Wojciech Kacperski

Na ziemi, pod ziemią, a może w powietrzu, czyli o tym jak będziemy się przemieszczać w przyszłości po miastach

Miasta nie „rozgrywają się” tylko na poziomie ulicy. Współcześnie ich życie toczy się zarówno pod nią, jak i wysoko nad nią. Wspominała o tym jakiś czas temu Joanna Kusiak, rozważając przywrócenie miejskich dachów dla mieszkańców. Wyjścia na szczyty naszych domów, bloków, kamienic być może jeszcze długo pozostaną zamknięte dla wszystkich chętnych (choć idea – przyznajmy to – jest piękna), dużo jednak wskazuje na to, iż znaczenie ulicy jako jednego z najważniejszych elementów tworzących „miejskość”, ulegnie zmianie. Miasta przestaną „dziać się” tylko na jednym poziomie, pójdą w dół oraz w górę. Już się to zresztą zaczęło – sieć metra i przejścia podziemne, to tylko niektóre z wyznaczników następującego procesu: funkcje ulicy będą spełniać także inne przestrzenie.

Im bardziej miasta pną się w górę, tym więcej ludzi i samochodów jest na ulicach. Im większe zatłoczenie jezdni i chodników, tym bardziej potrzebne jest utworzenie alternatywnych dróg, biegnących nad ziemią lub pod nią. W Hong Kongu, jednym z najwyższych i najgęściej zabudowanych miast świata, powstała niezależna sieć dróg, którymi można przemieszczać się nie dotykając w ogóle ziemi, zarówno nad jej powierzchnią, jak i pod nią. Sieć tych dróg powstawała przez ostatnie 50 lat, niekiedy w sposób zupełnie nieformalny, tworząc nowy rodzaj przestrzeni publicznej. Sprowokowało to nawet kilku badaczy do stworzenia swoistego przewodnika po tych ścieżkach. W Nowym Jorku, z kolei, w związku z błyskawicznie przyrastającą liczbą nowych mieszkańców, w ramach strategii rozwoju miasta do roku 2030, zaczęto rozpatrywać możliwość „wzniesienia” miasta ponad poziom ulicy, nadbudowania istniejących niskich domów wyższymi oraz utworzenia alternatywnych dróg pomiędzy nimi. Ludzie mogliby dzięki temu przemieszczać się swobodnie, bez konieczności schodzenia na ulicę. Jest to pomysł utworzenia jak gdyby kolejnego „piętra” miasta, pomysł idący w kierunku wizji metropolii przyszłości, które znamy z filmów science fiction. Czyżbyśmy byli już tak blisko?

Ktoś mógłby powiedzieć, że tego rodzaju rozwiązania są może ważne dla światowych metropolii, ale dla polskich miast wydają się jednak zupełnie oderwane do rzeczywistości. Nie jest to do końca prawda. Już bowiem w latach 70. planowano w Warszawie stworzenie „sieci łączników” między budynkami w okolicach budowanego Dworca Centralnego.

(„Nowa architektura polska. Diariusz lat 1971-1975″ T. Przemysław Szafer, str. 232 ”, fot. za [link])

Sieć ta miała przede wszystkim zadanie lepszego połączenia budynku dworca z okolicą, gdyż już w tym czasie przewidywano, że szerokie arterie otaczające jego budynek skutecznie odetną go dla pieszych. Nie pomylono się, jednak zwyciężyło rozwiązanie pomniejsze, czyli przejścia podziemne wokół samego dworca. Z sieci, która mogła malowniczo przechodzić nad ulicami i z której można by było podziwiać miasto, nie pozostało nic, prócz planów, przygotowanych miejsc na wzniesionych już budynkach, z których miały wychodzić projektowane kładki i nadziei, że może kiedyś zostaną zrealizowane. Budowa „Złotych Tarasów” jednak ostatecznie pogrzebała ten projekt, swoją konstrukcją zupełnie zaburzając możliwy przebieg przyszłych kładek.

Warto w tym miejscu zastanowić się jeszcze, czy tego rodzaju rozwiązania muszą oznaczać niechybną śmierć dla ulicy. Niekoniecznie. Tradycyjnie utrzymane ulice mogą współistnieć wraz z systemem kładek oraz przejść podziemnych. Wszystko zależy od tego, jak skutecznie będziemy walczyć z ruchem samochodowym w naszych miastach. Ta walka jest niestety z gruntu skazana na niepełne zwycięstwo, ponieważ – jak przekonywał niedawno na jednym ze swoich wykładów Edwin Bendyk – nie uwolnimy naszych miast od samochodów w zupełności. Dlatego sieć kładek lub przejść podziemnych może w takiej perspektywie okazać się przydatna. Warto pamiętać jednak, iż w ich wypadku kluczowym słowem jest „sieć”, ponieważ wykorzystanie kładek lub przejść podziemnych jako rozwiązań punktowych wpływa dezintegrująco na istniejące naziemne sieci komunikacyjne. Wpływa również negatywnie na nasz odbiór miasta, kiedy się po nim przemieszczamy.

* Wojciech Kacperski, student filozofii i socjologii UW. Miejski przewodnik po Warszawie. Stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”.

„Kultura Liberalna” nr 193 (38/2012) z 18 września 2012 r.