Grzegorz Brzozowski

Wiara w czasach cynizmu. O „Sztuce politycznego morderstwa” Francisco Goldmana

Ponad czterystustronicowy reportaż Francisco Goldmana to historia mozolnych prób wyjaśnienia „gwatemalskiej zbrodni stulecia” – zabójstwa biskupa Juana Gerardi Conedery, które miało miejsce w kwietniu 1998 roku. Wbrew tytułowi stawką w tej opowieści nie jest jednak wyłącznie rozpracowanie kryminalnej zagadki. Główny cel to walka o duszę gwatemalskiego społeczeństwa: dokonanie fundamentalnej zmiany kulturowej, polegającej na zerwaniu z wieloletnią korupcją i bezkarnością. Zaczęły się one panoszyć w życiu publicznym od lat 60., gdy prawicowa armia zaczęła używać w codziennej praktyce politycznej narzędzi przeznaczonych do walki z lewicową partyzantką (w czym intensywnie wspierały ją m.in. Stany Zjednoczone).

Po latach stosowania podobnych praktyk Gwatemala zmieniła się w kraj zinstytucjonalizowanego strachu. O jego poziomie w 1998 roku niech zaświadczą twarde dane: trzy miliony drobnych przestępstw i zabójstw, do tego sądy, media, policja, a nawet poczta elektroniczna pozostające na usługach unikających odpowiedzialności elit. Bezprawie w Gwatemali stało się normą, a nieliczni, którzy próbowali to zmienić, stawali się ofiarami prześladowań i zbrodni.

Wyzwanie temu stanowi rzeczy rzucił biskup Gerardi, który w gronie zaufanych współpracowników przygotował niezależny raport o zbrodniach gwatemalskiego reżimu. Monumentalna praca „Gwatemala – nigdy więcej” zawiera listę 50 000 nazwisk, czyli jednej czwartej cywilnych ofiar 36-letniej wojny domowej. Raport wydobył na światło dzienne fakty zatuszowane amnestią z 1996 roku, która pozwoliła większości zbrodniarzy pozostać u władzy. Chociaż nie mogły one stać się podstawą przyszłych procesów sądowych, ich upublicznienie mogło zmienić ukryte standardy uprawiania gwatemalskiej polityki.

W kilka dni po ogłoszeniu dokumentu Gerardi został zamordowany w tajemniczych okolicznościach. Była to cena, którą należało brać pod uwagę – w końcu duchowny miał do czynienia z reżimem o określonym stylu działania. Na podstawie raportu Międzyamerykański Trybunał Praw Człowieka (amerykańska Haga) zdefiniował schemat politycznego zabójstwa. Składa się nań etap planowania i przygotowania, egzekucji, oraz – nie mniej istotny od pozostałych – etap „kontynuacji zabójstwa”, obejmujący „działania zmierzające do sparaliżowania wymiaru sprawiedliwości poprzez korumpowanie sędziów i dezinformację opinii publicznej za pośrednictwem mediów”.

Biskupi w labiryncie

Znamienne jest, że to właśnie Kościół katolicki stał się jedyną publiczną instytucją, która umożliwiła niepokornym obywatelom walkę o wyjaśnienie popełnionych zbrodni. W książce Goldmana jej obraz daleki jest wszakże od jednoznaczności. Z jednej strony Gwatemala ma silną, sięgającą XIX wieku tradycję konfliktu armii z Kościołem. U jej źródeł stoi polityka generała Justa Rufina Barriosa, który wydalił z kraju jezuitów, w ich miejsce sprowadził protestantów, a zakony zamienił na masońskie świątynie i świeckie placówki. Z drugiej jednak strony w Gwatemali nie zabrakło również konserwatywnych hierarchów broniących dziewiętnastowiecznych przywilejów, orędowników skrajnej prawicy, rasizmu i militaryzmu. Jak chociażby kardynał Casari, który potrafił kropić wodą święconą czołgi używane następnie przeciw jego własnym księżom.

Paradoksalnie to jednak Kościół okazał się instytucją umożliwiającą krytykę prawicowych radykałów. Czasami dzięki mądrym decyzjom hierarchów, jak w wypadku ich rezygnacji z uczestnictwa w upolitycznionej komisji śledczej, powołanej przez prezydenta. Czasami dzięki sprytnym rozgrywkom między hierarchami wewnątrz samej instytucji, jak wówczas, gdy biskup Gerardi postanowił ominąć niesprzyjającego mu arcybiskupa i prosić o opiekę nad swą parafią samego papieża. Zarządzanie pełną napięć instytucją w czasach politycznego niepokoju wymaga niebagatelnego kunsztu. Nie bez powodu na przykład kanclerz kurii, Hernandez, przyrównany zostaje przez jednego z duchownych do kardynała Richelieu.

