Ta skandaliczna historia za chwilę ustąpi pewnie miejsca innym „letnim” aferom. W końcu zaczynamy właśnie sezon ogórkowy. Dla mnie jednak to bardzo ciekawe studium przypadku, mariażu władzy i pieniędzy z młodością i pazernością. Chodzi oczywiście o aferę z Wojciechem Fibakiem w roli swatki – przez lata łączył „miłe dziewczyny” z odpowiednio majętnymi starszymi panami. Tak przynajmniej twierdzi tygodnik „Wprost”, gdzie ukazał się artykuł oczerniający niegdyś słynnego polskiego tenisistę, a dziś – milionera i kolekcjonera sztuki. Artykuł jest zresztą pokłosiem prowokacji dziennikarskiej, jakiej dopuściła się autorka tekstu. Temat chętnie podjęły medialne hieny, czyli tabloidy z „Faktem”, „Super Expresem” i Pudelkiem na czele, dolewając oliwy do ognia i dostarczając czytelnikom coraz to nowych pikantnych szczegółów z życia emerytowanego tenisisty. Plotki o sekstaśmie Fibaka, o powodach rozwodu z jego młodszą od niego o niemal trzy dekady żoną, o podrywaniu gosposi i oferowaniu kolegom 15-latek, to tylko niektóre z historii, jakie rozpalały ostatnio naszą wyobraźnię.
Sytuacja jest trudna. Mowa o osobie publicznej, popularnej, bogatej i cieszącej się ogromnym szacunkiem. O osobie, która zna wszystkich: od gwiazd świata sportu, celebrytów z Hollywood aż po byłego prezydenta Francji. Nie wspominając już o polskich dygnitarzach i naszym przaśnym show biznesie. Dlatego też to jedna z historii, jakie ludzie lubią najbardziej. Nic przecież tak nie cieszy, jak patrzenie na upadek człowieka, szczególnie gdy jest elitą elit. Takie historie świetnie się sprzedają, więc tabloidy robią wszystko, by regularnie serwować je swoim czytelnikom. Nie wahają się nawet przed prowokacjami dziennikarskimi. A że przy okazji można komuś zniszczyć życie? Ta świadomość tylko cieszy. Oprócz pikantnej historii media mogą raz jeszcze zagrzmieć z moralnym oburzeniem: kolejny autorytet upadł! Nikt nie jest święty! Nawet Matka Teresa, nawet Wojciech Fibak, nasz wielki polski towar eksportowy.
Z drugiej strony jednak, gdyby nie tabloidy (a do takich powoli można zaliczać tygodnik „Wprost”), wiele afer nie ujrzałoby światła dziennego, wiele osób niesłusznie uniknęłoby skandalu i osądzenia przez opinię publiczną. Historia Wojciecha Fibaka i jego „pomocy” w szukaniu odpowiednich partnerów, podkolorowana czy nie przez autorkę pamiętnego tekstu, daje do myślenia. No i świadomie lub nie, wprowadza do debaty publicznej kwestię genderową. Mówimy tu o szczególnym układzie: majętni starsi panowie versus obiecujące, „miłe” dziewczyny, które chcą zrobić karierę lub zyskać lepsze życie drogą na skróty. Nie mówimy tu o prostytucji, tylko o poznawaniu ze sobą osób, które mogą wiele sobie nawzajem zaoferować. Żadna z nich nie jest do swojej roli przymuszana, każda z nich bierze udział w tym specyficznym networkingu świadomie i z chęcią. O dziwo jednak, tę stronę „elitarną” zawsze reprezentują mężczyźni, a stronę, która elitą chce się stać – kobiety. Mariaże płci i władzy, pieniędzy i władzy, polityki i show biznesu, pieniędzy i każdej znaczącej dziedziny życia, są stare jak świat. Każdy układ jest dobry dopóki obydwie strony na nim zyskują. Dlatego działalność Wojciecha Fibaka zadowalała wszystkich. Gdyby nie wścibstwo polskiej dziennikarki, układ mógłby trwać, jak trwa ich wiele, choć o nich nie wiemy. Co prawda świat po raz kolejny pokazał na chwilę swoją brzydką, obłudną twarz. Stał się jednak coś więcej. „Wprost” obnażyło działania elit, które dysponują pieniędzmi i władzą, tych, które uważają, że słowo „elita” ma tylko jedną płeć. Jak pisze Agnieszka Graff w „Wysokich obcasach”: „Nie wszystko jest na sprzedaż. Obopólna zgoda i chęć nie mają tu nic do rzeczy. Pewne transakcje nie mieszczą się w granicach współczesnej cywilizacji.” Kobieca godność nie jest już na sprzedaż, kupczenie młodym damskim ciałem odchodzi w przeszłość, a ci, którzy się go dopuścili, zostaną ukarani.
Na słynnym obrazie Artemisii Gentileschi pt. „Zuzanna i starcy”, starsi panowie bardzo chcieliby posiąść ciało pięknej i młodej Zuzanny. Niestety, nie udaje im się to. W XXI wieku nie muszą nawet się starać. Wystarczą pieniądze i pozycję. Zuzanna, ta miła dziewczyna, sama do nich przychodzi, by zyskać ich przychylność. Ale za chwilę okaże się, że zrobiła to tylko po to, by wystawić nikczemność starców na światło dnia. Historia Wojciecha Fibaka pokazuje, że w każdej chwili prawa rządzące światem mogą się zmienić. Nie każdy w końcu zgodzi się na tak specyficzne rozumienie etyki seksualnej, promowane przez tak zwane elity. Za chwilę nie będzie w nim miejsca na takie relacje płci i władzy, jakie funkcjonowały w świecie pana Fibaka. I całe szczęście.