Dom_Thomasa_Bernharda

Jacek Wakar

Słowa Roithamera

Ingeborg Bachmann powiedziała, że brnięcie przez prozę Thomasa Bernharda jest niczym innym jak katorgą. Jego książek nie bierze się do rąk bezkarnie. „Korekta” składa się z dwóch ogromnych rozdziałów, te zaś mają po jednym tylko akapicie. Trudem bezzasadnym byłoby wyodrębnianie z tej prozy zdań. Składa się ona bowiem z gigantycznych, po wielokroć złożonych sentencji, milionów wtrąceń, zmian perspektyw i zmian narratorów. „Korekta”, którą Thomas Bernhard_Korektaotrzymujemy w świetnym polskim przekładzie Marka Kędzierskiego trzydzieści osiem lat po premierowym wydaniu, nie jest w dorobku autora „Wymazywania” dziełem najważniejszym, ale jest jednym z tych elementów jego spuścizny, które czynią ją w całości dla czytelnika zrozumiałą. Odnajdujemy w niej motywy i wątki obecne wcześniej i później, składające się na uniwersum austriackiego pisarza.

Bernhard z „Korekty” to Bernhard wczesny, jeszcze nie tak zajadły w swej nienawiści do kraju ojczystego, za to skupiony na obsesji tworzenia i myśli oraz cenie, jaką się za podporządkowanie im płaci. Sam twórca projektował „Korektę” w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku jako własne opus magnum, a był już po opublikowaniu debiutanckiego „Mrozu” i przede wszystkim „Kalkwerku”, z którym „Korekta” najwięcej ma punktów wspólnych. W „Kalkwerku” Konrad tworzył w gorączce swe studium, jako dzieło życia, punkt dojścia, z którego nie może już być powrotu. W „Korekcie” rolę studium pełni konstruowanie Stożka, budowli przeznaczonej do zamieszkania przez siostrę bohatera. Tym ostatnim jest niejaki Roithamer, myśliciel, filozof, architekt, profesor nauk przyrodniczych w Cambridge. Tyle że siostra Roithamera popełnia samobójstwo i ostatecznie nie zamieszkuje w Stożku. On sam również płaci za swą obsesję cenę życia. Próbując osiągnąć niedościgłą doskonałość, musi zniweczyć samego siebie.

„Kalkwerk” był książką bardziej komunikatywną w lekturze, łatwiej w nim było wyodrębniać relacje Konrada z innymi postaciami. Na pierwszy plan wysuwał się opis chorego, naznaczonego miłością i nienawiścią związku jego i Konradowej. W późniejszej „Korekcie” Bernhard ani myśli dawać czytelnikowi podobne udogodnienia. Świat tej powieści jest światem do cna subiektywnym, przefiltrowanym jednak przez podwójną lekturę. Doświadcza jej przyjaciel Roithamera, który po latach na mansardzie u niejakiego Hoellera odrestaurowuje zapiski nieżyjącego już budowniczego Stożka. Zresztą co rusz odkrywa w nich odautorskie uwagi, skreślenia, redukcje, podkreślenia słów i akcentów. Odtwarza długi proces korekty, jakim w zapisie zostaje poddane życie Roithamera wraz z jego obsesjami i kompleksami.

My również dokonujemy własnej korekty, brnąc uporczywie przez magmę misternie skonstruowanych zdaniowych kadencji. Jest to przyjemność okupiona olbrzymim wysiłkiem, choć wynagradzana przez Bernharda nieprawdopodobnym rytmem tej prozy. Wielość punktów widzenia podkreśla przede wszystkim druga część książki, nazwana nie od rzeczy „Segregowanie i porządkowanie”. Pisarz nie przedstawia nam jednak in extenso treści zapisków Roithamera. To byłoby zbyt łatwe i pozbawione ambicji oddania męki tworzenia i odtwarzania, zapisywania i korygowania. Dlatego tekst Roithamera przytacza nam jego przyjaciel, z licznymi adnotacjami „słowa Roithamera” (pojawiają się one po wielokroć na każdej stronie). W efekcie „Korekta”, podobnie jak „Kalkwerk” staje się opowieścią autotematyczną, sama w sobie przechodzi w studium, którego bohaterami są język i tekst. Oba wydają się drogą do spełnienia, ale w prozie i dramaturgii autora „Na szczytach panuje cisza” może być ono jedynie pozorne. Doskonałość bowiem jest tylko pozorem. Kiedy się do niej zbliżamy, zostaje unicestwiona przez śmierć. Znowu jesteśmy blisko Konrada z „Kalkwerku”.

