Łukasz Pawłowski 

Kapitalizm, demokracja i proroctwa Lecha Wałęsy

Lech Wałęsa od lat niezmiennie krąży po Polsce i świecie – odbiera honorowe doktoraty, wygłasza przemówienia, otwiera konferencje, zaprasza na Euro, ustanawia rekordy Guinnessa w wycinaniu najdłuższych desek – a przy tym wszystkim dużo mówi. Często jego wypowiedzi z powodu wpadek językowych czy topornych żartów – jak ten o rżnięciu z żoną wypowiedziany podczas piłowania wspomnianej rekordowej deski – wzbudzają zainteresowanie co najwyżej redaktorów zapychających dziury w „Fakcie” i „Super Expressie”. Mimo to Wałęsa niekiedy mówi ciekawie – w swoim stylu, chełpliwie, arogancko, językiem najoględniej mówiąc niewyszukanym, ale ciekawie.

W przemówieniu otwierającym zeszłotygodniowe Wrocław Global Forum były prezydent wymienił trzy jego zdaniem najważniejsze zagrożenia dla obecnie panującego w świecie zachodnim (nie)porządku polityczno-gospodarczego. Wystąpienie rozpoczął od przypomnienia o swoim spotkaniu z ministrem spraw zagranicznych RFN Hansem-Dietrichem Genscherem w 1989 roku. Wałęsa, wtedy jeszcze tylko przewodniczący Solidarności, przekonywał niemieckich delegatów, że mur berliński niedługo upadnie, chociaż Genscher twierdził, że za ich życia na pewno to nie nastąpi. „Ostatecznie, powiedział Wałęsa, delegacja Niemiec musiała wrócić do Niemiec szybciej, niż planowała, bo mur właśnie padał”. Prezydent zastrzegał, że historię tę przytoczył nie po to, by się chwalić, bo chwalić się nie lubi” (ta deklaracja spotkał się z żywą reakcją publiczności), ale by podkreślić powagę wyzwań, jakie jego zdaniem stoją przed dzisiejszą Europą. Dotykają one według Wałęsy trzech głównych obszarów.

Po pierwsze gospodarka. Zdaniem Wałęsy rozwiązaniem obecnych problemów kapitalizmu jest wzmocnienie drobnych i średnich przedsiębiorców, wsparcie ich własności, a tym samym przywrócenie im poczucia sprawstwa i odpowiedzialności za świat, w którym żyją. „Musimy uwłaścić jak najwięcej ludzi, aby demagogia i populizm nie rozwaliły tego systemu” – mówił Wałęsa. „Zostawmy tych od wyścigów [chodzi tu o największe korporacje – Ł.P.], zabierzmy się za średniaków i nieudaczników. To dla nich musimy mieć plany i struktury”. Ludzie muszą ponownie poczuć się właścicielami, ponieważ własność rodzi przywiązanie. Nie jest to w literaturze przedmiotu argument nowy – o czym Wałęsa, jak sam twierdzi, nie wie, bo „dużo nie czyta” – ale o konieczności wprowadzenia „kapitalizmu średniaków i nieudaczników”, o ile mi wiadomo, nikt jeszcze nie mówił. „Jesteśmy pokoleniem wielkiej szansy” – zakończył ten wątek były prezydent. „Mamy szansę na pokój, na rozwój, na dobrobyt, ale nie na tych strukturach. Oczywiście przyszłość należy do wolnego rynku i prywatnej inicjatywy, ale nie przy takich niesprawiedliwościach”.

Po drugie, system polityczny. I tutaj postulaty Wałęsy nie były specjalnie oryginalne – domagał się większej odpowiedzialności polityków przed obywatelami – ale sposób, w jaki ten postulat chce realizować, zakrawał na political fiction. „Chipy pozakładać wszystkim politykom, aby każdego można śledzić w każdym miejscu” – nawoływał. Jego zdaniem postępujący rozwój technologii przyniesie poprawę funkcjonowania demokracji, wzmocni bowiem kontrolę wybranych przez wybierających. Programy komputerowe, które już dziś pozwalają dopasować poglądy wyborcy do poglądów i – co ważniejsze – rzeczywistych działań polityków, staną się podstawowym narzędziem dokonywania wyboru politycznego.

Wreszcie po trzecie, aksjologia, czyli pytanie o to, na jakich wartościach zostaną oparte konieczne zmiany. Z pewnością nie mogą to być wartości ograniczone państwowo lub narodowo. „Przecież to niemożliwe – mówił Wałęsa – by każde państwo miało swój fundament”. Wspólnota międzynarodowa nie może również opierać się na cienkiej warstwie instytucjonalnej, sprowadzającej kontakty międzynarodowe wyłącznie do współpracy gospodarczej. „Połowa ludzi, których spotykam na konferencjach na całym świecie, mówi mi mniej więcej tak: «Nie ma co kombinować – budujmy na wolnościach, wolnym rynku, a prawo niech tego pilnuje». Druga połowa odpowiada, że w ten sposób niczego nie uda się osiągnąć. Należy oprzeć się na wartościach, które wyciągniecie z różnych religii, z ludzi niewierzących itd.”. Wałęsa zadeklarował przynależność do tej drugiej połowy.

A co jeśli powyższe zmiany nie zostaną wprowadzone? „Musicie przemyśleć ten model kapitalizmu. Jeśli wam się uda, będę ostatnim rewolucjonistą, będę miał pomniki i niezgorszą emeryturę. Jeśli się nie uda, będą następne rewolucje, a ja zostanę zmieciony jak przede mną wielu innych”.

* Łukasz Pawłowski, doktorant w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, członek redakcji „Kultury Liberalnej”. 

„Kultura Liberalna” nr 178 (23/2012) z 5 czerwca