Marcin Dobrowolski

Europejskie zamieszania

Pięćdziesięciolecie podpisania traktatu elizejskiego obchodzone było w atmosferze godnej filmu romantycznego z lat 80. – pisze „Die Welt”. François Hollande i Angela Merkel (Merkollande) rozwiali podejrzenia jakoby francusko-niemiecka przyjaźń przeżywała kryzys. Prezydent i pani kanclerz znowu są na ty, Angela Merkel ponownie z zadowoleniem powitała francuską interwencję w Mali. Ale, jak pisze dziennik, „ciągłe wracanie do tej samej sprawy coraz gorzej się sprzedaje”.

„Granat odbezpieczony”, „Zaczęło się”, „Kij w mrowisko” – tak europejska prasa komentuje przemówienie (23.01) premiera Wielkiej Brytanii dotyczące stosunków między jego krajem a Unią Europejską. Możliwość opuszczenia UE przez Wielką Brytanię wywołuje rozmaite reakcje – od oburzenia, aż po pewne zrozumienie. W Paryżu „Les Echos” wyraża opinię, że przemówienie, wygłoszone przed biurem korporacji Bloomberg, stanowi „niebezpieczną grę”. Dziennik gospodarczy nie waha się porównać premiera do jego poprzedniczki: „Tak jak to w swoim czasie czyniła Margaret Thatcher, David Cameron nie troszczy się o wspólny interes, jakim jest budowanie europejskiej potęgi gospodarczej – jak i również niezbędnej jej siły politycznej”. W Sztokholmie „Svenska Dagbladet” zauważa, że Cameron nie jest jedynym europejskim przywódcą, wyrażającym myśl, iż „przystąpienie do UE nie powinno być równoznaczne z zakupem biletu na pociąg widmo, który nie zatrzymuje się na żadnej stacji i pędzi w nieznanym kierunku”. Z kolei amsterdamski „De Volkskrant” apeluje o rozsądną ocenę polityki brytyjskiej zauważając, że: „W przypadku gdy państwo członkowskie zechce wycofać się z niektórych umów, znajdą się z pewnością inne kraje, które także zaczną odrzucać to, co im nie pasuje […]. Ponadto brytyjska inicjatywa daje Brukseli temat do przemyśleń i byłoby szaleństwem spieszyć się z projektami integracyjnymi, jeżeli mają one być zagrożeniem dla jedności Unii Europejskiej”

Tak jak włoskie określenie banca rotta (złamany, zniszczony stół wekslarza wymieniającego pieniądz) stało się synonimem upadłości i weszło do potocznego języka, tak zamieszanie związane z jednym z najstarszych italskich banków może się stać znakiem końca pewnej finansowej epoki. Mowa o założonym w roku 1472 banku Monte dei Paschi, który przyczynił się do tego, że Siena stała się miastem wzorcowym pod względem jakości życia i zarządzania. Utrudniona byłaby próba opisania skomplikowanych relacji samorządowo-kościelno-bankowych, które zarysował w „La Stampa” znakomity dziennikarz Gianluca Paolucci. Dość powiedzieć, że w świadomości sieneńczyków bank istniał zawsze, tak jak ich rodzinne biznesy, które współfinansował. Niezależnie więc od sympatii politycznych, był on zwornikiem łączącym komunistów z chadekami, Kościół z lokalną lożą masońską. „Tatuś Monte”, jak wszyscy go nazywali. Albo „dojna krówka”, dojona przez każdego, jak dodają złośliwcy. A tego mleka do wydojenia było – czas przeszły jest tu konieczny – dla wszystkich w bród.  W latach 1995-2010 sama tylko Fundacja rozdała ok. 2 miliardy „na obszarze całego miasta” – na drogi, renowacje, obiekty sportowe i stowarzyszenia wolontariuszy. Zabawa urwała się rok temu, kiedy okazało się, że Fundacja stoi na skraju przepaści. Później wszystko zaczęło się walić. Oszczędności wymuszone przez deficyt w ostatnich dniach spowodowały cięcia wydatków i subwencji. Ofiarą padł klub piłkarski AS Siena (według przecieków dotację obniżono z czterech do dwóch milionów) oraz klub koszykarski Mens Sana – koszykówka jest prawdziwą pasją sieneńczyków – zamiast 12 milionów dostanie cztery. Ale cięcia dotknęły także dwustupięćdziesięciotysięczną subwencję na Palio [tradycyjny wyścig koni wokół Piazza Grande w sierpniu] – po 15 tysięcy na dzielnicę. Niby mała suma, ale o wielkiej wartości symbolicznej. Skończyła się pewna epoka, zauważają sieneńczycy i proszą o zrozumienie ich złości. Wszak dobrobyt trwał w mieście od pięciu i pół stuleci…

I na koniec pozytywne informacje, które płyną z pierwszej strony „Les Echos”. 278 europejskich banków zwróci bowiem Europejskiemu Bankowi Centralnemu 137 miliardów euro, czyli jedną trzecią 489 miliardów pożyczonych dzięki mechanizmowi wprowadzonemu przez prezesa EBC Mario Draghiego pod koniec 2011 roku. Przedterminowy zwrot pożyczki ma świadczyć o dobrej kondycji instytucji takich jak banki hiszpańskie, które jako jedne z pierwszych dokonają tej operacji.

* Marcin Dobrowolski, dziennikarz i producent radiowy. Pracuje w Radiu PiN.

„Kultura Liberalna” nr 212 (5/2013) z 29 stycznia 2013 r.