Marcin Dobrowolski

Korzyści z unii wszelakich

Co właściwie zrobiła dla nas Europa? – pyta poniedziałkowy (4.02) „The Independent”  i odpowiada, że całkiem dużo. Artykuł ukazał się po tym, jak grupa brytyjskich euroentuzjastów założyła stowarzyszenie mające na celu zmianę opinii Wyspiarzy o Wspólnocie. Wiele korzyści płynących z bycia krajem unijnym jest namacalnych i Zjednoczone Królestwo nie jest tu wyjątkiem. „Są pieniądze na projekty infrastrukturalne, których – w odróżnieniu od większości pozostałych państw UE – nie mamy zwyczaju anonsować dziękczynnymi tablicami. Są liczne standardy do przestrzegania, czyniące nas częścią bloku politycznego, który wyrósł na globalnego regulatora. Dla eurosceptyków jest to «brukselska biurokracja»; my wolimy o tym myśleć jako o bilecie wstępu do cywilizacji” – pisze Mary Dejevsky. Dalej wspomina: „Do dzisiaj pamiętam, jak koleżanka z klasy w podstawówce pojechała na wakacje do Hiszpanii. Była to taka nowość, że nauczycielka kazała nam zbudować model areny do walk byków. A dzisiaj? Nie ma powrotu do tamtej zaściankowości”. Czy tego chcemy czy nie, Brytania jest częścią zjednoczonej Europy – taki wniosek płynie z poniedziałkowego felietonu.

Utworzenie transatlantyckiej strefy wolnego handlu przyniosłoby Stanom Zjednoczonym i Europie znaczne korzyści, przekonuje Gabor Steingart, redaktor naczelny gazety „Handelsblatt” (1.02). Stowarzyszenie państw oparte na wspólnych ideałach i interesach, żyjące z wolnego handlu nie jest zerwaniem z dotychczasowym rozwojem obu kontynentów, a raczej jego kontynuacją – czytamy już na pierwszej stronie. Co więcej, byłby to sygnał wolności wysłany do krajów, takich jak Chiny, w których szerzy się kapitalizm państwowy.

Okładkę „The Economist” (1.02) ozdobił wizerunek niezbyt urodziwego Wikinga z podpisem „The next supermodel”. Dziennikarzowi magazynu kraje nordyckie wydają się bowiem idealnym wzorcem do naśladowania. Szwecja, Dania, Norwegia i Finlandia zajmują wysokie miejsca we wszelkich rankingach, poczynając od konkurencyjności gospodarczej, a kończąc na służbie zdrowia czy poczuciu szczęścia. Udaje im się uniknąć zarówno gospodarczego uwiądu krajów południowej Europy, jak i skrajnych nierówności właściwych Ameryce. Wreszcie, kraje te proponują projekt reformy sektora publicznego, mający uczynić go wydajniejszym i bardziej elastycznym, któremu w najbliższych latach będzie się bacznie przyglądał świat.

Na koniec wieści z Ankary. Jak donosi „Milliyet” (31.01) wobec opieszałości Unii Europejskiej w sprawie akcesji jego kraju, premier Turcji grozi integracją z kim innym, choćby z Szanghajską Organizacją Współpracy (SCO). Nawet jeśli to tylko blef, odzwierciedla rosnącą niecierpliwość Ankary. Jest to oczywiście zagadnienie wymagające wielu przemyśleń i dyskusji, ponieważ prowadziłoby do zmiany pozycji Turcji, która odwróciłaby się od Zachodu ku Azji i Rosji. Tym samym znalazłaby się w zupełnie nowej sytuacji w kwestiach polityki zarówno wewnętrznej, jak i zagranicznej. Nie wiadomo jednak, czy Rosja i Chiny chcą Turcję, członka NATO, w swojej organizacji. Jeśli tak, to pozostaje pytanie, czy NATO zaakceptuje taki stan rzeczy. Czy wybór Szanghaju rzeczywiście jest dla Turcji lepszy? Kwestia jest warta rozwagi. Wszak UE, mimo obecnego kryzysu, zachowuje niezaprzeczalną przewagę w różnych obszarach, takich jak wartości demokratyczne i integracja gospodarcza. Oczywiście, nie jest bez znaczenia, by Turcja, poprzez swoją politykę zagraniczną, rozwijała współpracę z organizacjami takimi jak SCO, ale należy dobrze rozważyć konsekwencje, jeśli oznaczałoby to odwrócenie się plecami do Zachodu. W każdym razie tematem żartów to już nie jest.

* Marcin Dobrowolski, dziennikarz i producent radiowy. Pracuje w Radiu PiN.

„Kultura Liberalna” nr 213 (6/2013) z 5 lutego 2013 r.