Jacek Wakar
Warszawa według Celińskiej
Powiem od razu – „Nowa Warszawa” Stanisławy Celińskiej, płyta nagrana wraz z Bartkiem Wąsikiem oraz zespołem Royal String Quartet, jest wydarzeniem niezwykłym. Projektem, który łączy w sobie muzykę, literaturę tonów wysokich i bruku oraz (zapewne) niecodziennej barwy teatr. O tym ostatnim piszę w trybie warunkowym, bo pierwszego z promujących wydawnictwo koncertów nie widziałem. Słyszałem tylko opowieści powodujące, że następnej okazji już na pewno nie przepuszczę.
Celińska wielu kojarzy się z początku z kinem. Z Andrzeja Wajdy „Krajobrazem po bitwie”, gdzie jej świetna rola nie została chyba należycie doceniona, a potem z jego „Pannami z Wilka”. Z „Nocami i dniami” Jerzego Antczaka, a potem dziesiątkami innych, mniej już zazwyczaj znaczących tytułów. Przed laty zjawiskowo piękna, dziś bez strachu i bez czułostkowości ogrywa swą fizyczność. Życie odcisnęło na niej swe piętno, jest być może pierwszą polską aktorką, która szczerze i bez ogródek opowiedziała o swej zwycięskiej walce z alkoholowym uzależnieniem. To wszystko słychać w tej muzyce, wszystkim tym naznaczony jest jej głos. Nie do pomylenia z jakimkolwiek innym.
Ostatnie lata to rozkwit Celińskiej, gdy idzie o sceniczne kreacje. Odnalazła swe miejsce w Nowym Teatrze (który jest też producentem płyty), stając się jedną z ikon spektakli Krzysztofa Warlikowskiego. Piorunujące wrażenie robiła już w „Oczyszczonych” jako oddająca swe niemłode ciało kobieta z peep show. Pamiętam, Janusz Majcherek napisał o tej roli, że była aktem całkowitym, wyrazem poświęcenia dla sztuki absolutnie niezwyczajnym. I porównywał aktorstwo Celińskiej w „Oczyszczonych” do obecności Ryszarda Cieślaka w „Apocalypsis cum figuris” Jerzego Grotowskiego. Przyznaję, że Cieślaka widziałem tylko w zapisach filmowych i na ten rodzaj scenicznego istnienia pozostałem nieczuły. Na Celińską w „Oczyszczonych” patrzyłem zaś przez pryzmat całego przedstawienia, które nigdy nie stało się „moim” Warlikowskim. Zupełnie inna sprawa z „Krumem” na przykład, w którym zagrała Stanisława Celińska matkę tytułowego bohatera (wcielał się w niego Jacek Poniedziałek). W ich relacji była miłość wypierana przez wzajemne rozczarowanie i zniecierpliwienie: pełna paleta barw. Wspaniały był również epizod Rabina w „Aniołach w Ameryce”, od Celińskiej nie można było oderwać oczu. A sekwencja, kiedy uczy salsy porywając do tańca cały zespół Nowego Teatru w ostatnich „Opowieściach afrykańskich według Szekspira”? Była w niej radość wbrew wszystkiemu i absolutne zjednoczenie widzów i aktorów. Istny cud w pełnym wątpliwych jednak rozwiązań widowisku.
„Nowa Warszawa” zaś nie opuszcza mnie od kilku dni. Działa jak narkotyk. Płyta kończy się i zaczyna na nowo. Piorunująca jest to muzyka, bowiem wyzbyta śladu chęci podobania się. Słusznie pisze we wkładce do albumu Piotr Gruszczyński, że jest to nowa warszawska polifonia. Opowieść, której można słuchać na wyrywki, ale lepiej jednak w całości. Wtedy jest tym, czym jest. Pieśnią miłosną na cześć miasta i poświęconym mu epitafium. Wreszcie, w najbardziej przejmujących fragmentach, requiem dla Warszawy. Wszystko bez zbędnej nuty ani cienia fałszu.
Taka „Warszawa” powiedzmy. Znamy ją doskonale z interpretacji Muńka Staszczyka i T.Love – „Zielony Żoliborz, pieprzony Żoliborz” i wszystko jasne. Otóż nie. Celińska robi z „Warszawy” song o ponownych narodzinach do życia, jakie swojego czasu stały się jej udziałem. Albo „Bal na Gnojnej”, który zabarwia grozą. „Sen o Warszawie”, zniszczony przez kolejne artystyczne i kibicowskie interpretacje, tu brzmi tak, jakbyśmy słyszeli go po raz pierwszy. Nawet „Taka Warszawa”, śpiewana niegdyś przez Bajm i Beatę Kozidrak, dzięki wykonaniu Celińskiej, zyskuje nieoczekiwaną szlachetność.
Nie umiem opisać tej płyty, bowiem szalenie trudne, a właściwie niemożliwe jest opisywanie wrażeń. Wiem tylko tyle, że Stanisława Celińska, dotąd kojarzona z songiem o sprzątaczce oraz słynną „Stop klatką”, objawia na niej całkiem nową twarz. Jest w niej i pazur i łagodność, niezwykłe pogodzenie z życiem. I to jest prezent od Celińskiej. Kiedy się słucha „Nowej Warszawy”, te emocje stają się naszym udziałem. Proszę sprawdzić. To działa niezawodnie.
* Jacek Wakar, szef działu Publicystyki Kulturalnej w Drugim Programie Polskiego Radia.
„Kultura Liberalna” nr 205 (50/2012) z 11 grudnia 2012 r.