A była to, jak zaczęłam rozumieć około 30 kilometrów później, rozpacz bezdenna. Dopóki płakała a szlochy pasowały mi jako ścieżka dźwiękowa do treści książki, którą usiłowałam mimo wszystko przeczytać, nie było problemu. W końcu jednak ścieżki się rozjechały, literatura sobie, życie sobie, musiałam interweniować. Ale jak? Zaciekawić dziewczę moją lekturą? Trudna sztuka. Zagadam o jej lekturę. Dziewczę trzymało na kolanach dziewicze jeszcze – choć z wymiętą już i zroszoną łzami okładką – wydanie czasopisma „Bravo”.

I tu chwila przerwy na odrobinę badań czytelnictwa. Czy wiesz, że dwutygodnik „Bravo” miesięcznie rozchodzi się w nakładzie ponad 200 tysięcy egzemplarzy, podczas gdy tygodnik „Polityka” w zaledwie ponad 130 tys.? Dodać jeszcze trzeba, że każdy z tych egzemplarzy czytany jest przez znacznie więcej osób niż jeden tylko nabywca – kolegów ze szkoły, którym pismo przekazuje się na lekcjach pod ławką, na korytarzu podczas przerwy, na szkolnych wycieczkach. Pokrewny, pochodzący z tego samego wydawnictwa Bauer miesięcznik „Twist” wypada nieco bladziej, bo sprzedaje 105 tys. egzemplarzy miesięcznie, co wciąż jest zaskakująco dobrym wynikiem jak na pismo, które powiela właściwie te same treści w identycznym formacie. Wydawnictwo Bauer informuje na swojej stronie, że „liderem na rynku pism poradnikowych dla nastolatek” jest należący do niego tytuł „Bravo Girl”, które teraz „podążając za potrzebami i oczekiwaniami czytelniczek, rozwija koncept”. Zanim przyjrzę się dokładniej, co to za koncept, chcę bardzo wyraźnie podkreślić wagę stwierdzenia „lider pism poradnikowych”. „Bravo Girl” jest najczęściej kupowanym i czytanym pismem wśród młodych kobiet w Polsce, które ma mieć walor edukacyjny.

Ale wróćmy do konceptu: „W numerze 2/2012 (na rynku 19/01/2012) na okładce pojawia się gwiazda, będzie to najbardziej popularna wśród nastolatek nastolatka –Selena Gomez”. Szybsze bicie serca? Już spieszę z pomocą. Popularna wśród nastolatek nastolatka, podobnie jak wcielająca się w Hannę Montanę Miley Cyrus, udzielająca się charytatywnie Taylor Swift, bracia Jonas (marka sama w sobie) czy uzależniona od narkotyków i chora na bulimię Demi Lovato, Selena zaistniała w show-bizie dzięki produkcjom filmowym i serialowym Disneya jeszcze zanim przeszła dojrzewanie płciowe. Obecnie najczęściej dyskutowanym tematem jest właśnie jej seksualność, nazwijmy to, relacyjna. Selena jest bowiem od dawna dziewczyną Justina Biebera, najlepiej bodaj sprzedającej się nastoletniej gwiazdy wykreowanej w USA – dzięki mediom społecznościowym – w internecie. Większość szanujących się brukowców i serwisów plotkarskich przynajmniej raz dziennie umieszcza jakąś „informację” dotyczącą życia erotycznego Biebra. W parzystych wydaniach Bieber jawi się jako wierny i czuły partner Seleny, w nieparzystych – jako potencjalny ojciec przypadkowych dzieci swoich fanek. Poza Disneyem stałym dostawcą nowych role models jest bezdenna studnia talent shows, skąd pochodzą m.in. Bruno Mars, powracające do łask boysbandy jak One Direction czy irlandzkie bliźniaki Jedward, którzy – choć śpiewać naprawdę nie potrafią – z popularnością w internecie nie mają problemów dzięki temu, że są bliźniakami i nie mają oporów przed publikowaniem  na YouTubie kontrowersyjnych filmów kręconych z ręki. Wśród polskich gwiazd króluje Ewa Farna, która w kontrze do wszystkich pozostałych dużo ugrywa na swojej „kontrowersyjnej” religijności i wstrzemięźliwości seksualnej (bo przecież mogłaby mieć każdego), oraz Maciek Musiał, gwiazda serialu „rodzinka.pl”, który jest popularniejszy niż „Cybulski nowego pokolenia” – buntownik i outsider Jakub Gierszał, ponieważ „zaprosiłby wszystkie swoje fanki do kina, ale nie ma czasu nawet na jedną”. Acha, Maciek Musiał promuje nieco inny typ grzywki niż Justin Bieber. Zorientowani?

