Błażej Popławski
Ucieczka przed skansenem
Co łączy słynącą z wyrobu dziegciu wieś Bielankę z Zyndranową – miejscowością znajdującą się godzinę marszu od przejścia granicznego w Barwinku? Obie przestrzenie to skanseny tradycyjnej kultury łemkowskiej. Chciałoby się rzec: niestety skanseny.
Etniczna cepeliada
W Bielance działa Muzeum Rzemiosła Łemkowskiego im. Stefana Czerhoniaka, zaś w centrum Zyndranowej znajduje się Skansen Kultury Łemkowskiej. Wokół malowniczy krajobraz Beskidu Niskiego: szerokie doliny otoczone lasami, strumyki wijące się między domkami, w oddali postpegeerowskie zabudowania, niedawno wyasfaltowane drogi, po których wędrują leniwie krówki z unijnymi chipami wetkniętymi w uszy. Sielsko, swojsko i pogodnie, jak na widokówce – do czasu, gdy zza zakrętu nie pojawi się autobus pełen turystów szukających zetknięcia z „prawdziwą Łemkowszczyzną”. Większość z przyjezdnych nie dysponuje żadną wiedzą o tym, kim są, skąd pochodzą, czym się zajmują, jaką religię wyznają Łemkowie. Przyjeżdżają do Zyndranowej, bo: 1) Unia Europejska dofinansowała wylanie asfaltu na drogę z Tylawy; 2) przewodnik to nakazał; 3) słyszeli, że gdzieś tu w okolicy jest szansa kupić smaczny ser owczy i zrobić sobie zdjęcie przed zrujnowaną cerkiewką. Zyndranowa funkcjonuje jako punkt na liście atrakcji turystycznych, którego zaliczenie należy do bon tonu zdobywców szczytów beskidzkich.
Kultura współczesna potrafi doskonale wypaczać tradycje ludowe i etniczne, reinterpretować je, oblewając mętnym sosem konsumeryzmu. Wioski łatwo przeistaczają się w skanseny. Muzea stają się atrakcjami turystycznymi, a podróżnicy – konsumentami znaczeń wydestylowanych ze społeczno-etnicznego kontekstu. Tak właśnie rodzi się zjawisko folkloryzmu – sterowanego, niespontanicznego fenomenu kulturowego, gry z widzem na scenie pseudotradycyjnych wiosek. W tej grze nietrudno ponieść porażkę i dać się uwieść spójnej i magicznej zarazem aranżacji skansenu. Wtedy doznanie estetyczne przesłania wzory kultury, a łemkowskie kermesze w Olchowcu stają się zwykłymi odpustami dla przygodnych widzów, potencjalnych nabywców „rękodzieła łemkowskiego”.
Gdzie przeszłość splata się z teraźniejszością
Recenzowana praca jest naukową odpowiedzią na proces skansenizacji Łemkowszczyzny. To zbiór artykułów podzielonych na trzy bloki tematyczne: „Tożsamość”, „Historia”, „Kultura i nauka”. Teksty łączy wysoki poziom merytoryczny analizy oraz – nieczęsta w zbiorach artykułów wydawanych w postaci jednego tomu – komplementarność ujęć. Podkreślić jednak należy, że „Łemkowie” nie stanowią przewodnika po Łemkowszczyźnie, który swobodnie można polecić każdemu turyście gotowemu na wyprawę do Beskidu Niskiego. To zbiór artykułów stricte naukowych, przeznaczonych dla osób zainteresowanych dziejami i współczesną kondycją kultur pogranicza, aczkolwiek posiadających już minimum wiedzy o tym, kim są Łemkowie. Przykładowo, w otwierającym artykule Andrzeja Zięby odtworzono spory nad etnogenezą tej mniejszości. To historiograficzna analiza narracji naukowej i popularnej, uwikłanej w ideologie polityczne, podpieranej często badaniami archeologicznymi i językoznawczymi. Zięba skupia się na ukazaniu ewolucji dyskursu o etnogenezie Łemków, a nie wyjaśnienia, skąd pochodzi opisywana mniejszość narodowa. Czytelnik, który liczy na uzyskanie klarownej informacji, kim są Łemkowie, może zatem poczuć się zawiedziony. Z kolei odbiorca książki, który dysponuje już elementarną wiedzą na ten temat, będzie zachwycony możliwością konfrontacji własnych poglądów z różnymi teoriami etnogenezy scharakteryzowanymi w oparciu o stan najnowszych badań.
Podobnie w artykule Patrycji Trzeszczyńskiej o znaczeniu folkloru łemkowskiego wskazano na ambiwalencje procesu skansenizacji kultury. Autorka dostrzega ryzyko związane ze wzrostem popularności „łemkowszczyzny”, popytem na „pamiątki łemkowskie” i innymi formami instrumentalizacji tradycji lokalnej. Krytykuje mechanizm sakralizacji łemkowskości zaklętej w przedmiotach, którymi handluje się na festynach czy podczas łemkowskich watr. Stwierdza jednak, że konserwowanie kultury ludowej jest z definicji bliskie jej kreowaniu, a działania animatorów dostarczają Łemkom wiedzy niezbędnej do autoafirmacji i budowania tożsamości społecznej. Artykuł Trzeszczyńskiej nie oferuje prostych wyjaśnień skomplikowanych przekształceń kultury tradycyjnej. Jego lektura może za to pobudzić do refleksji, czy należy uczestniczyć w zbanalizowanych spektaklach ludowości łemkowskiej i jakie znaczenia mają naprawdę te wydarzenia w życiu samych Łemków.
***
„Łemkowie” to czwarta po „Białorusinach” (2010), „Czechach” (2012) i „Karaimach” (2012) publikacja wydana staraniem Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych Sejmu RP. W przypadku każdego z tych projektów do współpracy udało się zaprosić uznanych badaczy – głównie socjologów, historyków i etnologów. Szkoda, że w zbiorach tych brak artykułów autorstwa naukowców zagranicznych. Liczyć należy na kolejne tomy serii. Szczególnie wartościowe wydają się studia, które dotyczą grup mniej licznych, a posiadających bezcenne dziedzictwo kultury – podatne jednocześnie na ryzyko skansenizacji.
Książka:
Beata Machul-Telus (red.), „Łemkowie”, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2013.
* Błażej Popławski, dr historii, socjolog, stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”.
** Na zdjęciu tzw. ściana płaczu w Muzeum Kultury Łemkowskiej w Zyndranowej. Tablica z krzyżami cmentarnymi i cerkiewnymi pochodzącymi ze zniszczonych świątyń i zdewastowanych cmentarzy. Pełni funkcję symbolicznego pomnika upamiętniającego okres wojny i wysiedleń Łemków. Fot. Błażej Popławski.
„Kultura Liberalna” nr 250 (42/2013) z 22 października 2013 r.