Marta Bucholc
Weber wytłumaczony
„Universalgeschichtliche Probleme wird der Sohn der modernen europäischen Kulturwelt unvermeidlicher- und berechtigterweise unter der Fragestellung behandeln: welche Verkettung von Umständen hat dazu geführt, daß gerade auf dem Boden des Okzidents, und nur hier, Kulturerscheinungen auftraten, welche doch – wie wenigstens wir uns gern vorstellen – in einer Entwicklungsrichtung von universeller Bedeutung und Gültigkeit lagen?”
Tak brzmi w oryginale pierwszy akapit „Etyki protestanckiej…” Maxa Webera. Polski czytelnik tej pracy ma w tej chwili niezwykłą okazję popróbować swoich sił w translatoryce porównawczej, od niedawna dysponuje bowiem aż trzema wariantami przekładu tego tekstu.
Krótka historia tłumaczenia Webera
Pierwszy przekład, z roku 1994, autorstwa Jana Mizińskiego, miał tę zasadniczą wadę, że nie obejmował całości tekstu, pominięto w nim bowiem ponad połowę przypisów (a te u Webera są akurat szalenie istotne). Wydawca wyjaśniał to dążeniem do aktualizacji i unowocześnienia tekstu, z których to pobudek wynikało także uwspółcześnienie języka (którego przejawem jest zapewne oddanie występującego w powyższym akapicie wyrażenia „der Sohn der modernen europäischen Kulturwelt” przez „człowiek europejskiej formacji kulturowej”). Przy wszystkich swoich niedoskonałościach przekład ten na dłuższy czas stał się podstawą recepcji Webera w polskiej socjologii, która od dnia swych narodzin cierpi na uporczywą niechęć do niemieckiego.
W 2010 roku ukazał się nakładem wydawnictwa Aletheia kolejny wariant przekładu „Etyki…”. Tłumaczenie Jana Mizińskiego zostało przejrzane i poprawione przez Bogdana Barana (który spolszczył również dołączony do „Etyki…” krótki artykuł Webera o roli sekt protestanckich w rozwoju kapitalizmu). Tekst niewątpliwie zyskał na tych zmianach, zbliżając się do oryginału. Ale zbliżanie się do tekstu oryginału to jedno, a zbliżanie się do zrozumienia jego znaczenia w rozwoju myśli społecznej to drugie: nie wystarczy tu nawet bardzo dobry przekład. Właśnie dlatego dzieła tej miary na ogół opatruje się wstępami, których celem jest skalibrowanie uwagi czytelnika i ułatwienie mu przyswojenia tekstu. Dotyczy to zwłaszcza klasyków, o których wszyscy słyszeli wiele dobrego i o których można doniośle rozprawiać godzinami, nie ryzykując bycia przyłapanym na błędzie, nikt bowiem za dobrze nie pamięta, co mianowicie jest w nich napisane. Taki spacyfikowany tekst może w bezpośredniej lekturze niemile zaskoczyć, często bowiem okazuje się, że wyciągnięte z niego niegdyś wnioski, pracowicie spatynowane przez kolejne pokolenia komentatorów, z biegiem czasu stały się zaledwie kalkowanymi brykami – nie całkiem fałszywymi, tym bardziej jednak przez to mylącymi. Ten zbiór bryków nazywamy „stanem recepcji dzieła” – zadaniem autora wstępu jest wyjaśnić, jak się on ukształtował, i nadać właściwy wymiar nieuchronnym w procesie recepcji uproszczeniom. Klasyka trzeba wytłumaczyć, nie tylko przetłumaczyć.
Zdarza się jednak, że na przeszkodzie wykonaniu tej misji staje entuzjazm wobec dzieła długo oczekiwanego, potrzebnego, a nieobecnego. Pierwsze wydanie „Etyki…” opatrzone było krótkim wstępem Jadwigi Mizińskiej. Główna jego teza głosiła, iż problem Webera sprowadza się do pytania, czy można jednocześnie „dobrze jeść i spokojnie spać”. Na pytanie to autorka – w duchu tamtych czasów – udzieliła odpowiedzi jednoznacznie i bez zastrzeżeń pozytywnej. Tym samym Weber znalazł się w kontekście ówcześnie (i po dziś dzień) palących pytań o sposób konstruowania „kapitalistycznego kosmosu”, a historyczne i teoretyczne tło narodzin „Etyki…” oraz jej znaczenie dla nauk społecznych potraktowane zostało jako kwestia drugorzędna względem potencjału współczesnego odczytania tekstu. Takie – ahistoryczne i prezentystyczne – odczytanie „Etyki…” jest zresztą powszechne, o czym pisał na łamach „Kultury Liberalnej” Sebastian Szymański. Ma ono swoje niewątpliwe zalety, nie zadowala jednak czytelnika bardziej krytycznego – także wobec koncepcji Webera. Zapewne to właśnie – obok zmiany nastroju polskiej debaty wokół kapitalizmu – zadecydowało o pominięciu wstępu polskiego w wydaniu Alethei z roku 2010.
