Xi Zhongxun, którego setna rocznica urodzin wypadła 15 października, bez wątpienia był jedną z wielu ważnych postaci Chin Ludowych. W latach 40. zasłużył się przy budowie rewolucyjnej bazy w północno-zachodniej części kraju, był cenionym i chwalonym przez samego Mao dowódcą. Należał do partyjnej elity aż do 1962 r., kiedy oskarżony o działalność antypartyjną stracił pozycję, znalazł się w więzieniu, a potem został zesłany na wieś. Ciężkie czasy dla całej rodziny trwały aż 16 lat. Dopiero w 1978 r., po dojściu Denga do władzy, Xi Zhongxun wrócił do gry. Został sekretarzem generalnym w prowincji Guangdong, był zwolennikiem reform ekonomicznych, popierał Hu Yaobanga i razem z nim odszedł w niebyt po masakrze na Tiananmen, której podobno był przeciwny. Zmarł w 2002 r. Najpierw pochowano go w Pekinie na Babaoshan – cmentarzu dla zasłużonych członków partii – ale w 2005 r. przeniesiono jego prochy do rodzinnego Fuping, w prowincji Shaanxi. Z relacji o nim wyłania się obraz człowieka prawego, surowego dla własnej rodziny, ale o otwartym umyśle, skorego do wprowadzania zmian i reform.
Jednakże mimo wszystkich zalet pana Xi niewątpliwym powodem szumnie i hucznie obchodzonych urodzin jest pozycja jego syna – Xi Jinpinga. Przymioty Xi Zhongxuna zaczęły się mnożyć i zyskiwać na wyrazistości wprost proporcjonalnie do zbliżania się syna do najwyższego stanowiska w kraju. W Fuping, siedzibie rodu Xi, gdzie już istnieje park, pomnik i izba pamięci, planowana jest budowa olbrzymiego parku tematycznego poświęconego ojcu prezydenta. Zamiar to niewątpliwie słuszny, bowiem podczas ostatniego święta narodowego delegacje i wycieczki przyjeżdżające oddać hołd zmarłemu miały trudności z pomieszczeniem się przy pomniku.
Na chińskim Amazonie już można nabyć kilka zbiorów pism Xi Zhongxuna, a także kilkanaście biografii i monografii historycznych poświęconych jego osobie. W budynku parlamentu chińskiego odbyło się spotkanie ku pamięci, w którym poza najbliższą rodziną, wliczając prezydenta, wzięło udział wiele osób z najwyższych kręgów władzy, a relacja ze spotkania była główną informacją wieczornych wiadomości w państwowej telewizji. Od poniedziałku CCTV emituje po dwa odcinki (częsta taktyka w chińskiej telewizji) sześcioodcinkowego filmu dokumentalnego, w którym o seniorze Xi wypowiada się ponad 300 znajomych, przyjaciół oraz bliższych i dalszych krewnych. CCTV wykazała się imponującą dalekowzrocznością, bowiem kręcenie filmu rozpoczęto już trzy lata temu.
Czy to z polecenia i inicjatywy syna-prezydenta nakręcono film, napisano i wydano książki, wybudowano park z pomnikiem i izbą pamięci, organizuje się masowe wycieczki na grób? Może tak, może nie, ale całość kampanii wygląda na przemyślaną akcję propagandowo-marketingową, mającą na celu coś więcej niż zwykłe oddanie hołdu zmarłemu ojcu, nawet zmarłemu ojcu prezydenta.
Pomocną wskazówką mogą być szczególnie uwypuklane w prasie i podczas obchodów zasługi seniora. Wynosi się pod niebiosa jego rewolucyjną przeszłość i wkład w powstanie ChRL, a także wsparcie i uczestnictwo w reformach Denga. Dodatkowo majaczy w tle osobista prawość i surowe chowanie potomstwa. Wystawiając laurkę ojcu, chwali się syna (nie wypadł sroce spod ogona!), pokazuje się źródła jego legitymizacji i zaszczytne pochodzenie. Obecny prezydent Chin, w odróżnieniu od Hu Jintao, urzędnika-dorobkiewicza bez rodowodu, należy do wąskiej rewolucyjnej elity, praktycznie monopolizującej najwyższe stanowiska w kraju. Nagłośnienie życiorysu ojca ma przypomnieć wszystkim członkom partii, że nowy prezydent także zalicza się do czerwonej arystokracji. Nie zaszkodzi też trochę reklamy, stroszenia piórek i wzmacniania wizerunku przed zaplanowanym na listopad III Plenum, na którym mogą zapaść ważne dla kraju decyzje.
Całkiem niedawno Xi Jinping ubolewał nad upadkiem wartości w społeczeństwie chińskim i zapowiadał, że państwo spojrzy przychylniejszym okiem na tradycyjne religie i systemy etyczne, takie jak buddyzm, taoizm i konfucjanizm, pragnąc, aby dostarczyły pozytywnych wzorów zachowań i kompasów moralnych. Szacunek okazywany rodzicom jest jedną z cnót konfucjańskich. Być może prezydent, oddając za pomocą dostępnych mu niemałych środków cześć pamięci zmarłego ojca, chce dać dobry przykład społeczeństwu i przyczynić się do odrodzenia właściwych praktyk i zachowań. Xiao – cnota synowska, określa nie tylko relacje rodzice-dzieci, ale także relację państwo-człowiek. Zgodnie z nią element drugi okazuje elementowi pierwszemu szacunek i posłuszeństwo.
Przywracanie do powszechnej pamięci osoby Xi Zhongxuna wpisuje się również w coraz silniejszy w Chinach trend przypominania zasług partii: wcześniejszej chwalebnej rewolucyjnej przeszłości i odbudowy kraju po dekadach wojen i zamętu, a także późniejszych reform ekonomicznych Denga, dzięki którym Chiny w ciągu 30 lat wykonały nieprawdopodobny skok cywilizacyjny i stały się mocarstwem. A że życiorys seniora Xi idealnie wpisuje się w obie narracje, to zręcznie upieczono dwie pieczenie przy jednym ogniu – pokazano, że prezydent pochodzi z dobrej rodziny i przypomniano wszem wobec, że za dwoma najważniejszymi wydarzeniami dwudziestowiecznych Chin stoi matka-partia.
Aż strach pomyśleć, co będzie się działo w grudniu, w 120 rocznicę urodzin Wielkiego Sternika…