Łukasz Pawłowski
Pięknej triumf polszczyzny
15 lutego poseł Jan Tomaszewski na posiedzeniu sejmowej Komisji Sportu podsumował działania minister Joanny Muchy, opowiadając żart o krowie, która postawiona na lodzie „sama się wypieprzy”. 16 lutego poseł Stefan Niesiołowski odniósł się do wypowiedzi swego parlamentarnego kolegi, nazywając go „prostakiem i ćwokiem największego kalibru”. 20 lutego Ministerstwo Kultury we współpracy z Narodowym Centrum Kultury i Radą Języka Polskiego zainaugurowało kampanię „Ojczysty – dodaj do ulubionych”. Jej podstawowym celem jest „kształtowanie świadomości językowej Polaków i propagowanie dbałości o poprawność polszczyzny”. Patronat nad akcją promującą poprawną polszczyznę objął prezydent Bronisław Komorowski.
„Najważniejsze dla mnie w tej kampanii jest przypomnienie Polakom, jak ważne jest, aby szanować język, którym się posługujemy. Ważna jest dbałość o treść wypowiedzi, ale równie ważna jest jej forma. Należy unikać wulgaryzmów i pamiętać o tym, że od zasobu słów i umiejętności posługiwania się językiem zależy nasza zdolność opisywania świata, ale też budowania wewnętrznej wrażliwości, która nas wzbogaca. Myślimy określonym językiem” – mówił podczas konferencji inaugurującej kampanię minister kultury Bogdan Zdrojewski.
Polszczyzna będzie promowana przez cały 2012 rok za pomocą reklam telewizyjnych, radiowych i oczywiście internetu. Akcja ma już swój profil ma Facebooku, gdzie pojawiać się będą wiadomości o przebiegu kampanii, ciekawostki na temat historii języka polskiego oraz tzw. słowostwory – bliżej niezidentyfikowane zwierzęta, które przypomną nam o zapomnianych lub właśnie zapominanych polskich słowach. W ramach akcji ministerstwo wspomoże także organizację „Ogólnopolskiego dyktanda” w Katowicach. O prowadzeniu kampanii wśród polskiej klasy politycznej ministerstwo na razie milczy, uznając najwyraźniej, że byłoby to noszenie drewna do lasu. Strumień kwiecistej polszczyzny, który za pośrednictwem mediów kierują do nas od dawna niektóre „usta” polskiej polityki, i tak przyprawia o zawrót głowy.
Poseł Jan Tomaszewski już w październikowej kampanii wyborczej, wyprzedzając zalecenia ministra Zdrojewskiego, „unikał wulgaryzmów” i dbał nie tylko o treść swoich wypowiedzi, ale i o ich formę. Nowy nabytek polskiej reprezentacji piłkarskiej, urodzonego we Francji Damiena Perquisa, nazwał wówczas dobrodusznie „francuskim śmieciem”, którym się brzydzi, bo ten „gra w koszulce z orłem, koszulce, w której my, prawdziwi Polacy, zdobywaliśmy medale dla Polski”. Najprawdopodobniej z powodu słabej znajomości polskiego Perquis zgłosił sprawę do sądu.
Jednak nie tylko Tomaszewski musiał wiedzieć o ministerialnej kampanii z dużym wyprzedzeniem. Jej zalecenia od lat wciela w życie poseł Niesiołowski – w ostatnim czasie choćby w stosunku do demonstrantów protestujących przeciw wprowadzeniu w Polsce ustawy ACTA, tkliwie, ale i z nieukrywaną rewerencją nazwanych przez posła „idiotami”, którzy „nic nie rozumieją”.
W międzyczasie do grona polityków promujących polszczyznę przemyślaną dołączył poseł Marek Suski, który podczas debaty nad ustawą o ochronie zwierząt krotochwilnie porównał związki osób tej samej płci do seksu ze zwierzętami, a kilka dni później czule nazwał posła Platformy Johna Godsona „Murzynkiem”. Po tym drugim wydarzeniu poseł Suski poświęcił zresztą sporo wysiłku na rzecz promowania wiedzy o języku polskim i na swoim blogu tłumaczył wszystkim oburzonym jego wypowiedzią, że „Murzyn” to słowo neutralne, oznaczające wyłącznie przynależność rasową, podobnie jak Cygan, Żyd, Słowianin, Metys czy… „negroid”. Dlaczego nie zwrócił się do posła Godsona per negroidzie, poseł Suski nie wyjaśnił, ale najpewniej chodziło o wprowadzenie w Komisji Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii, gdzie obaj panowie pracują, swobodniejszej atmosfery pracy oraz zadzierzgnięcie z Godsonem relacji osobistej. To z tego powodu poseł Suski wybrał dla Godsona określenie „Murzynek”, czyli słowo ciepłe, a przy tym żartobliwe, wszak „w naszej literaturze najbardziej znany jest sympatyczny Murzynek Bambo, o którym wierszyka uczyliśmy się chyba wszyscy w szkole. Większości naszych rodaków Bambo kojarzy się z miłym chłopcem, a nie z poniżanym Murzynkiem”. [http://suski.blox.pl/html/1310721,262146,169.html?2] Dziwię się, że w obliczu bardzo bliskich stosunków polsko-amerykańskich nasi politycy nie zwracają się w ten sposób do prezydenta Baracka Obamy, a premier i prezydent nie zaczynają swoich listów do Białego Domu od słów „Szanowny Panie Murzynie!” (ewentualnie, w kwestiach bardziej oficjalnych, „Szanowny Panie Negroidzie!”). Obama ze swej strony mógłby odpowiedzieć naszym reprezentantom z równą życzliwością, nazywając ich „Polaczkami”. Słowo to nie ma przecież żadnych negatywnej konotacji, a wielu Amerykanom kojarzy się ponadto z przesympatycznym głuptaskiem z Europy Wschodniej, bohaterem licznych dowcipów o wkręcaniu żarówek, piciu wódki i drobnych kradzieżach.
* Łukasz Pawłowski, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 163 (8/2012) z 21 lutego 2012 r.