0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Spacerując > KUSIAK: Nad ziemią...

KUSIAK: Nad ziemią nie musi znaczyć nad miastem. Miasta i bezpieczeństwo

Joanna Kusiak

Nad ziemią nie musi znaczyć nad miastem. Miasta i bezpieczeństwo

Miasta są nieskończone. Zazwyczaj wydaje nam się, że poznaliśmy miasto, jeżeli wystarczająco długo krążyliśmy jego ulicami, zaglądając w podwórka złych i dobrych dzielnic. Uprzywilejowanie poziomu zero, czyli perspektywy przechodnia albo przejezdnego (tramwajem/samochodem/rowerem), a czasem wręcz utożsamienie miasta z perspektywą ulic, jest wynikiem jej dominacji w sferze praktycznej miejskiej egzystencji. Ulica wydaje się pierwotna nie tylko dla doświadczenia miasta, ale – tym bardziej – dla doświadczenia miasta na sposób dynamiczny. Oczywiście znamy widoki miast z okien samolotów i z tarasów widokowych, spojrzenie ma jednak wtedy charakter zewnętrzny, ogarniający miasto niczym nieruchomy obrazek, mandalę albo skyline. O tym, że to nieprawda, wiedzą i wiedzieli zarówno parkourowcy, jak i warszawscy powstańcy oraz dysydenci z NRD, uciekający kanałami albo tunelami metra. Ekstremalne sporty, jak i ekstrema historii politycznej miast nie powinny prowadzić nas do błędnego przekonania, że udanie się na miejski spacer, pod lub nad regularną ulicą, musi mieć w sobie cokolwiek ekstremalnego.

W Berlinie prawie wszystkie dachy są otwarte. Jeśli uda nam się przekonać głos w domofonie, żeby wpuścił nas do budynku, wystarczy tylko wspiąć się po schodach na górę i wypróbować kolejno wszystkie dostępne drzwi i drabiny. Dachy berlińskie nie tworzą „alternatywnego miasta”, „innego Berlina” ani „ukrytych światów”. Dachy berlińskie są częścią Berlina codziennego. W dzielnicach klasycznych kamienic na wschodzie i na zachodzie miasta można spacerować dachami wzdłuż całych pierzei ulic, płynnie przechodząc z domu na dom, mijając kominy, a na kominach street art (właśnie street art., a nie roof art. – poziom dachów też może być miejską aleją), sąsiadów, którzy wynieśli na dach domową kolację i butelkę wina. Po drugiej stronie ulicy ktoś może akurat kręcić film, przebierać się (znów za kominem) przed sesją zdjęciową albo pielęgnować ogródek (ogrody na dachach, poprawiające miejskie powietrze i izolację cieplną budynku, są szczególnie popularne w zachodniej części miasta). Z kolei przestronne dachy wielkopłytowych bloków zwykle oferują dużo więcej przestrzeni, zarówno na opalanie się, jak i na solidną imprezę urodzinową. Nie mówiąc już o widokach, jakie roztaczają się z dziesiątego albo i szesnastego piętra. Z góry dużo lepiej widać geometryczną lub chaotyczną siatkę ulic, regularności ruchu samochodowego, trajektorie pieszych i rowerzystów. Miasto nie jest statycznym obrazkiem, a i my pozostajemy aktywni, biorąc udział w ruchu, który odbywa się ponad ulicą, ale ciągle w mieście – wcale nie ponad miastem. Tak jak z chodnika zaglądamy czasem w okna mieszkańców parteru, tak i dachy mają swój odpowiednik miejskiego voyeryzmu, miejskiej flâneuriei miejskiej rozrywki. Dachy mogą być przestrzenią publiczną, tak samo jak ulica. Dlaczego w Polsce nie są?

Z góry należy zastrzec, że w Berlinie – mieście otwartych dachów – wcale nie ma większej liczby wypadków albo samobójców, wybierających skok z łatwo dostępnego dachu. I zdecydowanie nie jest tak, że mieszkańcy Berlina są bardziej rozsądni od mieszkańców Warszawy czy Wrocławia – być może jest nawet odwrotnie. Zamknięte dachy są wyrazem tej samej polityki, co zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych: konserwatywnej polityki braku zaufania, opierającej się na założeniu, że jeżeli obywatel – zarówno dosłownie, jak i w przenośni – może spaść lub się stoczyć, to niechybnie to uczyni. Tymczasem regulacje społeczne opierają się na logice podobnej do zakazów rodzicielskich – wiadomo, że nikt nie upija się na szkolnych imprezach tak doszczętnie, jak Ci, którzy w domu nie dostali nigdy kieliszka wina. Tysiące barierek, znaków zakazu i kłódek paradoksalnie powodują zmniejszenie czujności i zrzeczenie się odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo. Bo „zakaz wstępu” jest czymś jakościowo innym niż „wstęp na własną odpowiedzialność”. Mieszkańcom polskich miast odbiera się w dużej mierze możliwość bycia odpowiedzialnymi za przestrzeń i za samych siebie w przestrzeni.

Od niedawna mamy okazję się przekonać, że zniesienie zakazu siadania na trawie w miejscach publicznych nie przyczyniło się do masowego zadeptywania zieleni miejskiej. Problem bezpieczeństwa w mieście jest nie tylko problemem materialnym, ale i mentalnym. Wiadomo skądinąd, że odkąd wolne media w latach 90. zaczęły podawać informacje o przestępstwach, zwiększyło się poczucie zagrożenia, choć nie zwiększyła się liczba przestępstw. I odwrotnie – bo czy ktokolwiek jeszcze wierzy, że zakaz picia alkoholu zmniejszył liczbę pijących? Często to, co wydaje się ekstremalne, wydaje się takie tylko z poziomu zero, z poziomu status quo, który na mocy przyzwyczajenia uznajemy za jedyny. Tym, co nas omija, jest zarówno pewna forma społecznej dojrzałości, jak i widok zachodzącego słońca wśród anten na Mokotowskiej.

* Joanna Kusiak, doktorantka Instytutu Socjologii UW, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 83 (33/2010) z 10 sierpnia 2010 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 83

(33/2010)
10 sierpnia 2010

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj