„W mojej pracy nie ma różnicy między hałasem i muzyką. Nie mam pojęcia, co nazywasz muzyką, a co hałasem. To zależy od osoby. Jeśli hałas znaczy przykry dźwięk, to dla mnie muzyka pop jest hałasem.”

Masami Akita (Merzbow),

„Kultura dźwięku. Teksty o muzyce nowoczesnej”

Wrzesień był miesiącem szczególnie hojnym dla wszystkich, których w jakiś sposób obchodzi muzyka współczesna – od jej wyznawców i orędowników, poprzez wyrażających uprzejme zainteresowanie sceptyków, aż po otwartych wrogów. Jeszcze nie wybrzmiały do końca dźwięki festiwalu Sacrum Profanum w Krakowie, gdy salę Filharmonii Narodowej w Warszawie wypełnił wywołujący konsternację pisk dziecięcych zabawek. Był to początek kompozycji Ondřeja Adámka „Polednice” – utworu inaugurującego tegoroczną 56. Warszawską Jesień. Z kolei na ostatni weekend miesiąca przypadł projekt Avant Avant Garde. Odbywające się w jego ramach warszawskie koncerty i prelekcje stanowiły element większego cyklu, który – po wcześniejszych koncertach w Kolonii i Krakowie – zakończy się na początku listopada w Berlinie. Wszystkie te wydarzenia stanowią pole do rozważań na temat definicji, kondycji i statusu estetycznego zjawiska, które określa się mianem muzyki współczesnej, muzyki awangardowej/eksperymentalnej czy też muzyki nowej. Twórcy i organizatorzy Avant Avant Garde postanowili przekonać nas , że „nie ma czegoś takiego jak nowa muzyka. I nigdy nie było” [1].

Szumy, skrzeki, łkania

W 1913 roku Luigi Russolo, malarz futurysta, stworzył manifest, który odegrał niezwykle ważną rolę w rozwoju estetyki muzycznej XX wieku. W „Sztuce hałasów” pisał, iż „musimy wyrwać się z tego «ograniczonego» kręgu czystych dźwięków i podbić «nieskończenie różnorodny» świat dźwięków-hałasów” [2]. Wymieniał sześć grup hałasów „futurystycznej orkiestry”, których realizację postulował: „(1) ryki, grzmoty, wybuchy, trzaski, huki, łoskoty; (2) gwizdy, syki, prychnięcia; (3) szepty, mruczenia, mamrotania, chrząknięcia, bulgotania; (4) zgrzyty, skrzypienia, szelesty, brzęczenia, dzwonienia, szurania; (5) odgłosy wydawane przy bębnieniu w metal, drewno, skórę, kamienie, ceramikę etc.; (6) głosy ludzi i zwierząt, krzyki, wrzaski, jęki, zawodzenia, wycie, śmiechy, łkania” [2]. Czyż nie brzmi to jak podsumowanie większej części dorobku współczesnej muzyki, od kompozycji orkiestralnych, kameralnych i chóralnych przez drone metal po dub techno? Problem polega na tym, że wiele osób używa tych określeń w znaczeniu pejoratywnym, deprecjonującym, wskazując na klasyczną muzykę renesansu czy baroku jako właściwą egzemplifikację „muzyki wysokiej”, bardziej wartościową w sensie estetycznym. Jest wiele powodów, dla których takie twierdzenie jest niesłuszne.

Ideą projektu Avant Avant Garde jest pokazanie, że wszelkiej maści eksperymenty muzyczne, zarówno na polu kompozycji, jak i techniki gry czy konstrukcji poszczególnych instrumentów, nie są wyłącznie domeną XX wieku. Co więcej, w wielu przypadkach współcześni kompozytorzy i muzycy wręcz nie powinni rościć sobie pretensji do miana „twórców nowych perspektyw w sztuce”. Cała seria koncertów połączonych z wykładami ma na celu pokazać, jak wiele aspektów „eksperymentalności” współczesnej muzyki jest głęboko zakorzenionych w muzyce dawnej, a rozwiązania stosowane obecnie często znane były już przed wiekami. Opierając się na traktatach muzykologicznych czy szkicach (choćby Leonarda da Vinci), artyści próbowali odtworzyć i przetworzyć dawne pomysły i rozwiązania. Stąd kategoryczne zaprzeczenie, jakoby w ogóle istniało coś takiego jak „muzyka nowa”, i zaprezentowanie eksperymentalności oraz „awangardy” w muzyce na długo przed pojawieniem się tych pojęć. 

