Komentarz do reportażu „„Kapitaliści”? „złodzieje”? Mali przedsiębiorcy na co dzień” [link]
***
Mali i średni przedsiębiorcy tworzą znakomitą część naszego PKB – tak można powtarzać do znudzenia. Tworzą konsekwentnie – mimo wszystko i dla wszystkich.
Są różni. Jednym biznes kręci się bez zarzutu. Inni – bez zbędnych wyrzutów sumienia – „oszczędniej” przestrzegają przepisów podatkowych. I jedni, i drudzy z nawałem przepisów jednak nie wygrają. To one w końcu – nuda, nuda, nuda! – są najważniejsze.
Do znudzenia można powtarzać, że przepisy podatkowe nie zachęcają do prowadzenia biznesu. Minister finansów przecież wie, że byłoby mu trudniej związać budżetowy koniec z końcem, gdyby zmienić – na przykład – zasady rozliczania VAT. Niby logika mówi, że podatek od faktury powinno zapłacić się dopiero wtedy, gdy zapłacona zostanie sama faktura, ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie logicznie. A jakby owe przepisy zostały uproszczone, to kto wie, co by było?
Nikt też nie powiedział, że musi być sprawiedliwie. Na przykład matka Polka matce Polce nierówna. Ta na etacie nie jest tak swobodna jak samozatrudniona. Ta druga po urodzeniu dziecka winna od razu odwieźć je do domu, a następnie szybko realizować zlecenia, by zarobić na pieluchy dla nowego Obywatela.
A przecież – i znowu banał – ułatwiając życie ludziom przedsiębiorczym, można załatwić żywotne interesy całego Narodu (na przykład zadbać o dzietność). Można, ale nie trzeba. Cały Naród, a właściwie jego reszta, może, choć nie musi, zdawać sobie sprawę, że prowadzenie biznesu wcale nie jest tylko usłanym różami życiem dającym nieosiągalne dla ogółu społeczeństwa przywileje (ot choćby możliwość kupowania na fakturę benzyny do samochodu). To odpowiedzialność (jak w każdej pracy), codzienne wyrzeczenia (to już zależy, kto na co może sobie pozwolić), ciągłe tworzenie, ciągłe gonienie, ciągłe oczekiwanie (na lepsze czasy). A jeśli ktoś myśli, że mali i średni przedsiębiorcy oczekują, że ktoś przyjdzie z pomocą (a może wreszcie rząd?), dając żywą gotówkę jako wsparcie, to oczywiście się myli. Bo i rząd nie przyjdzie (o czym przedsiębiorcy dobrze wiedzą), a i oni na taki prezent nie czekają. I to można powtarzać: ludzie robiący mały biznes czekają jedynie na nieutrudnianie życia. Opłacenie nieszczęsnego VAT-u albo jego szybszy zwrot (walka z zatorami płatniczymi) byłoby przyjęte z uznaniem (i niedowierzaniem). I tak do znudzenia.
Tylko ci nasi przedsiębiorcy jakoś nie tracą zapału.