W opowieści Goldmana Kościół pozostaje instytucją ułomną, w której nie brakuje przypadków molestowania seksualnego czy kuriozalnych pomyłek administracyjnych. Z drugiej jednak strony staje się on także miejscem obywatelskiej mobilizacji zmierzającej do zażegnania konfliktu politycznego. Walczący o wyjaśnienie zabójstwa biskupa zespół, żartobliwie nazwany „Nietykalnymi”, to nie osoby duchowne, lecz świeckie. Wierzą przede wszystkim w państwo prawa, ale to Kościół, a nie państwo, umożliwi im autonomiczne działanie, w tym zbieranie rozproszonych relacji świadków kwietniowego morderstwa, którzy obawiają się złożyć zeznania na policji. Czy jednak ta suma słabych głosów okaże się wystarczająca, by zachwiać pewnością beneficjentów zepsutego systemu? Reportaż Goldmana przypomina, że starcie obywatela i polityka to często pojedynek Dawida z Goliatem.

O władzy i innych demonach

Próba pełnego wyjaśnienia politycznego morderstwa okaże się z góry skazana na porażkę. Nawet jeśli uda się wskazać głównych autorów spisku, nigdy nie uda się odnaleźć wszystkich uwikłanych weń osób. Nieliczni skazani odwołają się od wyroku, który dzięki skutecznej apelacji zostanie skrócony i dopiero po dziewięciu latach od zbrodni podtrzymany przez orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Nie będzie końca „festiwalowi prawniczych sztuczek”, a jeden z podejrzanych, generał Molina, zdoła nawet zostać kandydatem w wyborach prezydenckich.

Książka Goldmana staje się więc nie tyle opowieścią o samym zabójstwie, ile świadectwem ceny, jaką płacą „Nietykalni” za walkę ze skorumpowanym systemem. Ginie brat jednego z prawników, a seriom pogróżek i kampaniom medialnych oszczerstw nie ma końca. Włączy się w nią nawet – być może bezwiednie – Mario Vargas Llosa, który na podstawie fałszywych materiałów broni w „El Pais” skazanych wojskowych. Część odważnych prawników – jak choćby sędzia w sprawie, Yasemin Barrios – zmuszona będzie do nieustającego towarzystwa ochroniarzy. „Zrezygnowałam z mojej wolności – powie później – żeby inni mogli cieszyć się sprawiedliwością, mówić, co myślą.”

Co gorsza, wywalczony z mozołem sprawiedliwy wyrok nie doprowadzi do nagłej, radykalnej przemiany obyczajów politycznych i zaprzestania przemocy. Pojawi się ona znowu przy okazji kampanii wyborczej w 2007 roku, której towarzyszyć będzie 60 zabójstw członków komitetów wyborczych. Autorytarna postawa rządzących polityków jest niereformowalna. Przeraża nawet zwykłych kryminalistów przebywających w więzieniu wspólnie z wojskowymi skazanymi za zabójstwo biskupa. Ci ostatni również tam działają we właściwym sobie stylu: handlują bronią, pobierają opłaty za korzystanie z krzeseł ustawionych w sali widzeń, zakazują spluwania na posadzkę, wreszcie zmuszają współwięźniów do porannego okrzyku: „Dzień dobry, Gwatemalo!”.

Coś jednak się zmienia. Długofalowym środkiem walki „Nietykalnych” o duszę Gwatemali staje się sama relacja z burzliwego śledztwa pióra Goldmana. Lektura kserokopii jego książki, rozdawanych przez młodzież katolicką w Zaduszki pod bramami cmentarza, wpływa ostatecznie na wynik wyborów prezydenckich. Dzięki nim Alvaro Colona odnosi zwycięstwo nad „guru wojskowego wywiadu”, Perezem Moliną. Nadzieją napawa także kolejne pokolenie gwatemalskich dziennikarzy śledczych. Część z nich wzięła udział w zorganizowanych w 2008 roku warsztatach Goldmana, w trakcie których poruszane były odważne tematy dotyczące mafii i korupcji polityków. Adepci dziennikarstwa śledczego wyedukowani na amerykańskich uniwersytetach są wystarczająco młodzi i odporni na cynizm, by widzieć w nich szansę na zmianę.