Najlepiej ze złożeniem swoich gwiazd w konstelację radzi sobie rynek amerykański, ponieważ młodzi artyści odwiedzają się wzajemnie na koncertach i nagrywają single w różnych konfiguracjach, co później jest pożywką dla plotek o potencjalnych przesunięciach w układzie romansowego kosmosu. Dzieci Disneya wyglądają więc trochę jak paczka popularnych dzieciaków z naszej szkoły czy klasy, których znamy i lubimy naśladować. Sam fakt nieustannego powtarzania tych samych twarzy we wszystkich czasopismach i portalach daje wrażenie bliskiej znajomości ich postaci, jeśli jednak spróbować ze wszystkich tych artykułów sklecić solidną notę biograficzną, okazuje się, że o naszych role models nie wiemy nic. „Koncept” nie pozostawia nadziei na to, że kiedyś wiedza o kimkolwiek, niechby i o Selenie Gomez, zostanie pogłębiona: „objętość pisma pozostaje bez zmian, a miejsce na nowe rubryki zostało wygospodarowane dzięki zmianom w strukturze pisma –- większa różnorodność materiałów, więcej krótszych tematów”. Smutna minka. Może chociaż te nowe rubryki…?

Do tej pory treści w „Bravo Girl” dzieliły się na bloki: Gwiazdy, Chłopaki, Moda, Uroda, Życie (!!!), Miłość, Ciało & Zdrowie, Rozrywka & Testy oraz Zawsze w GIRL!, gdzie znajdziemy moje ulubione zestawienie In & Out (czyli kalejdoskopowe zestawienie jednozdaniowych uzasadnień, dlaczego coś jest „na plus”, a coś innego „na minus”), konkurs i horoskop. Zgodnie z zapowiedzią wydawnictwa, „w piśmie zwiększona zostanie ilość materiałów poświęconych gwiazdom, częściej zdjęcia gwiazd będą ilustracją kolumn poradnikowych, zarówno modowych jak i urodowych. Pojawią się nowe rubryki: WYZNANIA GWIAZD– w których prezentowane będą sylwetki najbardziej popularnych w show biznesie dziewcząt oraz SHOPPING, gdzie prezentowane będą najnowsze trendy z polskich sklepów wraz z przykładami stylizacji”.

Mówiąc dobitniej, jeszcze większy nacisk położony jest na to, by każdą wyrywkową informację skorelować z jakąś konkretną marką, produktem na zasadzie pozornej przypadkowości. Dla przykładu artykuł o Codym Simpsonie (14 l., kocha się w Selenie Gomez i jest typowany na następcę Biebera) ukryte są co najmniej cztery reklamy. Pierwsza z nich to reklama McDonald’s – w cząstce artykułu zatytułowanej „Zdrowe i… pyszne” Cody, który co prawda jest też bardzo przywiązany do sportowego stylu życia, przyznaje ze skruchą, że nie odpuszcza kierowcy, gdy w trasie zobaczy charakterystyczne logo. W tej samej trasie zwykle poi się Pepsi i jest w kontakcie ze znajomymi dzięki „gadżetom z jabłuszkiem” – dla niewtajemniczonych jest i rozwinięcie tej metonimii, używa MacBooka i ostatnio sprawił sobie iPhona 4s. Jest też Potteromaniakiem. Dzięki temu zabiegowi jedyną reklamą w postaci takiej, jaką znamy z innych czasopism, są umieszczone na wewnętrznych okładkach zachęty do wysłania smsa do wróżki, która prawdę ci powie, który z dwóch chłopców lepiej do ciebie pasuje.

Jeśli idzie o chłopców jako gatunek, to za jego reprezentację w „Bravo GIRL!” odpowiada niejaki Kris, który w tajemnicy przed kolegami odpowiada na najskrytsze pytania dziewcząt dotyczące nieodkrytego lądu – nie, nie seksu: tego, co myślą o nich przedstawiciele płci przeciwnej. Kris pisze: „Dziewczyny boją się, ze zostaną wyśmiane i ze zbłaźnią się przed chłopakami i kumpelami. Jeśli chodzi o nas, facetów, to tak nie działa! Podoba nam się, gdy dziewczyna jest pewna siebie, zostawia wszelkie wątpliwości w domu i po prostu wyluzowuje na maksa. Traktujecie swój look śmiertelnie poważnie, a my naprawdę uważamy, że wyglądacie najpiękniej, kiedy zapominacie o swoich kompleksach”. I dalej, bo rzecz toczy się w karnawale: „Zresztą, kto powiedział, że przebranie nie może być sexy (…). Możesz założyć mocniejszy makijaż lub włożyć sukienkę, która pod żadnym pozorem nie nadaje się do szkoły”. Na marginesie – tworzenie takiej podwójnej tożsamości, do czego zachęca w artykule Kris, jest podstawową cechą Hanny Montany, której wizerunek zdobią wszystkie przedmioty szkolne.

