Jakub Karczewski
O spełnianiu marzeń. „Jesteś Bogiem” Leszka Dawida [List do redakcji]
Życzenia „spełnienia marzeń” są tak oklepane, że aż wstyd je powtórzyć. Słyszane w dzieciństwie i młodości budzą nadzieję, słyszane trochę później – nierzadko gorycz. To „trochę później” zaczyna się w chwili wchodzenia w dorosłość, a więc wtedy, kiedy trzeba stopniowo zacząć żyć życiem prawdziwym, codziennym, pełnym decyzji do podjęcia i obowiązków do wykonania. Pierwsze poważne zmagania z codziennością to jeden z głównych wątków filmu „Jesteś Bogiem”, opowiadającego historię Magika, Fokusa i Rahima, członków grupy Paktofonika.
Okres wchodzenia w dorosłość, ten obóz adaptacyjny do prawdziwego życia, to czas, w którym marzenia, nadzieje, pragnienia i inne głupstwa trzeba odłożyć na później (prawdopodobnie – na nigdy) i zająć się zdobywaniem umiejętności praktycznych, niezbędnych do dorosłego życia – wykonywania nudnej (ale przecież stabilnej) pracy od 8 do 16, wypełniania prostych domowych obowiązków, oglądania idiotycznej telewizji, celebracji rodzinnych spotkań. Główni bohaterowie nie kwapią się do zdobywania tych umiejętności, toteż teściowa Magika, kobieta dorosła od dawna i dawno temu przez codzienność pochłonięta, rezygnuje z oklepanego „spełnienia marzeń” i w dniu ślubu życzy swojemu zięciowi, aby pamiętał, że „marzenia i szczęście w życiu to nie zawsze to samo”. A na czym to szczęście ma polegać? Zdaje się, że na wzięciu ślubu, wychowaniu dzieci, chodzeniu spać i wstawaniu o tej samej godzinie i na dopełnianiu innych obrzędów codzienności. Ta wizja szczęścia nie pociąga głównych bohaterów. Zresztą nie tylko ich – kiedy Magik pyta żonę, wepchniętą do prawdziwego życia przez nieoczekiwane macierzyństwo, co u niej słychać, ona odpowiada: „Normalnie. Nic”. Magik, Fokus i Rahim temu „nic”, najlepiej chyba podsumowującemu codzienność, nie chcą poddać się bezrefleksyjnie. Dlatego też zadają banalne (tylko w formie) pytania, takie jak „na czym ci w życiu zależy?”. Dlatego też pewnie doświadczają „pierdolonej schizofrenii”. O tym wszystkim opowiadają w swoich utworach – „uczę się sztuki życia, / hip hop to mój sensei”. I chyba tym trafiają do publiczności, do swoich rówieśników, dzięki temu zdobywają popularność. Kiedy wreszcie pojawiają się pierwsze poważniejsze sukcesy muzyczne, kiedy marzenia zaczynają się urzeczywistniać, codzienność ciągnie ich w dół, odbiera radość – „w jakiej ciąży?”, „jak ty to sobie wyobrażasz? Z czego będziecie żyli?”, „– a kasa? – później”, „jak wam się układa?”, „wnoszę o rozwód”, „nienawidzę cię”, „babcia mi umarła”, „przez całe życie robię rzeczy, których nienawidzę, a jak wreszcie chcę zrobić coś, co chcę, to mi, kurwa, nie wolno?!”, „nie mogę już tak, stary, nie dam rady”.
Wbrew temu, co wielu myślało o hiphopowcach, okazuje się, że członkowie Paktofoniki nie tylko przeklinają, golą głowy na zero oraz noszą spodnie z opuszczonym krokiem i za duże koszulki, lecz także mają coś do powiedzenia. Mało tego, nie są to agresywni i pozbawieni jakichkolwiek zasad moralnych młodzieńcy, na których widok przechodzi się na drugą stronę ulicy, ale ludzie cechujący się dużą wrażliwością. Magik nie odrzuca roli ojca, z czułością zajmuje się synem. Rahim i Fokus są silnie związani ze swoimi rodzinami; ten drugi troskliwie opiekuje się babcią i płacze po jej śmierci. Jak to pogodzić ze stereotypowym wizerunkiem młodych gniewnych? Co więcej, wszyscy trzej dają się poznać jako ludzie uczciwi, którzy nie kradną, nie kupują pirackich płyt i nie chcą rymować cudzych tekstów, choćby chodziło o wiersze Adama Asnyka. A Magik to prawdziwy artysta – charakteryzuje się nieprzeciętnością, nie zależy mu na sławie, uznaniu ani nagrodach, najważniejsza jest dla niego twórczość. Kolejny przykład zbyt pochopnej i niesprawiedliwej oceny twórców i ich twórczości? Chyba tak. Film te pochopność i niesprawiedliwość pozwala zauważyć.
Magik, Fokus i Rahim chcieli być bogami – tymi, którzy potrafią okiełznać codzienność i którym udaje się urzeczywistnić życzenia „spełnienia marzeń”. Czy chcieli niemożliwego? Przynajmniej próbowali sprawdzić, czy to niemożliwe. Tym, którzy właśnie sprawdzają, tym, którzy zastanawiają się, czy sprawdzić, a także tym, którzy już sprawdzili, film „Jesteś Bogiem” niewątpliwie warto polecić.
„Kultura Liberalna” nr 199 (44/2012) z 30 października 2012 r.