Dwójka prawie nie nadaje reklam, więc pewnie wkrótce – z biedy – zniknie z anteny, ale nawet wtedy będzie oddziaływać dokonaniami, których już nie da się usunąć z Internetu. Do takich niewątpliwych arcydzieł, stanowiących o racji istnienia Dwójki, a w nieuchronnej przyszłości o zasługach Polskiego Radia dla kultury, należy ogromny cykl audycji profesora Mirosława Perza pod ogólnym tytułem „200 kantat Jana Sebastiana Bacha”.

Bachowskie kantaty tak odbiegają formą i stylistyką od upodobań słuchaczy XXI wieku, że raczej trudno sobie wyobrazić kogoś, kto specjalnie układa dzień, by nie przegapić emisji kolejnego odcinka. A jednak robimy to (liczba bardzo mnoga uzasadniona) nie tylko dla Bacha. Robimy to dla… Perza. Bo to już ostatni, co tak Bacha wodzi.

Audycja doskonała

Niedzielny poranek zaczynam o 9.05. Wtedy to słyszę ritornel z kantaty „Wachet auf, ruft uns die Stimme” i uroczystą zapowiedź wejścia w świat dawny i piękny. Profesor Perz opracował niezwykle wciągającą formę swojej audycji. Najpierw mówi o co z grubsza w danej kantacie chodzi, a następnie prezentuje kilkutaktowe fragmenty poszczególnych części, zwracając uwagę na osobliwości, które byśmy niechybnie przeoczyli. Zapominamy bowiem, że tam nie ma przypadku, że twórcą tych kantat jest arcymistrz, który absolutnie panuje nad wszystkimi strukturami i poziomami dzieła muzycznego. Przyzwyczailiśmy się, że u Bacha po prostu każda nuta, motyw i akord doskonale do siebie pasuje. Ale skąd się bierze ta doskonałość? Tego zwykły słuchacz, nawet miłośnik baroku, sam nie pojmie. Potrzebny jest wykład profesora, a raczej seria krótkich, kilkuzdaniowych wskazówek, pozwalających dostrzec to, co sprawia, że o danym utworze możemy powiedzieć: arcydzieło!

Profesor zwraca uwagę na obsadę instrumentalną i wokalną, wyjaśnia skąd biorą się motywy, dlaczego – jeżeli treść odnosi się do zdarzeń dramatycznych – w partii trąbki pojawiają się duże interwały, a dlaczego w innym fragmencie smyczki czy oboje krok po kroku unoszą swą melodię ku niebu. Co tydzień jesteśmy wciągani w inny element muzyki, a czasem dowiadujemy się, że nietypowa konfiguracja solistów wcale nie wynika z koncepcji muzycznej, ale… akurat nie było innych wykonawców pod ręką, a kantata musiała być na oznaczoną niedzielę gotowa.

Jest jeszcze warstwa językowa, której profesor poświęca sporo uwagi. Otóż nie wszystkie teksty, z których korzystał Jan Sebastian, mają większą wartość literacką. Niekiedy bywały to utwory drugorzędnych poetów, a sam kompozytor znał się tylko na muzyce, więc nie dyskutował z librecistą. Ważna była poprawność liturgiczna tekstu, a brak walorów artystycznych i tak ginął w zawsze dość skomplikowanej fakturze muzycznej. Niemniej, profesor recytuje różne fragmenty wzorową niemczyzną i częstokroć podaje odpowiednie perykopy z Wujkowego przekładu Biblii. Pozwala przez to słuchaczowi zanurzyć się w atmosferze, w jakiej Bach owe kantaty tworzył.

Inspiracje

Pewną szczególną osobliwością audycji Mirosława Perza jest krytyczne podejście do tekstu. Jako muzykolog mógłby skwitować warstwę słowną po prostu tym, że istnieje. Tymczasem profesor nie tylko ocenia wartość literacką tekstu, lecz także – i to jest niezwykle inspirująca nowość – wkracza niejako w sam środek tekstu! Piszę to 24 listopada 2013 roku po wysłuchaniu wspomnianej już kantaty „Wachet auf, ruft uns die Stimme” (BWV 140). I nie mogę powstrzymać się od oklasków, czyli od napisania tych kilku akapitów, w których dzielę się zachwytem.

Tym razem treścią kantaty jest ewangeliczna przypowieść o pannach głupich i pannach mądrych. Zamierzony morał tej przypowieści ma czynić nas przygotowanymi na dzień ostateczny, bo nieprzygotowani nie wejdą do Królestwa Niebieskiego. Tymczasem profesor Perz wchodzi w sam tekst, by z pewną wyrozumiałością skonstatować, że w tradycji polskiej silniejsze niż potępienie panien głupich jest raczej… współczucie! Że panny mądre są oskarżane o egoizm!

Tak. Trafił w dziesiątkę. Nie wyciągamy wniosków. Rzecz jasna – profesor nie ocenia naszych zalet i wad narodowych, nawet nie rozpatruje tego w tych kategoriach. Ot tak, en passant, zauważa to, nad czym niespecjalnie chcielibyśmy się zastanowić, a mianowicie fakt, że głupota nie jest w Polsce potępiana. Jest akceptowana, godna wsparcia, wyzwala w nas instynkty bardziej opiekuńcze niż racjonalne. I to jest charakterystyczne dla tego stylu narracji. Nawet nie ironia, ale odnalezienie czegoś więcej niż to, co słychać w prostym, powierzchownym odbiorze.

Tak pisać o muzyce!

Obecnie słuchamy drugiej serii nagrań „200 kantat JSB”. Profesor Perz pokazuje nie tylko słyszalne piękno bachowskich kompozycji, lecz także ujawnia ich wewnętrzną strukturę, walkę motywów i organizację czasową. Czasem napomknie o jakimś epizodzie historycznym, kiedy indziej opowie coś o życiu samego kompozytora, jeżeli miało to wpływ na kształt utworu, wspomni o innych twórcach jakoś kontynuujących myśl muzyczną, wyrażoną w danej kantacie, napomknie o prekursorach… I zawsze wchodzi do środka utworu. Raz po to, by pokazać jakąś niedostrzegalną piękność, kiedy indziej, by… polemizować z występującymi postaciami. To jest naprawdę inspirujące, bo wytwarza nową płaszczyznę dialogu, czyli sporu i porozumienia między dawnym twórcą i współczesnym słuchaczem. Wejść do środka dzieła, ożywić, pokazać piękno niedostrzegalne!

Dwójka udostępnia archiwalne nagrania Mirosława Perza w Internecie. Zachęcam do ich wysłuchania zwłaszcza młodych dziennikarzy muzycznych, którzy coraz częściej wzorują się na prostackich modelach celebryckich. Potrafią całymi godzinami opowiadać o różnych okolicznościach towarzyskich: kto kiedy z kim śpiewał, nagrywał, spał lub podróżował. Ale nie potrafią powiedzieć, co w danym utworze jest nowością, co wtórnością, co jest wartościowe, a co zasługuje na miano kiczu. Dziś, gdy słyszymy w radiu o jakimś muzycznym nagraniu, to raczej jest to promocja handlowa, a nie prezentacja artystyczna. Słuchajmy więc bachowskich kantat w opracowaniu profesora Mirosława Perza. Nie tylko po to, by poznać niedościgły wzór audycji muzycznej, lecz także po to, by już w trakcie nauki odbierać nagrodę.