CANDLES, bo tak się to muzeum nazywa, mieści się przy głównej ulicy, między firmą ubezpieczeniową a gabinetem dentystycznym. Ale właśnie dziś, gdy miasta szukają widocznych miejsc dla muzeów Holokaustu, CANDLES jest niezwykle ważne i autentyczne właśnie dlatego, że znajduje się na uboczu. A co może z niego wynieść przeciętny, małomiasteczkowy Amerykanin?
Do CANDLES nie zjeżdżają turyści, lecz uczniowie, studenci z lokalnych uczelni i mieszkańcy samego Terre Haute. Jest to raczej centrum edukacyjne – nie znajdziemy w nim posiadanych na własność eksponatów. Plakaty na ścianach jedynej sali wystawowej opowiadają historię antysemityzmu w Europie, dyktatury nazistowskiej, początków represji wobec niepełnosprawnych, opozycji politycznej oraz Żydów. W tle sugerują też pewne analogie, gdyż przypominają o innej dyskryminacji – dyskryminacji rasowej w Stanach Zjednoczonych. Pokazują machinę śmierci Auschwitz-Birkenau, ale i opowiadają o przetrwaniu w obozie, o tych, którzy pomagali, i o życiu po wojnie. Głównym przesłaniem jest wiara w to, że płomień nadziei mimo wszystko nigdy nie gaśnie.
Pomysłodawczynią CANDLES była niezwykła kobieta, Eva Kor. Jako dziewczynka trafiła z Budapesztu do Auschwitz, gdzie wraz ze siostrą bliźniaczką poddane zostały eksperymentom Josefa Mengele. Przeszłość nie pozostawiła jednak na niej żadnego śladu, z niestrudzoną energią i optymizmem opowiada swoją historię. A raz do roku organizuje wycieczkę do Auschwitz.
Po raz pierwszy odwiedziłem CANDLES w maju. Miałem tym, którzy jadą do Polski tego lata, przedstawić krótko historię kraju, a przy okazji nauczyć paru przydatnych zdań po polsku. Nie po raz pierwszy zetknąłem się jednak z dylematem, który jest chyba każdemu poloniście w Stanach dobrze znany. Z jednej strony mogę im opowiadać o Rzeczypospolitej Szlacheckiej, o XIX-wiecznych rewoltach, o Sienkiewiczu i Piłsudskim, o powstaniu warszawskim, a potem wspomnieć o Solidarności, Okrągłym Stole i o sukcesach III RP. I im opowiadałem. Oni jednak jadą do Auschwitz. Większość moich słuchaczy, nawet tych polskiego pochodzenia, niewiele wie o Polsce. Na pewno niektórzy coś słyszeli, że Polska była czy jest krajem nieprzyjaznym Żydom. A opowieść o tym, jak Polacy wielkim narodem są, niewiele im mówi – ot, jak każdy europejski kraj, ma historię pełną zamków, wojen i wielkich twórców.
Opowiadam więc o „Sąsiadach” – nie, nikt nie zna tego tytułu. Opowiadam, że Polska historia jest bardzo dwuznaczna, z jednej strony – Katyń i powstanie, z drugiej – Jedwabne. Współczesne dzieje Polski pokazują jednak, jak można przyjmować gorzkie prawdy do wiadomości i pojednać się i z tymi, których krzywdziliśmy, i z tymi, którzy nas krzywdzili. Może im się to kojarzyć z plakatami z wystawy o rasizmie w USA. Może zrozumieją, że historia w Polsce to nie martwa legenda, ale pretekst do żywej dyskusji o tym, jak my sami byśmy postąpili. Tak jak historia Stanów zresztą, choć wybory, przed którymi stanęli mieszkańcy Terre Haute, rzadko bywały tak tragiczne.
Podam inny przykład – w przyszłym roku w naszym ośrodku zamierzamy pokazać kilka z najciekawszych dzieł polskiej kinematografii z ostatnich lat. Tutaj, w Bloomington, ludzie znają Polskę, wielu czytało „Sąsiadów”, znają się na europejskim przekazie filmowym. Pierwszy wybór to „W ciemności” – film, o który pytają już od dwóch lat. A drugi to „Pokłosie”. Tak, od razu nachodzi mnie myśl: czy to rzeczywiście pełne spektrum polskiej kultury, od Jedwabnego po getto? Jaki obraz Polski wyłania się z tych dzieł?
Otóż wydaje mi się, że Polska bez tych zmagań z ciemnymi kartami historii byłaby nieciekawa i do strawienia tylko dla własnej publiczności. Nie chodzi o to, że polscy artyści lub historycy Polski (w Polsce czy za granicą) mają się zajmować wyłącznie rozdrapywaniem starych ran. Ale zarówno pasjonująca kultura, jak i ważna historia, czytelna i dla tych, którzy nie bardzo wiedzą, gdzie dokładnie znajduje się Auschwitz, rodzi się w spięciach moralnych takich jak te, które zdarzały się dość często w XX wieku. Dopiero przypominając sobie wielkie etyczne spory, można przejść do konkluzji, że Polska jest taka, jaka dzisiaj jest.