Na tym forum przedstawiali swoje badania znawcy Chin, gdzie setki milionów ludzi przenoszą się co roku ze wsi do wielkich miast – i gdzie parę dni temu władza ogłosiła konieczność przeniesienia kolejnych dwóch milionów biedaków z niedostępnych terenów górskich. Historyk z Niemiec przypomniał dziedzictwo powojennych zmian granic oraz artykułu 116 niemieckiej konstytucji, gwarantującego obywatelstwo Niemcom z różnych krajów. Za pośrednictwem Skype’a wypowiadała się młoda antropolog badająca Tadżykistan, państwo czerpiące prawie jedną trzecią swoich dochodów z przekazów pieniężnych od emigrantów pracujących na czarno w Rosji. Studenci z tutejszej szkoły biznesu przedstawili referaty na temat „handlu żywym towarem”, czyli międzynarodowej prostytucji niewolniczej. Można odnieść wrażenie, że niemal cały świat z jakiegoś powodu gdzieś się przemieszcza.

Na czym więc polega debata o migracji w bogatszych krajach, które częściej przyjmują niż odsyłają napływającą ludność – w grupie, do której Polska już prawie należy? Jednym z najważniejszych tematów jest ochrona bezpieczeństwa kraju. Wielu zjawisk w świecie nie jesteśmy w stanie kontrolować – pogody, danych osobowych, zdrowia. Ale granice własnego kraju jeszcze tak! A co ciekawe, ze zwiększaniem tej kontroli mamy do czynienia nie tylko w Stanach Zjednoczonych, gdzie budujemy coraz wyższe mury i lotniska pod jeszcze ściślejszym nadzorem. W Tadżykistanie międzynarodowe organizacje chętnie dają pieniądze właśnie na uszczelnianie granic z Afganistanem, a nie na inne projekty, które ułatwiłyby życie przeciętnych Tadżyków. Zmienia się także nasze postrzeganie imigrantów. Kiedyś Meksykanie przedzierający się za pracą przez pustynie Kalifornii i Arizony byli postrzegani tylko jako konkurencyjni pracownicy fizyczni. Teraz amerykańska prawicowa retoryka przedstawia ich jako gangsterów oraz współpracowników Al-Kaidy.

Wielu zamachowców z 11 września przebywało najpierw w Europie, między innymi w Hamburgu. Dlatego też rzadko już spotykamy przyjazne kiedyś słowo „Schengen” bez jednoczesnej wzmianki o konieczności uszczelniania granic. Z kolei odwiedzając stronę internetową Frontexu, odnosimy wrażenie, że oto trafiliśmy na witrynę jednej z prywatnych firm wojskowych takich jak Blackwater, które wsławiły się podczas amerykańskiej okupacji Iraku.

Debata o migracji nieuchronnie jest też debatą o świadomości narodowej. Chcemy przecież, aby każdy przybywający na teren naszego kraju wiedział coś o naszej historii, władał naszym językiem, szanował nasze tradycje i wartości. Twierdzimy zatem, że wiemy na pewno co jest „nasze”, „swoje”. Mówimy tu o elementach narodowej tożsamości. Czy jednak nie powinniśmy uznać, że historia dopuszcza wiele interpretacji, języki są zmienne, a wartości i tradycje niekoniecznie uznawane przez wszystkich? Jeśli kandydat na obywatela Stanów Zjednoczonych musi zdawać test zawierający pytanie: „Kto powiedział «Dajcie mi wolność albo dajcie mi śmierć?»”, podczas gdy większość Amerykanów w ogóle nie pamięta autora tych słów, Patricka Henry’ego, to czyja to jest tradycja? Gdy marokański uchodźca, po przyjeździe do Holandii, zostaje poinformowany o przysługującym mu prawie do zawierania małżeństw jednopłciowych, to nie jest to tylko zwykła porada prawna, ale dotyka ona samej tożsamości Holendrów. Nasze wyobrażenie o własnym narodzie najłatwiej wyrazić poprzez pouczanie innych, obcych.

Temat migracji otacza nas z każdej strony. Patrząc na niektóre środowiska w Polsce można odnieść wrażenie, że wszyscy gdzieś wyjechali. Z kolei przebywając w niektórych amerykańskich miastach czy stanach – że wszyscy skądś przyjechali. Warto się więc zastanowić, czy rozmowa o migracji nie jest rozmową o nas samych. Stąd też pytanie jednego z uczestników konferencji skierowane do jego studentów: „Z jakiego powodu mógłbyś opuścić swoją ojczyznę?”. Co różni mój los, moje wybory od ich losów i wyborów?

Mimo wszystko doświadczenie migracji nie jest czymś uniwersalnym. Według Banku Światowego tylko trzy procent ludzi na świecie mieszka w innym kraju niż ten, w którym się urodzili. Wszystkie te masowe wędrówki, drenaże mózgów dotykają tak naprawdę jednej osoby na trzydzieści kilka, a w Polsce jednej na czterdzieści sześć. W bogatszych krajach Europy migranci stanowią około dziesięć procent społeczeństwa. Nie możemy więc powiedzieć, że migranci i uchodźcy to my. Jednakże ich decyzje i ich doświadczenia są nam bliższe niż były kiedyś, i dotykają nas, nawet jeśli nie ruszamy się sprzed ekranu laptopa.