Rozgrywająca się w małym miasteczku Altensam, jednej z tych słynnych Bernhardowskich austriackich dziur, „Korekta” niesie ze sobą tematy, obecne w późniejszej twórczości pisarza, gdzie zyskały pełniejszy być może wyraz. Jak w monumentalnym „Wymazywaniu” odnajdujemy tu obraz domu rodzinnego jako piekła kształtującego i wykrzywiającego psychikę bohaterów. Tak jak w tamtej powieści, tak i tu mamy do czynienia z figurami rodziców (matka Roithamera), odmalowanych jako ci, którzy przekazują bohaterowi codzienne dawki różnorakich represji. Mamy tu wątek patriarchalnej rodziny (Hoeller i jego żona), kultywującej ustalony od wieków toksyczny porządek. Wreszcie powraca obraz szkoły, zniekształcającej widzenie rzeczywistości, bezkarnej w swej chorej indoktrynacji.

Krytycy dostrzegali w Roithamerze odbicie postaci Ludwiga Wittgensteina, ten trop podpowiadał im zresztą sam autor. Wittgenstein przecież, we współpracy z architektem Paulem Engelmannem, zbudował dla swej siostry w Wiedniu dom, przy Kundmanngasse. Długo ulepszał wnętrza, a kiedy dom był już niemal gotowy zażądał podniesienia stropów o trzy centymetry, aby osiągnąć w ten sposób lepszą, może idealną proporcję, czym doprowadził wykonawców na skraj załamania nerwowego. Dom projektowany przez Wittgensteina stał się w „Korekcie” Stożkiem. Czy to oznacza, że Roithamer jest Ludwigiem Wittgensteinem? Nie wiem. Sam Bernhard mówił, że jest nim i nie jest zarazem. Poświęcił też filozofowi – tym razem określając go z imienia i nazwiska – dramat „Rodzeństwo”, w oryginale nazwany na cześć odtwórców głównych ról w prapremierze „Ritter, Dene, Voss”. Zatem mimo istnienia wielu punktów stycznych między Roithamerem a Wittgensteinem konieczność ich utożsamienia wydaje mi się złudna. Nie jest też najważniejszą wartością „Korekty”.

Warto zadać sobie „katorgę” brnięcia przez nią po to, aby uzyskać lepszą nawigację przez całą twórczość Thomasa Bernharda. Aby odkrywać w innych jego dziełach obecne tu motywy. Przede wszystkim zaś „Korekta” broni się – powtórzę – jako opowieść autotematyczna właśnie. Rzecz o pisaniu, które nigdy nie odda rzeczywistości ani nie odmaluje wewnętrznego pejzażu piszącego. Dlatego nieustannie trzeba zmieniać, skreślać, korygować. A wybawieniem może być tylko śmierć.

Książka:

Thomas Bernhard „Korekta”, tłum. Marek Kędzierski, Wyd. Czytelnik, Warszawa 2013.

*  Jacek Wakar, szef działu Publicystyki Kulturalnej w Drugim Programie Polskiego Radia.
** Na zdjęciu dom Thomasa Bernharda w Ohlsdorf-Obernathal w Austrii. Autor: Christiaan Tonnis. Źródło: Wikimedia Commons.

„Kultura Liberalna” nr 239 (32/2013) z 6 sierpnia 2013 r.