Jarosław Kuisz

Pracy!

Święty Mikołaj przyniósł Francji pod choinkę skok bezrobocia. Jeszcze kilka tygodni temu mogło wydawać się, że to przypadek. Dziś już wiemy – chodzi o zasłużoną rózgę. Nic dziwnego, iż o poziomie bezrobocia, jakiego nie widziano od 12 lat, trąbią zaniepokojone media i śmiali kandydaci na stanowisko prezydenta Francji. To, że rządy mogą przypaść na czas bezprecedensowego kryzysu, nikogo bynajmniej jeszcze nie odstraszyło. Każdy kandydat odpowiedzialnie godzi się na odegranie roli charyzmatycznego przywódcy, nawołującego do zaciskania pasa. Na pierwszy rzut oka dla nas to problem „egzotyczny”, znajdujący się niejako obok poważnych turbulencji strefy euro. Niesłusznie. 2 844 800 bezrobotnych stanie się ważnym punktem odniesienia nie tylko dla rozważań na temat stanu gospodarki.

Od kilku tygodni François Bayrou, lider partii MoDem, podpowiada swoje zaiste „pro-europejskie” rozwiązanie: produkować we Francji! Ma ono tę zaletę, że, po pierwsze, jest oderwane od europejskiej rzeczywistości; po drugie, sprowadza się do prostego hasła „odebranego” skrajnej prawicy. Bayrou nie jest jednak politykiem FN, lecz politykiem centrum – a mimo to wypowiada wojnę globalnemu rynkowi niemal gestem cesarza, także na literę „B”. Ile jednak Napoleon Bonaparte wygrał bitew, tyle Bayrou przegrał kampanii do Pałacu Elizejskiego.

Niemniej jednak taka diagnoza potrzeb elektoratu nie powinna uchodzić naszej uwadze. W Polsce dostrzeżono tylko postawę Nicolasa Sarkozy’ego, który nie zapobiegł bynajmniej „odepchnięciu” od stołu, przy którym zapadać będą najważniejsze europejskie decyzje (Pakt Fiskalny), tych państw UE, które nie należą do strefy euro. Niewątpliwie prezydent V Republiki, w swoim mniemaniu, również spełnia oczekiwania wyborców.

Lider socjalistów i kolejny kandydat, François Hollande, widząc rosnące bezrobocie, będzie musiał włączyć się w licytację, w której pierwszą stawkę już ogłosił Bayrou. Czy lewica będzie miała odwagę posłużyć się typowymi dla tej formacji hasłami ponadnarodowymi w czasie wyborów na stanowisko prezydenta kraju? Przy poziomie bezrobocia zbliżającym się nieubłaganie do 3 milionów należy w to wątpić. Zwolennik nowoczesnej lewicy, Tony Judt myślał także o Partii Socjalistycznej (PS), gdy stwierdzał: „Lewica nie zareagowała skutecznie ani na kryzys finansowy w 2008 roku, ani na trwające od 30 lat odchodzenie od państwa w stronę rynku”. Wszystko, o czym – na serio – usłyszymy podczas kampanii prezydenckiej w 2012, będzie zmierzało do ratowania wspólnej (własnej) waluty i gospodarki (własnego) kraju.

Może należy w tym miejscu wspaniałomyślnie wykazać się empatią. Francuzi, zamykając bieżący rok, odnieśli szczególnego rodzaju „sukces” w rankingach Gallup International. Okazali się narodem najbardziej pesymistycznie oceniającym perspektywy własnej gospodarki. „Nawet w 1978 roku, po drugim kryzysie paliwowym, który postawił pod znakiem zapytania cały system ekonomiczny, Francuzi okazali się mniejszymi pesymistami niż dziś” – skomentowano w raporcie.

My natomiast powinniśmy zauważyć na zakończenie, że hasła polityków takich jak Bayrou pośrednio są wymierzone tyleż na przykład w Chiny, co w kraje przypominające… Polskę. W ramach fundamentalnych zasad Unii Europejskiej, dotyczących przedsiębiorczości, pomysły znad Sekwany powinny wydawać się absurdalne. Jednak w czasach, gdy proeuropejska polska „zielona wyspa” znalazła się poza grupą państw decydujących o Pakcie Fiskalnym, na absurdy w europejskiej polityce należy mieć szczególne baczenie. Tym bardziej, że opinie fatalistycznie nastawionego do rzeczywistości elektoratu będą niewątpliwie zależeć od emocji. Styczeń we Francji zaczyna się od podwyżek opłat za środki transportu…

* Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 155 (52/2011) z 27 grudnia 2011 r.