We wtorkowy wieczór odbędzie się uroczysta prezentacja prestiżowego magazynu „Limes”, którego najnowsze wydanie poświęcone jest Polsce. O projekcie wiedzieliśmy od kilku tygodni, fragmenty artykułów i grafiki publikowane były na stronie wydawcy – dziennika „La Repubblica”.

W gazecie znajdziemy zapowiedź premiery pisma, artykuł pióra Lucio Caracciolo, który nazywa Polskę miejscem cudu, jakiego dokonaliśmy w ostatnich dwudziestu latach. Zwraca uwagę, że aby zrozumieć kryzys europejski warto przyjąć postawę Polaka – obywatela Unii nieposługującego się wspólną walutą, mieszkańca kraju o nieustającym wzroście gospodarczym. „Nie ma wątpliwości co do tego, że razem z prywatyzacją, dobrym wykorzystaniem europejskich funduszy spójności, stabilnością polityczną i makroekonomiczną oraz konsekwentnymi bodźcami dla zagranicznych inwestycji, możliwość dysponowania narodową walutą, a zatem zmiennym kursem wymiany, bardzo przyczyniła się do cudu” – ocenia szef pisma „Limes”. Obok tej laurki znajdziemy w magazynie również przestrogę przed rosnącym poparciem dla skrajnej prawicy. Bazująca na strachu przed obcym, niechęcią do zmian, żywiąca się poparciem hierarchii Kościoła znajduje coraz więcej sympatyków – czytamy w komentarzu Caracciolo.

Szturm manifestantów na kordon policji na kijowskim Majdanie. „Financial Times”. Neil Buckley pisze na łamach dziennika, iż wraz z pomocą w wysokości 20 mld USD Ukraina przejęła od Rosji również sposoby walki z opozycją, czego dowodem jest pakiet ustaw przegłosowanych w parlamencie przez Partię Regionów w ubiegłym tygodniu. Zakładają one między innymi zakaz zasłaniania twarzy przez demonstrantów oraz ułatwiają siłom porządkowym rozpędzanie manifestacji i aresztowanie jej zwolenników. Jednak mimo wszystko, Ukraina to nie Rosja. Protesty w Kijowie musiały osłabnąć wobec mniejszego zainteresowania świata, mroźnej zimy i braku konkretnych propozycji UE dla ratowania ukraińskiej gospodarki. Lecz fenomenem jest to, iż świadomość obywatelska umożliwiła ich wybuch, co byłoby w Rosji nie do pomyślenia.

Komentarz do sytuacji na Ukrainie znajdziemy również w „The Wall Street Journal”, której felietonista wylicza argumenty uniemożliwiające inkorporację tego państwa do Rosji, czego obawia się cześć europejskich obserwatorów. Zdaniem komentatora „Ukraińcy są przyzwyczajeni do wolnych wyborów i wolności słowa, od odzyskania suwerenności odsuwali od władzy wszystkich prezydentów. Sam Janukowycz nie jest popularny wśród społeczeństwa, a odrzucenie przez niego integracji z UE nie zgadza się z poglądami większości Ukraińcow. Nawet elita biznesu z rosyjskojęzycznej wschodniej części Ukrainy sprzeciwia się bliższej integracji z Rosją i sygnalizuje gotowość do zerwania z prezydentem. Wreszcie władze na szczeblu lokalnym mogą wbrew rozkazom Janukowycza nie wprowadzić w życie represyjnego prawa”.

Szerokie tory poprowadzą do Wiednia. Władimir Jakunin, szef Rosyjskich Kolei Żelaznych potwierdził zainteresowanie swej firmy połączeniem Europy Środkowej z Dalekim Wschodem. Projekt ten przewiduje przedłużenie szerokiego toru biegnącego z Rosji przez Ukrainę do Słowacji o odcinek do Austrii. Magistrala ta skróci przejazd z Władywostoku do Europy z 30 (drogą morską) do 14 dni. Jak twierdzi Jakunin, finansowanie jest już zapewnione (choć nie chciał podawać szczegółów), a zainteresowanie wyraziły również Włochy. Nie wykluczył, że w przyszłości powstanie odgałęzienie do Morza Adriatyckiego. Rosjanie nie ukrywają, że inwestycja stanowić ma alternatywę wobec pomysłu wybudowania w Sławkowie na Śląsku terminalu przeładunkowego dla towarów transportowanych z Dalekiego Wschodu. Do Sławkowa bowiem dochodzi linia szerokotorowa wybudowana w latach 70. do granicy z ówczesnym ZSRR.