Weber jednolity i autentyczny
Czytelnik, który chciałby zarazem zjeść (czyli dostać całego, nieprzetrawionego Webera o smaku oryginału) i dobrze spać (czyli uwolnić się od wyrzutów sumienia, jakie towarzyszą wyrywaniu klasycznych dzieł z ich historycznego kontekstu), musiał więc czekać aż do tego roku, kiedy to Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego opublikowały nową wersję „Etyki protestanckiej…”, w przekładzie jednej z najbardziej zasłużonych tłumaczek literatury naukowej i eseistycznej, wybitnej znawczyni twórczości Maxa Webera, Doroty Lachowskiej.
Wydanie to moim zdaniem przewyższa dalece poprzednie dwa przekłady, jeśli chodzi o trafność i precyzję w oddaniu myśli Webera: osoba tłumaczki daje rękojmię biegłości terminologicznej i wyczucia subtelnych odcieni znaczeniowych oryginału. Przekład Lachowskiej góruje nad poprzednikami również stylistycznie (choć to w dużej mierze rzecz gustu i tutaj czytelnik ma oczywiście wybór – rzadki to luksus na polskim rynku literatury naukowej). To zresztą nie dziwi: dzieło okrojone nigdy nie ma siły wyrazu całości, zaś tekst będący wspólnym tworem dwóch pracujących osobno tłumaczy bardzo rzadko dorównuje pierwowzorowi spójnością wyrazu. Przy tych wszystkich walorach, które same w sobie byłyby już dostateczną rekomendacją, edycja przygotowana przez Wydawnictwa UW ma jeszcze jedną wielką zaletę. Jest nią znakomity, obszerny wstęp pióra tłumaczki, spełniający wzorowo wymagania, jakie stawia się tego rodzaju tekstom. Autorka – wbrew wspomnianemu, a pożałowania godnemu głównemu nurtowi recepcji Webera przyciętego ad usum Delphini – oddaje pełną sprawiedliwość dyskusjom, sporom i problemom, z których ducha narodziła się „Etyka…” w Niemczech roku 1905. Wstęp przywraca właściwe myśli Webera proporcje między problematyką socjologiczną, historyczną i ekonomiczną, zniechęca do banalizacji i z powagą podchodzi do tego, co najbardziej lekceważone w tej wielkiej książce, mianowicie dylematów czysto religijnych.
Nasz Weber (polski, katolicki, swojski) mocno stracił na wyrafinowaniu wskutek sprowadzenia protestantyzmu do predestynacji, a predestynacji do osobliwego przekonania, jakoby niektórzy byli po prostu zbawieni i już, czego skutkiem ma być, nie wiedzieć czemu, obłąkańcza pracowitość protestantów. O tych ostatnich mówimy zresztą niekiedy tak, jak gdyby istniał jakiś „Kościół protestancki” i „religijność protestancka”, które można by zestawiać jeden do jednego z ich dobrze znanymi katolickimi odpowiednikami. Być może wynika to z naszego wschodniego kompleksu postkolonialnego (skoro tym protestantom kapitalizm lepiej wychodzi…), być może z efektu skali przewagi liczebnej katolików nad niekatolikami, utrudniającego większości przejęcie się różnicami w łonie mniejszości. Być może zaś przyczyną jest cechująca, jak się twierdzi, narody katolickie niewrażliwość na subtelności doktrynalne reformacji. Bez niej nie sposób zrozumieć, że dla Webera napięcie między luteranizmem a „sektami protestanckimi” było ważniejsze, niż napięcie między katolicyzmem a protestantyzmem, które z naszej wsobnej perspektywy uznajemy na ogół za główną oś tekstu. Wstęp Doroty Lachowskiej stanowi skuteczne remedium na naszą skłonność do trywializowania tezy Webera, jakiekolwiek byłyby jej powody.
Lachowska jako tłumaczka stara się być partnerką Webera – rzetelnie oddaje jego subtelności, aporie i pozwala nam dzielić wątpliwości, których tłumacz nie powinien ukrywać przed czytelnikiem. Powstały tekst ma tę wielką zaletę, że akcenty są w nim rozmieszczone tak, jak zapewne życzyłby sobie tego autor, a wstęp akcenty te uwydatnia i uzasadnia. Nie tracimy więc z oczu stanu recepcji, ale zyskujemy bezcenną wiedzę o przyczynach tego, że potoczyła się ona właśnie tak a nie inaczej. Wiedzy takiej brakuje często nawet specjalistom, a przecież „Etyka…” dawno już przestała być książką dla specjalistów. Jeśli ma na tym zyskać, a nie stracić, trzeba ją czytać w całości i w sposób światły, ze zrozumieniem dla głównego pytania Webera, które nie dotyczyło wszak ani kapitalizmu, ani etyki protestanckiej, lecz kwestii, do której rozstrzygnięcia równie nam dziś daleko, jak ponad sto lat temu. A zatem:
„Syn świata współczesnej europejskiej kultury będzie, z konieczności i słusznie, rozważał problemy historii powszechnej, zadając pytanie: jaki splot przyczyn doprowadził do tego, że właśnie na Zachodzie, i tylko tu, pojawiły się zjawiska kulturowe, które jednak – tak przynajmniej my jesteśmy skłonni sobie wyobrażać – stanowiły elementy linii rozwojowej mającej uniwersalne znaczenie i ważność.”
Książka:
Max Weber, „Etyka protestancka i duch kapitalizmu”, przeł. Dorota Lachowska, WUW, Warszawa 2011.
* Marta Bucholc, doktor socjologii, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 154 (51/2011) z 20 grudnia 2011 r.