Łukasz Pawłowski
Nie protestujmy się pod Wawelem
Trudno powiedzieć czy decyzja o pochówku Lecha Kaczyńskiego na Wawelu była dobra czy zła. Została już jednak podjęta i doprawdy nie sposób sobie wyobrazić, by nawet liczne demonstracje mogły doprowadzić do jej cofnięcia i przeniesienia ciał pary prezydenckiej w inne miejsce – zawsze przecież znalazłbyś się ktoś, dla kogo i ono byłoby albo niewystarczająco, albo zanadto prestiżowe. Na ogólnonarodową zgodę nie ma w tym wypadku szans. Mimo to organizowanie wieców i kontrwieców nad grobami zmarłych jest, mówiąc najdelikatniej, najzwyczajniej niesmaczne. Z tym zgodzi się zapewne zarówno wielu zwolenników, i jak przeciwników Lecha Kaczyńskiego.
Zamiast więc co roku demonstrować pod Wawelem za lub przeciw pochowanemu tam prezydentowi uszanujmy istniejący stan rzeczy. Aby jednak do takich scen, jakie miały miejsce kilka dni temu, nie dochodziło w Krakowie co roku, musimy wspólnie ustalić, dlaczego prezydent Kaczyński został pochowany właśnie tam.
I tak przeciwnicy prezydenta powinni pamiętać, że w wawelskiej krypcie nie spoczywa osoba prywatna, Lech Kaczyński, którego nie lubili, z którego poglądami się nie zgadzali, który wydawał im się nieskutecznym czy po prostu złym politykiem. Nie spoczywa tam również ofiara katastrofy lotniczej – to nie z powodu tragicznej śmierci Państwo Kaczyńscy zostali uhonorowani w ten sposób. Na Wawelu został pochowany wybrany w powszechnych, demokratycznych wyborach Prezydent RP. Jako takiemu należy mu się szacunek zarówno ze strony tych, którzy na niego głosowali, jak i tych, którzy wówczas wybrali kogoś innego. Organizując pogrzeb w tak szczególnym miejscu uhonorowaliśmy przede wszystkim najwyższego urzędnika państwowego, a nie konkretną osobę, która ten urząd sprawowała.
To samo powinna zrozumieć strona przeciwna. Utrzymując, jak to czyni dzisiaj, że Lech Kaczyński zasłużył na pogrzeb na Wawelu wyłącznie ze względu na swoje wyjątkowe osiągnięcia, przeciąga konflikt w nieskończoność – niektórzy Polacy jego prezydenturę zawsze będą oceniać inaczej i nie sądzę, by z upływem lat jedna strona zdołała przekonać drugą do swych racji. Z kolei pojawiające się niekiedy twierdzenia jakoby prezydentowi ten honor należał się ze względu na rodzaj lub miejsce śmierci są najzwyczajniej niedorzeczne. Przyjmując ten tok rozumowania, w przypadku każdego kolejnego prezydenta musielibyśmy całkiem na poważnie rozważać czy typ zgonu predestynuje go do honorowego pochówku na Wawelu – makabryczne to i groteskowe.
W demokracjach o znacznie dłuższych niż nasza tradycjach procedury postępowania na wypadek śmierci prezydenta w tym organizacji i miejsca jego pochówku były wypracowywane przez lata. W ciągu ostatnich dwóch dekad w Polsce nikt się nad tą sprawą nie zastanawiał, bo to temat niezręczny i zdaje się nigdy nie ma ku temu dobrego momentu. Decyzja o pochówku Lecha Kaczyńskiego na Wawelu była precedensem, ale z tego powodu powinna zostać potraktowana jako punkt odniesienia w kolejnych tego rodzaju sytuacjach, dając początek pewnej politycznej tradycji.
A zatem zgódźmy się, by ta forma uhonorowania była proponowana rodzinie każdego zmarłego w przyszłości, demokratycznie wybranego polskiego prezydenta – niezależnie od poglądów politycznych i obozu, z jakiego się wywodził. Aby tak się jednak stało musimy nauczyć się odróżniać szacunek, jakim darzymy urząd głowy państwa, od oceny konkretnej osoby ten urząd sprawującej. W przeciwnym razie naszą polityczną tradycją staną się coroczne demonstracje pod Wawelem.
* Łukasz Pawłowski jest socjologiem, członkiem redakcji „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 171 (16/2012) z 17 kwietnia 2012 r.