Uszakow jest rosyjskojęzycznym Łotyszem, stąd też spotyka go wiele nieprzyjemności. Przez wrogów nazywany bywa ruskim agentem lub mini-Putinem, jednak te i podobne epitety przyjmuje ze stoickim spokojem, wzruszając co najwyżej ramionami. Poza tym jest politykiem hiperaktywnym, zdającym sobie sprawę z siły mediów, jest zresztą byłym dziennikarzem. Przecina wstęgi, wita nowe autobusy, inauguruje festiwale, prowadzi profile na portalach społecznościowych, a jego dwa koty na Twitterze „relacjonują” pracę swojego pana. Autorzy artykułu zwracają uwagę przede wszystkim na symboliczną funkcję, jaką Uszakow zaczął pełnić w łotewskim społeczeństwie. Jako apatryda, naturalizowany w wieku 23 lat, wciąż posługujący się językiem rosyjskim, podkreśla swą więź z rosyjską ojczyzną, bo rosyjska mniejszość nie ma – jak mówi prezydent – innego wyboru. Atakowany przez wrogów, podejrzewany o szpiegostwo, chory po przejściu udaru na ryskim maratonie, wciąż prowadzi bardzo aktywną działalność polityczną. I zyskuje coraz większe rzesze zwolenników.

***

Tymczasem na Ukrainie zdają się potwierdzać przypuszczenia dotyczące strategii prezydenta Janukowycza, który postanowił „wziąć demonstrantów głodem”, czyli poczekać, aż protesty im się po prostu znudzą. Na pewno zyskał dużo czasu okresem świątecznym, bo dzięki niemu temat manifestacji zejdzie ze szpalt europejskich gazet, a po spotkaniu z prezydentem Putinem zyskał także pieniądze. Przywódcy zawarli porozumienie w sprawie radykalnej obniżki ceny dostarczanego Ukrainie rosyjskiego gazu (z ponad 400 dol. do 268,5 dol.) od 1 stycznia 2014 do 2019 r. oraz pomocy gospodarczej w postaci zakupu „przez Rosję ukraińskich obligacji państwowych na kwotę 15 mld dol.”, czyli około 10,9 mld euro. Moskiewski dziennik dodał także, że politycy zamierzają jak najszybciej stworzyć strefę wolnego handlu, co wyklucza wszelkie podobne porozumienia z Unią Europejską.

***

Deutsche Bank, a w zasadzie strateg tego banku John-Paul Smith, ostrzega przed załamaniem chińskiej gospodarki. Kryzys ma nastąpić w przyszłym roku, poprzedzają go symptomy, które piętnaście lat temu pozwoliły temu samemu analitykowi przewidzieć kryzys rosyjski. Jedyną szansą dla Chin są według niego wolnorynkowe zmiany, podobne do tych, jakie Rosja przeprowadziła dopiero po kryzysie z 1998 r. W najbliższych latach chińskiej gospodarce ma grozić spowolnienie do 5 proc. rocznego wzrostu PKB. I takiego, na poziomie 5 proc., wzrostu nad wielką rzeką Wisłą życzę Państwu i sobie w 2014 r.