Łukasz Jasina
Zabierają nam sąd
Autobusem z Lublina do Hrubieszowa jedzie się długo – 124 kilometry oznaczają dwie godziny i pięć minut jazdy. Od trzech tygodni mówi się w nim tylko i wyłącznie o likwidacji hrubieszowskiego sądu. Wracająca z wizyty u dzieci pani Anna czy pan Grzegorz, kierowca z wieloletnim stażem, nie mogą się nadziwić decyzji ministra Gowina. – Skoro postanawiają sąd skasować, to po co go najpierw rozbudowali? – rzecze pani Anna, przyzwyczajona do racjonalnych decyzji finansowych podejmowanych w swoim gospodarstwie domowym. – Zlikwidują biuro podawcze i będę musiał jeździć do Zamościa (52 kilometry!), aby złożyć podanie – narzeka posiadający własną firmę pan Grzegorz.
Gmach Sądu Rejonowego w Hrubieszowie to wielgachna (jak na lokalne warunki) budowla. Jego pierwotna wersja, zbudowana w ramach przedwojennego programu inwestycyjnego, była o połowę mniejsza. Tuż obok umieszczono dwie inne powiatowe dumy: starostwo powiatowe i kino (w którym autor tego tekstu stawiał pierwsze kroki kinomana). Przez pięćdziesiąt lat trójca ta dominowała w życiu miasta, dzieląc się władzą nad nim z kościołem i komitetem partii. W ramach niechęci do kin lokalnych, któregoś dnia budynek kina zdewastowano i rozebrano. Posesję przekazano sądowi. Rozbudowę miejscowego „pałacu sprawiedliwości” sfinansowało państwo i już za rządów Platformy Obywatelskiej wysoki przedstawiciel tejże budynek otworzył. Miejscowi prokuratorzy i sędziowie mieli w końcu elegancką siedzibę – nie gorszą od tych w konkurencyjnych Zamościu i Chełmie.
Zaledwie 13 miesięcy po otwarciu minister sprawiedliwości z partii, która hojną ręką łożyła na rozbudowę, postanowił sąd w Hrubieszowie zlikwidować. Przygodnie napotkani w mieście spacerowicze mają już swoją teorię spiskową. W Zamościu trwa właśnie budowa ogromnego budynku sądu okręgowego, wielkością doprawdy przypominającego biurowiec na warszawskim placu Piłsudskiego. Mieszkańcy Hrubieszowa przyzwyczajeni do skutecznego lobbingu niegdyś wojewódzkiego Zamościa – przechwytującego dawniej wszelkie inwestycje w regionie – są przekonani, że to dalszy ciąg tej samej sprawy. Tak ogromna inwestycja, jak ta w Zamościu, musi być jakoś uzasadniana: aby zapełnić budynek, trzeba jednak przenieść tam sędziów z Biłgoraja czy Hrubieszowa – mówią. Mój argument, że „reforma” dotyka nie tylko Hrubieszowa, nie spotyka się z przesadnym zrozumieniem.
Sąd to bardzo ważny element lokalnej, powiatowej tożsamości. Poza nim istnieją jeszcze tylko dwa wyróżniki miasta powiatowego: urząd skarbowy i szpital. W Hrubieszowie zresztą sąd istniał od zawsze i nie zmienili tego stanu Aleksander II Romanow, Hitler ani Bierut. Wokół sądu rozwija się też niewielka grupka miejscowej inteligencji – prawnicy to wszak wykształceni ludzie. Likwidacja sądu podkopuje również tutejsze zaufanie do władzy państwowej. Po co dawała pieniądze, skoro teraz niszczy swoją inwestycję? Czemu mówi o oszczędności, jeśli jednocześnie wydaje kolejne sumy w nieodległym Zamościu? Czemu przeprowadziła reformę powiatową, skoro teraz się od niej odwraca?
Likwidacja Sądów Rejonowych to prawdziwa wpadka ministra Gowina – przydarzająca mu się dokładnie w tym samym momencie, w którym zyskuje szacunek swoimi działaniami związanymi z otwarciem wielu licencjonowanych jak dotąd profesji. „Reformę” przeprowadzono pospiesznie i bez wymaganych konsultacji. Wystarczył akt prawny stosunkowo niskiego rzędu – rozporządzenie ministra. Do tego kryteria przyjęte przez ministra są niejasne i niezrozumiałe dla nikogo poza nim samym. W wielu miastach powstaje oddolny ruch protestu, protestuje się nawet w Warszawie – efekt medialny jest jednak niewielki. Nikogo w końcu nie obchodzi kolejne utrudnienie życia mieszkańców małych miast. Wszak zawsze mogą wybrać się ze swoim podaniem do dużego miasta. Mają w końcu wiele autobusów, a i ukulturalnią się przy okazji. Zresztą jeśli życie w małej miejscowości jest dla nich za trudne, to mogą się przecież przeprowadzić. Minister Gowin, na przykład, od urodzenia mieszka w Krakowie i nie ma daleko do żadnego z sądów, do których musi się udawać.
* Łukasz Jasina, doktor nauk humanistycznych, członek zespołu „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 165 (10/2012) z 6 marca 2012 r.