nie wolno wypaść z roli.

… A jeśli się rozmyśli? – drżała rodzina…

Ona czy może on? Siedzi więc ciotka Pepa z zaciśniętymi wargami, z głową nieco przekrzywioną, z oczami wbitymi w zamyśloną przestrzeń, bez oddechu niemal – coś może przeszkodzić nieletniemu artyście. Jakby się… bała, że z rutyny krzyku wyrwanie zaszkodzić może. Do siebie samej wraca się nazbyt trudno. Lepsze więc zniecierpliwienia, złośliwości, zgryźliwości, zaciętości maska. Panna smutna, zwiędła, w bezpiecznym skryta świecie ucieczek z pokoju-kapliczki w świat. Twarz jej wyraźna, rozświetlona, nienosząca cienia szkaradnego charakteru, a smutek bezmierny, samotność wybrana, osamotnienie, na które skazała samą siebie, gdy czas począł pachnieć kurzem. Tu nieśmiertelna, w jednym z najpiękniejszych portretów, jakie namalował Picasso. Prawdziwa w tym, czego dostrzec nie potrafiła ni liczna rodzina, ni najróżniejsi biografowie Mistrza. Tło ciemne niczym jej myśli, w których kolory miejsca musiały ustąpić chmurności oblicza. Wszak starej pannie śmiać się nie wypada.

…„Jestem gotowa…” – już bardziej zdecydowanym tonem powiedziała ciotka, zasiadając po drugiej stronie sztalugi rodzinnej nadziei.

Obraz:

Pablo Ruiz-Picasso, „Portret ciotki Pepy” (olej na płótnie, 1896)
Muzeum Picassa w Barcelonie.

* Magdalena M. Baran, publicystka „Kultury Liberalnej”, koordynator projektów IO. Przygotowuje rozprawę doktorską z filozofii polityki.

„Kultura Liberalna” nr 133 (30/2011) z 26 lipca 2011 r.