Czyli: kto zabił biskupa?

Dziełu Goldmana patronuje przede wszystkim potrzeba „dania świadectwa”, jednakże próba stworzenia przy tym pasjonującej opowieści detektywistycznej (co jest wyraźnie zapowiedziane w podtytule), źle wpływa na styl „Sztuki politycznego morderstwa”. Goldmanowi przyświeca obsesyjna troska o to, by nie uronić żadnego detalu historii. Poznajemy dokładny opis połączeń telefonicznych osób, które jako pierwsze znalazły się na miejscu zbrodni. Wielokrotnie będziemy do niego wracać z autorem, przyglądać się ułożeniu ciała, rozpylać wraz z nim luminol w poszukiwaniu zapoznanych śladów krwi, wreszcie – ekshumować zwłoki biskupa w poszukiwaniu ostatnich poszlak. Nieustannie rozwija się przed oczami czytelnika lista osób podejrzanych o udział w zbrodni: gosposie, wojskowi, homoseksualiści, miejscowi pijaczkowie. Podejrzeń nie uniknie nawet Baloo, owczarek niemiecki, który trafi zresztą do aresztu. Niemal pozbawiona głosu zostanie galeria drugoplanowych postaci, które w opowieści o bardziej swobodnym stylu mogłyby stworzyć narrację na miarę Marqueza. Znajdziemy tu zatem wiekową, samotną spadkobierczynię fortuny cementowej, hojnie wspierającą wybryki swego chrzestnego syna, wikarego Mario, którego ubiera w koszule szyte na miarę w Londynie. Pojawi się ksiądz militarysta-utracjusz, sprzeniewierzający powierzone mu fundusze szkoły na rzecz kupowanych znajomym pistoletów, czy też tajemniczy doktor Coma, który podbierze fragment sutanny i kciuk ekshumowanego biskupa do prywatnego muzeum antropologii sądowej

Skrupulatność autora sprawia oczywiście, że trudno postawić mu zarzut nierzetelności. Książka jest rezultatem ośmiu lat pracy, a większość materiałów Goldman próbował potwierdzać w dwóch niezależnych źródłach ze względu na ryzyko dezinformacji. Mnożenie technicznych szczegółów śledztwa służy również pokazaniu mozołu niezależnych śledczych. Z drugiej strony jednak lektura zaczyna przypominać przedzieranie się przez akta sądowej sprawy. Jest to dalekie od obietnicy autora, że rekonstrukcja morderstwa Gerardiego stanie się „barokową opowieścią o ludzkich, w domyśle perwersyjnych, namiętnościach”. Pod tym względem zbudowana z fikcyjnych protokołów przesłuchań „Utracona cześć Katarzyny Blum” Heinricha Bölla wydaje się nieporównywalnie bardziej poruszającą opowieścią.

Pomimo stylistycznej ociężałości, warto przebrnąć przez reportaż Goldmana. Z pewnością doda on otuchy obywatelom zaangażowanym w sprawy pozornie beznadziejne. Autor udowadnia, że nawet najlepiej zaplanowana polityczna zbrodnia nie jest doskonała, że walka pojedynczego człowieka o prawdę w skorumpowanym i zepsutym systemie władzy, nawet zakończona jego śmiercią, zawsze znajdzie kontynuatorów, którzy pójdą za jego przykładem. Cenę mozołu, jaką przyjdzie czytelnikowi zapłacić, można usprawiedliwić szczególnym – i może zbędnym w kontekście misji samego dzieła – stylistycznym wyzwaniem, jakie sobie Goldman postawił. Jego opowieść jest rozpięta między trudnymi do połączenia gatunkami. Nie będąc z założenia wyłącznie dokumentacją śledztwa i procesu, okazuje się zbyt przeładowana drobiazgami, by stać się porywającym kryminałem. Daleko jej także do politycznego moralitetu. Pozostaje świadectwem pewnego momentu historii politycznej Gwatemali. Jest to świadectwo niewątpliwie potrzebne, lecz duszy gwatemalskiej nieodsłaniające.

Książka:

Francisco Goldman, „Sztuka politycznego morderstwa, czyli kto zabił biskupa”, przeł. Janusz Ruszkowski, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011.

* Grzegorz Brzozowski, członek redakcji „Kultury Liberalnej”. Doktorant w Instytucie Socjologii UW, student kursu dokumentalnego w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy.

„Kultura Liberalna” nr 146 (43/2011) z 25 października 2011 r.