Karolina Błachnio
Cali jesteśmy dziewiętnastowieczni. „Sherlock Holmes: Gra Cieni”
Powroty do drugiej połowy XIX w. dyktowane są melancholią. W podświadomości zbiorowej mamy ślad niezaleczonej traumy po stracie stabilnego świata sprzed zmiany wywołanej m.in. gwałtownym rozwojem przemysłu i miast. Postęp cywilizacyjny zmusił człowieka do konieczności odnajdywania się w świecie podlegającym bezustannym metamorfozom tzn. ciągłego redefiniowania swojego ja i obrazu rzeczywistości. Tęsknimy za brakiem tych konieczności, czyli za trwałym obrazem siebie i świata. W drugiej połowie XIX w. zaczyna się nasza tożsamość – tożsamość ponowoczesnego widza, której elementem jest jednak właśnie pragnienie powrotu do sytuacji człowieka żyjącego w XIX w.
To bohaterowie literaccy i filmowi mają to, do czego my nie mamy już dostępu – „zamieszkują dwa światy” [1] – zarówno ten stabilny, bezpieczny, dziewiętnastowieczny, jak i ten pełen możliwości, ale niepewny, nowoczesny. Postmodernistyczne pragnienia skłaniają twórców takich jak Guy Ritchie ku dziewiętnastowiecznym sztafażom i istotnym dla epoki wydarzeniom. Uwielbiamy fabuły ukształtowane niczym „namiętnie zgięta secesyjna kreska” [2]. Cali jesteśmy dziewiętnastowieczni i to dlatego paranoiczne zwroty akcji filmu „Sherlock Holmes: Gra Cieni” mogą tak bardzo nas pochłaniać.
Jednakże dość swobodne używanie przez pisarzy, reżyserów dziewiętnastowiecznego sztafażu jako tła dla akcji często wiąże się ze znacznym uszczupleniem tego, co ważne, czyli wartości i dylematów ludzi epoki. Estetyzujące użycie XIX wieku możemy obserwować m.in. w popularnych powieściach „Kochanica Francuza” Johna Fowlesa i „Muskając aksamit” Sarah Waters będących patchworkami zszytymi z rekwizytów i motywów właściwych dla epoki wiktoriańskiej [3], czy chociażby w filmach takich jak „Moulin Rouge” czy „Wzgórze Nadziei”. W „Grze Cieni” – oprócz oczywistej estetyzacji – zawarte zostały jednak obrazy uczestniczenia jednostki w doświadczeniu fundamentalnej zmiany świata – przejścia z przedmodernistycznej stabilności do (post)modernistycznej nietrwałości. Czy Sherlock i Watson mogą być – zgodnie z intencją reżysera – odczytani jako ludzie nam bliscy, czy są to raczej postaci należące już do odchodzącego świata?
Holmes: ostatni taki podróżnik
Tytułowa „Gra Cieni”, to światło i jego brak, widzenie i nie widzenie. Któż zatem lepiej zagra w tę grę, niż Holmes ze swoim nadzwyczajnym okiem? Na pytanie Cyganki Simzy: „Co widzisz?”, odpowiada: „Wszystko… To moje przekleństwo…”. Kamera pokazuje warsztat Holmesa, gdy szuka wzrokiem ulotnych detali, łączy je ze sobą, tworzy widoczne tylko dla siebie sekwencje ruchów przeciwnika. Swobodnie stosuje triki i kamuflaże, które oszukują wzrok Watsona i innych bohaterów.
