Katarzyna Sarek

 Trudne wybory Hongkongu

Dwóch wiodących kandydatów, ale obaj niewybieralni. Jeden stracił sympatię mieszkańców, drugi nigdy nie miał poparcia rządzących miastem bogaczy. A zadowolić także trzeba szefów w Pekinie. Jak Komitet Elektorów w Hongkongu wybrnie z patowej sytuacji?

Podczas zaplanowanych na 25 marca wyborów w Hongkongu 1200 elektorów wybierze szefa administracji, który przez pięć lat będzie przewodził miastu. Wybory te są wyborami jedynie z nazwy, bowiem elektorów bynajmniej nie typuje 7 milionów mieszkańców, ale są oni wyłaniani przez ok. 200 tysięcy osób związanych z czterema sektorami: biznes i przemysł, wolne zawody, pracownicy (przedstawiciele związków zawodowych, rolników, związków religjinych, NGO-sów, świata sztuki, mediów, wydawców) i partie polityczne. Każdy z nich ma prawo do 300 przedstawicieli, ale skupieni w sektorze biznes i przemysł magnaci narzucają ton i swoje zdanie reszcie. Wybierany przez nich szef administracji musi przede wszystkim chronić ich interesy i podobać się Pekinowi, co pięknie się uzupełnia, bo interesy coraz bardziej od Pekinu zależą. Dlatego kandydat Partii Demokratycznej prawnik Albert Ho, mimo zdobycia wymaganego minimum głosów do udziału w wyścigu, przez nikogo nie jest traktowany jako poważny kandydat.

Uważany przez kilka miesięcy za czarnego konia były sekretarz generalny Rady Wykonawczej  HK SAR Henry Tang Ying-yan tracił swój urok w oczach mieszkańców wprost proporcjonalnie do zbliżania się daty wyborów. Najbardziej nie lubi go młodzież (twórcy hasła „anyone but Henry Tang”), dla której życie w Hongkongu z niebotycznymi cenami mieszkań i brakiem pracy staje  się coraz trudniejsze. A Henry Tang miał dla nich jedynie dobrą radę, żeby ciężko pracowali naśladując miliardera Li Ka-shinga (dziewiąty najbogatszy człowiek świata) i tak jak on sięgali po sukces. Wiedząc, że w czasie kampanii przeciwnicy w poszukiwaniu haków nie oszczędzają alkowy, wyprzedził nieunikniony ruch przeciwników i niepytany, publicznie wyznał swe zdrady małżeńskie. Zapłakana żona równie publicznie mu wybaczyła, choć plotki i tak dalej krążą – a to o kolejnych kochankach, a to o nieślubnym dziecku wywiezionym do Paryża. Cóż, bogaci mężczyźni na całym świecie mają tendecję do skoków w bok, a bogate żony dużą łatwość w wybaczaniu, zwłaszcza, gdy w grę wchodzi polityczna przyszłość niewiernego męża. Praktyczni hongkończycy zbytnio się nie przejęli kochliwością Tanga, ale kolejna rewelacja na temat jego prywatnych zwyczajów naruszyła miejscowe tabu. Inspektorzy budowlani wkroczyli na teren posiadłości państwa Tang w dzielnicy Kowloon i potwierdzili, że pod willą znajduje się wybudowany bez zezwolenia podziemny pałac o powierzchni 200 m2. Mieszkańcy Hongkongu zazwyczaj żyją w mieszkaniach wielkości pudełka do butów, więc samowola budowlana Henry’ego sprawiła, że wcześniejsze 30-procentowe sondażowe poparcie wśród 7 milionów nie-wyborców zanurkowało  do poziomu 17 procent. Do czego z pewnością przyczyniło się arcydżentelmeńskie zwalenie winy na żonę, która – podobno bez jego wiedzy – miała wybudować saunę, piwnicę na wino i kino domowe. Takie zachowanie sprawiło, że nawet jego zagorzali zwolennicy zaczęli przebąkiwać, że to dyskwalifikuje go jako szefa administracji. Dzięki swojemu szlachetnemu postępowaniu biedny Henry zyskał przezwisko Mr Piggy.

Także jego rywala Leung Chun-yinga nie ominęły uroki walki przedwyborczej. CY Leung, nazywany Wolf Man, ambitny, przebiegły i surowy, biznesmen, rzutki działacz i poseł OZPL również musi się tłumaczyć z pewnej afery. Chodzi o konfikt interesów, bowiem kilka lat temu był osobą decydującą w komisji aprobującej budowę centrum sztuki, w którym zwycięzcą okazała się osoba związana z jego firmą. Ale ta afera (kto w końcu nie ma nic na sumieniu?!) to drobiazg w porównaniu z niechęcią jaką do Leunga czują skupieni w pierwszym sektorze magnaci. Dla nich to człowiek niepokojący – nie uczestniczy w słynnych degustacjach win, nikomu nic nie zawdzięcza i nikomu nic nie jest winien, a wolny czas spędza pracując. I jak takiemu zaufać, że dopilnuje, aby nikomu z kolegów nie stała się krzywda? Mimo swoich przywar i słabości do podziemnych przyjemności, Henry Tang to ucieleśniona stabliność i przewidywalność, a biznes to lubi najbardziej. Z drugiej strony hongkończycy zdecydowanie wolą Leunga, który w sondażach wśród mieszkańców dostaje ponad 50 procent głosów. Zdenerwowana ulica potrafi nieźle dać w kość, o czym już się przekonano w 2003 roku, kiedy ponad 700 tysięcy mieszkańców zaprotestowało przeciw wprowadzeniu nowego przepisu znacznie ograniczającego wolność słowa, zgromadzeń i organizacji. Z pomysłu się wycofano, więc od tej pory i miejscowe władze i te w Pekinie, starają się nie iść na otwartą wojnę z obywatelami Hongkongu. Tym bardziej, że to ostatnie takie wybory. Chiny obiecały, że podczas kolejnych (w 2017 roku) szefa administracji wyłonią już sami mieszkańcy w głosowaniu powszechnym.

W tej patowej sytuacji wszyscy zwrócili oczy na północ wypatrując znaków i wskazówek. Kogo namaści Pekin – skompromitowanego Tanga czy nieprzewidywalnego Leunga? Temu drugiemu zarzucano parę lat temu, że jest tajnym członkiem KPCh (choć teraz to bardziej zaleta, i że już wiele lat temu cieszył się poparciem towarzyszy z kontynentu. Znów Henry Tang podobno dostał cichą aprobatę z samej góry, ale czy nic się nie zmieniło? Roztrząsania i domysły…

I w końcu doczekano się upragnionego znaku! W zeszłym tygodniu podczas powitania członków delegacji Hongkongu wchodzących w skład Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej Chin, ciała doradczego OZPL, delfin Xi Jinping najpierw uścisnął dłoń zwolennikom Leunga, a stronników Tanga powitał jako drugich. Brzemienną w znaczenia kolejność uścisków trochę jednak przyćmiło rozsadzenie delegatów, pierwszy rząd zajeli poplecznicy Tanga, a Leungowcy zasiedli za ich plecami. Czyżby nawet Pekin nie wiedział jak poradzić sobie z tą nieciekawą sytuacją? Bo bez względu na to kogo poprą i tak ktoś będzie niezadowolony.

* Katarzyna Sarek, doktorantka w Zakładzie Sinologii Uniwersytetu Warszawskiego, tłumaczka, publicystka, współprowadzi blog www.skosnymokiem.wordpress.com.

„Kultura Liberalna” nr 166 (11/2012) z 13 marca