Problemy z uszami

Nasz słuch muzyczny jest przyzwyczajony do pewnych zjawisk, esencjonalnych dla tego, co nazywamy „klasyczną muzyką europejską”. Co gorsza, nie jesteśmy przyzwyczajeni do systemów alternatywnych. Jesteśmy doskonale obeznani ze strojem opartym na oktawie podzielonej na 12 półtonów, pomiędzy którymi istnieją równe interwały (który to strój w czasie swojej prelekcji Jan Topolski określił żartobliwie jako „najgorszy z możliwych”). Jesteśmy osłuchani z tonacją durową – „radosną”, podniosłą, jaśniejszą – i molową – „smutną”, bardziej niepokojącą, ciemniejszą. Muzyka eksperymentalna nie stosuje się do tych systemów, ale nie oznacza to, że jest przez to mniej wartościowa. Nasze systemy nie są bowiem jedyne i słuszne. Zapominamy, że stanowią tylko konstrukt. Nawet upraszczające określenie tonacji durowej jako „jasnej” i molowej jako „ciemnej” jest konstruktem. W skali świata rozumienie tych pojęć jest zupełnie różne (wystarczy posłuchać fortepianu nastrojonego na sposób perski ), zaś w skali Europy zmieniało się ono na przestrzeni wieków. To właśnie próbuje pokazać Avant Avant Garde.

W tym kontekście szczególnie interesujące było wystąpienie dwóch pianistek – Magdy Mayas oraz Tishy Mukarji, która – chapeau bas! – zajmuje się także strojeniem fortepianów. Obydwie zaprezentowały alternatywne stroje fortepianowe – pitagorejski (kwintowy) oraz system na instrument zwany archicembalo, opisany w 1555 roku przez Nicolę Vicentino i oparty na oktawie podzielonej na 36, a w praktyce na 31 równych półtonów. Kiedy w pewnym momencie Tisha Mukarji bardziej skupiła się na grze bezpośrednio na klawiszach –artystki bowiem prezentowały także różnorakie techniki preparacji fortepianu – w pierwszym momencie można było pomyśleć: „Tak właśnie brzmi rozstrojone pianino”. Zaraz później następowała jednak refleksja: „Nam się po prostu wydaje, że ono jest rozstrojone”. Brzmiało nieziemsko i trudno przyrównywać to do czegokolwiek innego. Dźwięków wypełniających salę Laboratorium na Zamku Ujazdowskim nie da się opisać słowami. Jednak nie należy określać takiej muzyki mianem „nowej” czy „awangardowej”. Fortepian preparowany ze śrubkami powtykanymi między struny, techniki grania bezpośrednio na strunach poprzez uderzanie pałeczkami do gry na wibrafonie, pociąganie po nich smyczkiem czy kawałkiem wstążki, uderzanie o pudło i struny czymś metalowym bądź drewnianym, szarpanie strun czy stosowanie flażoletów – to tak naprawdę nic nowego. Tisha Mukarji wspominała choćby czasy popularności muzyki tureckiej, kiedy do fortepianu montowano dodatkową stopę poruszającą dzwoneczki lub młoteczek, który – uderzając w pudło rezonansowe – miał wywołać dźwięki podobne do bębna (jak choćby w przypadku XI Sonaty fortepianowej Mozarta).