Jednak postulat wyluzowania i pewności siebie nie jest w żadnym wypadku spójny z przekazem pozostałych artykułów: już na następnej stronie dowiadujemy się (temat z okładki), co trzeba zrobić, by pozować do zdjęć jak gwiazda. Trzeba uśmiechać się szczerze, oddychać klatką piersiową, podczas gdy brzuch jest wciągnięty dzięki odpowiedniemu wygięciu kręgosłupa. Mowa jest też o granicy zmarszczkowej, czyli do jakiego stopnia możemy przechylić głowę, oraz o tym, że planując sesję zdjęciową trzeba zjeść tylko „lekki posiłek” (jak pamiętamy z poprzedniej strony, w McDonaldzie). Oczywiście przy tej okazji reklamowany jest produkt do zębów „mocno wybielający i całkowicie bezpieczny”. Kolejny artykuł to „Piękna i pewna siebie w 7 dni”, w którym dowiadujemy się, co zrobić, żeby kręcić chłopaków. Na koniec dwa zdjęcia, a pod nimi podpisy: wspólny styl to krok do nawiązania znajomości, oraz „Nie bądź wobec siebie zbyt krytyczna”. Dalej cztery strony porad dotyczących makijażu… Artykuł o tym, jak przerobić sobie ciuchy, by spełnić imperatyw „Kopiuj look gwiazd!”.

Niestety, w żadnym miejscu nie przeczytałam o tym, że pewność siebie można budować na jakichś innych swoich cechach niż wygląd zewnętrzny, że można mieć hobby (poza muzyką i imprezowaniem – i sportem, o ile służy spalaniu kalorii), zdobywać wykształcenie czy zaangażować się w jakiś sposób w działalność społeczną.

O, jest też artykuł o Światowym Dniu Walki z AIDS (To w dziale „Życie”). Ilustrują go zdjęcia osób o czarnym kolorze skóry, bo – jak wiadomo – „ten temat wydaje się bardzo odległy”. W ogóle zdrowie zdaje się być w tych magazynach zepchnięte na margines, a gdy w dziale „Ciało i zdrowie” jakaś nastolatka pyta realnie istniejącego lekarza ogólnego, doktor Jagodę Kwiecińską-Wośko, co ma zrobić, jeśli nie lubi swoich uszu, pada odpowiedź: „Operacja to jednak ostateczność, bo zawsze istnieje ryzyko wystąpienia powikłań. Dlatego najpierw pomyśl o fryzurze, która zamaskuje twoje uszy”.

Trzeba przyznać, że jak na „lidera pism poradnikowych” czasopisma proponowane przez wydawnictwo Bauer mają dość ograniczony pomysł na to, czym interesują się – i powinny się interesować – nastolatki. Powinny skupić się na tym, by jak najwierniej odwzorować gwiazdy, które – dodajmy – nie wytrzymują presji. Co jakiś czas muszą sobie „zrobić przerwę”: Justin Bieber ostatnio na miesiąc wycofał się z życia publicznego, Demi Lovato na dwa miesiące wylądowała w zakładzie odwykowym, ale temu oczywiście nie poświęca się zbyt wiele uwagi. Skoro nastolatki chcą wyglądać jak gwiazdy, to nic tego nie zmieni – zdają się myśleć wydawcy – i trzeba ugrać na tym jak najwięcej się da. Po pierwsze, wychować sobie przyszłe czytelniczki czasopism dla dorosłych kobiet, które już wyjdą za mąż (tak, tak, wyjście za mąż jest punktem dojścia tych wszystkich zabiegów) i będą się borykać z nieco szerszą paletą tych samych problemów, po drugie – wypromować możliwie najwięcej produktów zaprzyjaźnionych marek, nie dbając o ich wpływ na zdrowie naszych odbiorców.

Pomyślałam: ale może jest jakaś alternatywa? Pytam w kioskach, czy są może inne czasopisma z poradami dla dziewcząt w tym wieku. Nie ma.

Wróćmy więc do mojej zrozpaczonej towarzyszki podróży, która bardzo tęskni za mamą.

– Widzę, że interesujesz się muzyką. Ja też. A którą gwiazdę lubisz najbardziej?
– Dodę!!! – ożywia się dziewczynka.
– To ciekawe. A co ci się w niej podoba?
(Chwila ciszy, widać, że jest zaskoczona tym pytaniem)
– Nie wiem.

Do pracy nad artykułam wykorzystałam opublikowane w na portalu Teleskop.org.pl dane oparte na badaniach Związku Kontroli Dystrybucji Prasy. Część tytułu ujęta w cudzysłów jest nagłówkiem cytowanej w artykule informacji ze strony wydawnictwa Bauer www.bauer.pl o przemianach magazynu „Brawo GIRL!”.