Katarzyna Kazimierowska
O przywracaniu pamięci
Święta to czas odpoczynku i relaksu, ale też wspominania wydarzeń przeszłych, opowiadania rodzinnych anegdot i konstruowania historii, często od nowa, często inaczej.
Co roku przy okazji Świąt, spędzam trochę czasu nad albumem fotograficznym mojej babci. Kiedyś robiłam to, bo z poszczególnymi, zupełnie nieznanymi mi postaciami z wyblakłych i pożółkłych zdjęć wiązały się niesamowite historie. Dziś sama podpisuję te zdjęcia, starając się uchronić od zapomnienia twarze, których nigdy nie znałam, a które – gdy babci zabraknie – staną się zupełnie obce mojej rodzinie.
Sporo na tych zdjęciach – często pięknie pozowanych w większości przed- lub tuż powojennych – pięknych, przystojnych kobiet. Większość z nich niezależna, samodzielna. Na jednej fotografii moja babcia pozuje w gronie koleżanek z pracy w zakładzie kwiaciarskim, który prowadziła jedna z nich. Na kolejnym, z przyjaciółką, która rzuciła męża-pijaka i założyła własny biznes. Na następnych: z harcerkami, z żołnierkami, z kobietami samodzielnie odbudowującymi swoje domy po II wojnie światowej, wreszcie przed domem, który sama stawiała. Fotografie te dokumentują zupełnie niechcący historie kobiet dzielnych, odważnych i samodzielnych, bez których nie byłoby mężczyzn. To krzepiąca wiedza, ta świadomość, że kobiety pamiętają o sobie, że nie uciekają z pamięci, wypierane przez wojenne bohaterstwo mężczyzn i ich życiową zaradność. Moja babcia intuicyjnie przekazuje mi wiedzę, której nie ma w podręcznikach do nauki historii, gdzie kobiety właściwie nie istnieją, pojawiając się jedynie na marginesach. Na szczęście przetrwały w przekazie ustnym, co trwające obecnie badania genderowe starają się zebrać i spisać, by odtworzyć „her-story” w wersji polskiej.
Pokłosiem takiej postawy są wydawane ostatnio takie książki jak „Warszawa kobiet”, „Kraków kobiet” czy „Krakowski szlak kobiet”. Akademiczki i inteligentki, dzięki wsparciu systemu grantów na kulturę, wydają publikacje, które powinny znaleźć się w kanonie obowiązkowych lektur szkolnych, skoro ministerstwo edukacji nie dba o zmianę treści w podręcznikach. Wiedza, którą te przewodniki miejskie – bo w takiej formie wydane są te książki – nam prezentują, powinna znaleźć się w historycznym mainstreamie. Niestety, zanim dojdą do tego wniosku urzędnicy, a potem autorzy podręczników minie zapewne sporo czasu. Nie warto więc czekać, ale samodzielnie pogłębiać wiedzę, by zamiast ograniczać historię do jej męskiego wymiaru, móc na nią spojrzeć, mając przed oczami kompletny obrazek.
Gdy napisałam recenzję z „Warszawy kobiet” i „Krakowa kobiet”, odezwała się do mnie Helena Jędrzejczak, zwracając uwagę na niepozorną publikację śląskiego Klubu Kobiet Kreatywnych (klubkobietkreatywnych.pl). To lokalne stowarzyszenie swoją nazwę konstruuje w opozycji do popularnego przed wojną w Niemczech sloganu „Kinder, Küche, Kirche” określającego rolę i powinności kobiet. Zajmuje się tym, o czym dzisiejsze akademiczki robią doktoraty, czyli wydobywaniem kobiet z niebytu niepamięci. Członkinie stowarzyszenia, na co dzień gospodynie domowe, ale i lokalne pasjonatki, postanowiły pokazać światu kobiety Śląska Cieszyńskiego – z obu stron granicy – i uwypuklić ich rolę w tworzeniu historii miasta i jego społeczności. Rok temu ukazał się pierwszy, a w tym roku drugi tomik „Cieszyńskiego szlaku kobiet”. To nie koniec działalności wydawniczej stowarzyszenia. W zeszłym roku na Wzgórzu Zamkowym w Cieszynie dokonały uroczystego otwarcia „Uliczki cieszyńskich kobiet” – pierwszej uliczki kobiet w Polsce oraz zorganizowały wystawę prezentującą bohaterki z historii swojego miasta. Okazuje się, że nie trzeba być akademiczką, by zadbać o uzupełnienie osobowych białych plam w historii miasta, wystarczą determinacja i upór w odzyskiwaniu tego, co okazuje się najważniejsze – prawa do pamięci i prawa do prawdziwej, pełnej wersji wydarzeń historycznych. Często ta historia jest w naszym posiadaniu – w postaci pamiętników, starych rodzinnych zdjęć, korespondencji i przekazów ustnych. Ważne, by wyciągnąć ją z mroków szuflady i włączyć w nurt historii, by przeszłość przestała być jedynie pasmem męskich zwycięstw i porażek suto podlanych narodową martyrologią.
* Katarzyna Kazimierowska, redaktorka kwartalnika „Cwiszn” i rp.pl. Stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”.
„Kultura Liberalna” nr 154 (51/2011) z 20 grudnia 2011 r.