Dźwięki rażone prądem

Mówiąc o muzyce współczesnej, często mamy na myśli utwory atonalne, pozbawione melodii i metrum, wydające się serią przypadkowych uderzeń i dźwięków, składających się w dodatku na niezrozumiałe, bo trudne do określenia interwały i współbrzmienia. Fanaberia XX wieku? Włoch Francesco Cavaliere przygotował w ramach Avant Avant Garde performance muzyki galwanicznej, inspirowany XIX-wiecznymi eksperymentami z elektrycznością Charlesa Graftona Page’a. Zaobserwował on, że po przepuszczeniu prądu przez sprężynę rozciągniętą między ramionami podkowy wydaje ona dźwięki. Cavaliere skonstruował instrument, w którym naciągnięte na pudełko rezonansowe sprężyny i magnesy emitowały dźwięki niejednoznaczne, nie harmonizujące ze sobą, a jednak brzmiące razem, wywołujące w słuchaczu nieokreślone odczucia konsternacji i niepokoju (czy jednak fakt, że przy takiego rodzaju dźwiękach można odczuwać konsternację również nie jest rodzajem konstruktu?). Nie miało to w sobie nic z improwizacji, nie było też – jak się zdaje – obliczone na wywołanie określonych skojarzeń. Do opisu tego rodzaju muzyki można by stosować takie niewiele mówiące określenia jak „misterium dźwięku” czy „muzyka sfer” lub „muzyka głębin”, ale żadne z nich nie jest właściwe. To po prostu coś zupełnie innego .

Nie znam = to do niczego

Podobnie jak w przypadku sztuki współczesnej, o muzyce współczesnej mówi się, że jest trudna, niezrozumiała – no i oczywiście, że jest efektem dziwacznie skrzywionego postrzegania artysty. W Muzeum Narodowym we Wrocławiu wisi dzieło Ryszarda Winiarskiego Obszar 84 (1970) – kompozycja białych i czarnych kwadracików, która wygląda jak rodzaj kodu QR i na pierwszy rzut oka nic nie oznacza. Dopiero po przeczytaniu dołączonej notki dowiadujemy się, że artysta decydował o umieszczeniu kolejnej białej lub czarnej płytki, rzucając kostką do gry lub monetą. W ten sposób powstał obraz będący egzemplifikacją rachunku prawdopodobieństwa.

Jakiś czas temu Carlo Boccadoro, który wraz z zespołem Sentieri Selvaggi występował na Sacrum Profanum, mówił na antenie radiowej Dwójki , że trzeba po prostu wytłumaczyć ludziom, iż kompozytorzy muzyki nowej szukają tylko innych środków realizacji swoich zamierzeń, nie mają zamiaru nikogo krzywdzić i że nie istnieje „trudna muzyka”. Jest to być może muzyka wymagająca większego skupienia, nie sprowadzająca się do prostego schematu wstęp-rozwinięcie-kulminacja-zakończenie, wymagająca przede wszystkim otwartości na dźwięki, do których nie jesteśmy przyzwyczajeni. Ponadto wydaje mi się, że jest to muzyka każdorazowo wymagająca pewnej prelekcji – obydwa medium, słowo i dźwięk, przeplatają się i dopełniają w rozumieniu. Muzyka bez objaśnienia staje się bezsensownym (dla odbiorcy) piłowaniem na fortepianie, zaś słowo bez muzycznej egzemplifikacji jest jak rzucanie w siebie liczbami. Zaś „kocią muzyką” można w takim razie określić raczej „Duet na dwa koty” Gioacchino Rossiniego niż muzykę XX wieku.

Przypisy:

[1] Luigi Russolo, „Sztuka hałasów: Manifest Futurystyczny”, cyt. za: „Kultura dźwięku. Teksty o muzyce nowoczesnej”, dz. cyt., podkreślenia MM, s. 34.

[2] Tamże, s. 35.

Wydarzenie:

Avant Avant Garde, edycja warszawska, 27.09.2013 CSW Zamek Ujazdowski, wystąpili: Francesco Cavaliere (muzyka galwaniczna), Gamut Ensemble: Maciej Śledziecki & Marion Wörle (własnej konstrukcji monochord i fisharmonia), Magda Mayas & Tisha Mukarji (wczesne techniki preparacji i strojenia fortepianu), Steven Stapleton & Andrew Liles (klawesyn i elektronika)