Traktując „Grę Cieni” trochę poważniej niż kino rozrywkowe, okazuje się, że film bazuje na istotnym motywie kultury II połowy XIX wieku – „szaleństwie wizualności” [4]. Używanie sprzętu fotograficznego, który „widział” często dużo dokładniej niż prawdziwe oko, zmieniło na zawsze funkcję i pojęcie o sprawczości tego drugiego. Od tej pory widzenie i co za tym idzie, poznawanie świata, zostało zapośredniczone i oddane technologii. Ten czas jest epoką „obfotografowywania świata” – muzeów i wystaw światowych – dających iluzję uczestniczenia w dalekich wojażach, ale bez konieczności wyjazdu z miejsca zamieszkania – ze wszystkimi tego konsekwencjami, np. uproszczeniem obrazu świata. Podróż przestała oznaczać przemieszczanie się w przestrzeni geograficznej, a coraz częściej jedynie oglądanie zdjęć z Afryki czy popularnych w XIX wieku panoram historycznych. Świat był powoli zawłaszczany przez przekaz wizualny. Dziewiętnastowieczny, poznawczy walor podróży – nabywanie wiedzy o sobie poprzez dziewiczy, bezpośredni kontakt „ja” z nową przestrzenią – zanikał.
Holmes jednak, jeszcze jako dziewiętnastowieczny podróżnik, nabywa samoświadomości poprzez doświadczanie świata „na własnej skórze” [5]. Bohaterowie odbywają podróż po Europie, od Londynu przez Paryż i Niemcy po Szwajcarię, aby na własne oczy zobaczyć magazyny broni, której w świecie Holmesa i Watsona jeszcze nikt nie znał. Tradycyjny pistolet Sherlocka, okazuje się śmieszny w zestawieniu z samopowtarzalnym karabinem; Holmes i Watson jako pierwsi zatem poznają smak gorzkiego doświadczenia modernistycznego związanego z wymyśleniem i zastosowaniem broni masowego rażenia, co miało doprowadzić do okrucieństw wojny opisanych m.in. przez Remarque’a w „Na zachodzie bez zmian”. Efektem przedmodernistycznej podróży jest doświadczenie siebie w sytuacjach krańcowych, trudnych emocjonalnie, sprawdzających charakter bohaterów i siłę ich przyjaźni.
Choć podróżowanie w dalekie i nietypowe destynacje jest też elementem współczesnego stylu życia, tym, czego nam brakuje, a co ma Holmes, jest możliwość przeżycia siebie i świata mocniej oraz sprawdzenia się poza sferą dobrze znanych emocji i reakcji. Doświadczenie to sami sobie dziś odbieramy kupując produkty z katalogów biur podróży oferujących bezpieczne, szczegółowe plany wycieczek.
U kresu pięknej podróży
Choć druga połowa XIX w. oznaczała powolne, ale bezwzględne osłabienie naturalnego oka, Holmes – paradoksalnie – jest bohaterem widzącym dokładniej, więcej, tak jak maszyna fotograficzna. Jego zdolności wygrywają wręcz z rozwijającą się technologią, co więcej, może on sobie bez niej poradzić w realizacji swoich szalonych zadań. Podczas gdy współczesny odbiorca, dysponując dużo bardziej rozwiniętą technologią, jest od niej uzależniony w najbardziej codziennych i banalnych czynnościach. Holmes może się niej obejść, dzięki czemu realizuje – ale tylko na ekranie – narcystyczne marzenie ponowoczesnego widza o niezależności, którą miała dać technologia.
Punktem zwrotnym w filmie, przełamującym jego rozrywkowy charakter, jest dotarcie do wspomnianych już magazynów broni nowej generacji, będącej impulsem poważnej kulturowej zmiany. Jej pojawienie się zmieniło zasadniczo myślenie o wojnie i jej ofiarach. Odkryciu przez bohaterów filmu idei wojny światowej, której autorzy pozostają w „cieniu”, są niezidentyfikowani, towarzyszy atmosfera grozy. W fabryce broni żegnają się oni z porządkiem starego świata i witają (nie)porządek nowego, którego współczesność jest kontynuacją.
[1], [3], [4], [5] – E. Paczoska, Prawdziwy koniec XIX wieku. Śladami nowoczesności, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2010.
[2] – M. Choromański, Różowe krowy i szare scandalie, Warszawa 1988.
Film:
Sherlock Holmes: Gra Cieni
reż. Guy Ritchie
USA 2011
* Karolina Błachnio – filolog polski, pracowniczka trzeciego sektora.
„Kultura Liberalna” nr 164 (9/2012) z 28 lutego 2012 r.