„Co do cierpienia, ci starzy mistrzowie nie mylili się nigdy…”. Początek wiersza Audena stał się kliszą językową najwyższej klasy i zasłonił pozostałe wersy utworu, w którym poeta mówi przecież nie o cierpieniu w „realnym życiu” jako takim, lecz o jego reprezentacjGustave Flaubert, Schriftsteller, Frankreichach zapośredniczonych przez talent malarzy i poetów oraz uznanie ich publiczności, co składa się, wraz z kilkoma innymi okolicznościami, na „sztukę wysoką”.

Wiersz Audena jest bardzo złożoną konstrukcją intelektualną. Stanowi próbę powiedzenia czegoś istotnego na temat rzeczywistego ludzkiego bólu nie poprzez reporterskie epatowanie nim, które rzadko wychodzi w stronę empatii, lecz drogą okrężną, wiodącą od spokojnej kontemplacji dzieła sztuki w muzeum sztuk pięknych (tytuł wiersza – „Musée des Beaux Arts” – jest jawną, chociaż dyskretną prowokacją) przez powolne odkrywanie detali, w których kryje się potworność rzeczywistej egzystencji (zbyt łatwo opisana tymi trzema słowami, którymi wielu ludzi chce załatwić problem), aż do przeistoczenia muzealnego bywalca (widza, flâneura, poszukiwacza wrażeń, konesera, pięknoducha… – ogólnie: człowieka oddalonego od goryczy codzienności) we współczującego świadka upadku Ikara albo raczej codziennych upadków Ikarów. A sam „upadek Ikara” przestaje być figurą zasilającą słownik inteligentów – staje się doświadczeniem doświadczanym (nie)bezpośrednio.

Trudno powiedzieć, czy Grochowiak znał ten wiersz, kiedy pisał „Oto Ikar wzlatuje. Kobieta nad balią zanurza ręce. / Oto Ikar upada. Kobieta nad balią napręża kark. / Oto Ikar wzlatuje. Kobieta czuje kręgosłup jak łunę. / Oto Ikar upada. W kobiecie jest ból i spoczynek”. Obaj poeci wskazali na tę samą cechę „kultury wysokiej” – nie jest ona tylko zabawką dla klasy próżniaczej i zasobnikiem łatwych wzruszeń, jest również zapisem istnienia, który daje się odbierać na salonach, ponieważ nie składa się z okrzyków bólu i wycia konających, ale przecież z nich w sporym stopniu się wyłania.

Starzy Mistrzowie wiedzą o tym. Lecz nie zawsze o tym mówią, a w szczególności nie mówią o tym, kiedy rozmawiają między sobą. W ogóle mniemanie, jakoby Starzy Mistrzowie mówili między sobą wFélix_Nadar_1820-1910_portraits_George_Sandyłącznie o rzeczach wiecznych, jest, jak się wydaje, nietrafne, choćby dlatego, że nie ma potrzeby mówić o tym, o czym się wie i wie się, że rozmówca także o tym wie. Rozmowy Starych Mistrzów bywają więc nierzadko lekkie, ich tematy błahe, a jedną z tych błahostek bywa nabożny stosunek wyznawców do nich, Starych Mistrzów.

Korespondencja Gustave’a Flauberta i George Sand, którą otrzymaliśmy niedawno w sporym wyborze, jest rozmową dwojga ludzi wiedzących o świecie zbyt wiele, aby tracić czas na imponderabilia, i zbyt dobrze świadomych żartobliwości sławy, aby wyświadczać sobie nawzajem więcej grzeczności, niż to było przyjęte w normach obyczajowych ich epoki. Mają sobie natomiast wiele do powiedzenia na temat procesów twórczych, ale nie w tym naiwnym romantycznym ich rozumieniu, według którego pisarz tworzy w porywie natchnienia. To są doświadczeni praktycy rzemiosła, jedno z nich dodatkowo dysponuje też geniuszem składania najtrwalszych zdań. Rozumieją się w pół słowa – nawet w listach.

Interesuje ich również historia tworząca się na ich oczach – korespondencja obejmuje lata 1863–1876, a więc między innymi wojnę francusko-pruską i upadek Napoleona III. Oboje obserwują wydarzenia z precyzją i niesmakiem, nie mają wielu złudzeń co do pozytywnego ukierunkowania dziejów.

Trudno określić wartość poznawczą korespondencji tak zwanych wielkich ludzi. Często dowiadujemy się z niej, jak odległa od mitycznych wyżyn ducha była ich codzienna egzystencja. Karol Szymanowski miesiącami wykłócał się z Universal Edition o różne części partytury „Króla Rogera”, której jedyny egzemplarz-autograf przesłał tej firmie, aby go wydała, po czym nie był w stanie odzyskać go, kiedy potrzebował zapisu, aby doręczyć go pierwszym wykonawcom. Listy pisane przez coraz bardziej zdesperowanego kompozytora warto czytać, zanim się ochłonie po ekstazach „Rogera”. Przychodzi wtedy pytanie – gdzie jest twórca, kiedy tworzy?

Flaubert i Sand wiedli życie bardziej stabilne niż Szymanowski. Dlatego ich listy nie odbiegają aż tak mocno od ich literatury. Są dopełnieniem, nie kontrastem. Ich wartość nie jest jednak mniejsza – przynajmniej dla kogoś, kto wciąż chce zrozumieć, na czym polega „ta dziwna instytucja zwana literaturą”.

 

Książka:

Gustave Flaubert, George Sand, „Korespondencja”, wybrał i przełożył Ryszard Engelking, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2013.