Zmieniła się postawa Davida Camerona wobec planu dozbrajania syryjskich rebeliantów. Wywiad z szefem gabinetu został opublikowany m.in. na stronach BBC, a skomentowano go również na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Premier oświadczył, że nie jest już zwolennikiem zaopatrywania w broń partyzantów walczących przeciwko prezydentowi Baszszarowi al-Asadowi. Entuzjazm premiera wobec interwencji słabł w miarę pojawiania się coraz bardziej przekonywających dowodów dotyczących roli, jaką wśród rebeliantów odgrywają ekstremiści. Niemiecka gazeta wyraża ubolewanie z powodu tej „zapierającej dech wolty”. Dziennik przypomina, że od wielu miesięcy brytyjski premier „grał na wszystkich rejestrach dyplomatycznych instrumentów”, aby zniesione zostało unijne embargo na dostawy broni dla syryjskich rebeliantów. „Można to zinterpretować jako brak refleksji ze strony Camerona”, ale – jak pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung” – w rzeczywistości to tylko pokazuje, kto tak naprawdę uniemożliwia uzyskanie w Europie konsensusu politycznego: „Od lat, gdy omawia się przyczyny nieskuteczności wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa UE, wskazuje się palcem na dwóch winowajców: Catherine Ashton i Niemcy (…). Ale także wymogi dwóch innych dużych europejskich krajów przyczyniają się do dyplomatycznej nędzy Brukseli. Wielka Brytania i Francja domagają się potężnego zbiorowego głosu Europy, ale dla nich oznacza to li tylko, że pozostałych 26 członków UE ma służyć ich interesom”.
Na przedmieściach Paryża doszło w miniony weekend do zamieszek po tym, jak kazano się wylegitymować kobiecie noszącej chustę zakrywającą całą twarz. „Zła sytuacja na przedmieściach się utrwala” – ubolewał dziennik „Libération”, którego zdaniem cała klasa polityczna ponosi odpowiedzialność za obecną sytuację, ponieważ w ostatnich latach problem ubóstwa na przedmieściach nie był podnoszony w kampaniach wyborczych. „Mimo kryzysu i zaciskania pasa zamieszki w Trappes pokazują, że to zagadnienie przedmieść pozostaje bardzo ważne” – konkluduje gazeta.
Jakie są Czechy Miloša Zemana? Politolog Karel Müller opublikował na łamach dziennika „Lidové Noviny” obszerny tekst, w którym stawia tezę, że tylko członkostwo w Unii Europejskiej jest obecnie gwarantem zachowania procedur demokratycznych w tym kraju. Prezydent Zeman, pierwszy wyłoniony w powszechnych i bezpośrednich wyborach, jest czynnikiem „putinizacji” czeskiej polityki, wpisującej się w szerszy trend w postkomunistycznych krajach Europy Środkowej. Wydarzeniem bez precedensu było zbojkotowanie przez prezydenta Miloša Zemana parlamentu. Chciał powołać w jego miejsce rząd technokratów kierowany przez jego byłego doradcę Jiříego Rusnoka. Znaczenie konstytucji jest bagatelizowane i nikt nie angażuje się w próby zażegnania kryzysu parlamentarnego. Los demokracji w Czechach jest dziś ściśle związany z sukcesem integracji europejskiej i demokratyzacji całej Europy. Gdyby nie istniała UE, proces zupełnej „oligarchizacji” gospodarki i „putinizacji” czeskiej polityki byłby już pewnie zakończony. UE jest dziś wielkim obrońcą nielicznych wysepek „pozytywnie odbiegającej od normy” kultury liberalnej – konkluduje Müller.
Komisarz europejska ds. sprawiedliwości Viviane Reding przedstawiła 17 lipca koncepcję utworzenia europejskiej prokuratury [http://europa.eu/rapid/press-release_IP-13-709_pl.htm], która miałaby skuteczniej zwalczać oszustwa przynoszące szkodę europejskiemu budżetowi, podaje „Die Presse”. Mogłaby ona wszczynać śledztwa przeciwko osobom fizycznym i prawnym, defraudującym unijne fundusze, i kierowałaby sprawy do krajowych sądów. „Jak na razie niecałe 50% śledztw w sprawie oszustw kończy się wyrokiem”, tłumaczy „Die Presse”. Według szacunków Komisji Europejskiej w ten sposób każdego roku przepada ok. 500 mln euro z kieszeni podatnika.