Marcin Król
Nic jeszcze nie wiadomo
Nie wiemy, czy i do jakiego stopnia internet wpłynie na stan prasy i mediów. Podobnie jak jeszcze nie wiemy bardzo wiele o innych ewentualnych skutkach internetu. Na przykład ci, którzy dostrzegają w nim szansę dla demokracji, nie widzą, że może to być również okazja do zradykalizowania indywidualizmu, który z demokracją nie ma nic wspólnego.
Oczywiście internet wpłynie na tryb podawania wiadomości, ale to jest tylko jedna z funkcji czwartej władzy. Natomiast jestem zagorzałym przeciwnikiem blogów, które uważam, za gorsze tekściki czy felietony pisane z mniejszym poczuciem odpowiedzialności za słowo.
Otóż w interpretowanie informacji wymaga poważnego wysiłku i odpowiednio długiego przekazu. Ja na razie nie lubię czytać długich tekstów w Internecie, a ponadto wygodnie jest czasem je sobie wyciąć i schować we właściwe miejsce. Wiem, że można to także zrobić w komputerze, ale nie sądzę by równie wygodnie.
Więcej zależy od prasy i jej postępowania niż od samego internetu. Jeżeli w konkurencji z internetem będzie zniżać się coraz bardziej do poziomu tabloidów, to przegra. Jeżeli będzie poważniała – to wygra.
Wiem, że dochodzi tu kwestia pieniędzy za reklamę, ale mało się mówi o tym, że także świat reklamy się zmienia, że staje się ona coraz bardziej nastawiona na konkretne grupy ludzi, a nie na wszystkich. Być może więc umiejętne produkowanie gazet powoli przyciągnie reklamę a za nią pieniądze adresowane do czytelników gazet, o jakich mówimy, czyli do inteligentów.
Wszystko jest możliwe i na razie nie ma mądrych.
* Marcin Król, profesor historii idei.
„Kultura Liberalna” nr 190 (35/2012) z 28 sierpnia 2012 r.