Zanim jednak przejdę do stanu Trójki, kilka słów o samej audycji. Słuchanie „Strzałów”, które poznałem dzięki przyjacielowi (nocnemu markowi), stało się dla mnie prawdziwą przygodą. To dzięki tej audycji miałem okazję poznać szereg wykonawców dobrej, dalekiej od banału muzyki popularnej, na których inaczej chyba nigdy bym się nie natknął. Redaktor Piotr Mika stworzył audycję na miarę potrzeb współczesnych słuchaczy. Problemem nie jest dziś przecież dotarcie do wybranej płyty. Wyzwanie stanowi raczej odnalezienie w bezliku dostępnych na wyciągnięcie ręki muzycznych produktów tego, czego posłuchać naprawdę warto. W „Strzałach znikąd” najlepsze było więc właśnie to, że były „znikąd” – prezentowały wykonawców, o których nigdy nie słyszałem. Songs: Ohia, Dead Man’s Bones, The Caretaker i wielu, wielu innych – to nie są przecież wykonawcy, którzy często goszczą na falach naszych radiostacji. Mika tymczasem potrafił ich odnaleźć i zaprezentować słuchaczowi. Zakres jego poszukiwań i odkryć obejmował przy tym bardzo szeroką gamę muzycznych gatunków: od rocka alternatywnego, poprzez folk, ambient, po okołojazzowe czy elektroniczne eksperymenty. Niestety tak ciekawej muzyki nie znajduję na falach Trójki zbyt często w innych, bardziej „słuchalnych” porach.

W tym sensie „Strzały” realizowały to, co (odkąd pamiętam) było mocną stroną Trzeciego Programu Polskiego Radia – potrafiły zarażać słuchacza muzycznymi fascynacjami. (A piszę to, jako osoba na Trójce wychowana. U mnie w domu zawsze słuchało się tego radia, od pasma publicystycznego, przez „Powtórkę z rozrywki” – tę nadawaną o trzynastej, ma się rozumieć – aż po „Minimax” czy „Listę przebojów”). Dziś redakcja przy Myśliwieckiej w coraz mniejszym stopniu potrafi to robić. Wciąż oczywiście jaśnieje na tle Eski czy RMFFM, ale mierzona własną miarą – miarą tego, czym była i być może – zawodzi. Coraz częściej łapię się na tym, że po kilku minutach słuchania tego radia (choćby w samochodzie) po prostu je wyłączam. Owszem, zdarzają się ciekawe rozmowy w „Klubie Trójki”; dobry jest też „Raport o stanie świata”; wyborne – piątkowe poranki Wojciecha Manna (który w radiu jest tym, kim Tomasz Mann w literaturze). Ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Trójka od jakiegoś czasu stała się bardzo narcystyczna; że za bardzo uwierzyła w swoją „kultowość”. Zapatrzona w przeszłość, w swój złoty okres (lata 80. to już trzy dekady temu!), coraz częściej nie zauważa tego, co dziś stanowi o jej prawdziwej wartości. Zdjęcie „Strzałów znikąd” z anteny odbieram tym samym jako sygnał, że stacja zmierza donikąd.

Ale może jednak nie jest tak źle? Na stronie Trzeciego Programu Polskiego Radia właśnie znalazłem informację, że „Strzały” jednak powrócą – i to już w lutym. Może więc jednak przeproszę się z Trójką?