Czasy współczesne. W Namibii i RPA dochodzi do szeregu brutalnych morderstw. Dokładnie zaplanowane, dokonane bez obecności świadków. Co łączy ofiary? Szybko okazuje się, że denaci oskarżeni byli kilkanaście lat wcześniej o udział w zabójstwie działacza antykolonialnego Antona Lubowskiego. Zatem to zemsta. A może jednak morderstwa zostały dokonane na tle rasowym? Lista ofiar nieuchwytnego mściciela wydłuża się. Policja nieudolnie „zamiata sprawę pod dywan”. Czy młodej, czarnoskórej inspektor Clemencii Garises uda się dojść do prawdy i ochronić kolejne osoby narażone na atak mordercy? Jak zmierzyć się z wyzwaniami nieoczekiwanie wyłaniającymi się z trudem sklejanej układanki, gdzie przeszłość miesza się z teraźniejszością? Czy zdeterminowana Garises ma jakiekolwiek szanse przełamać zmowę milczenia władz? Przecież nawet jej bezpośredni zwierzchnik Ndangi Oshivelo zniechęca policjantkę do prowadzenia śledztwa: „Dwadzieścia lat to szmat czasu. Dzisiaj żyjemy w innym kraju i rany z tamtego okresu może jeszcze nie całkiem się wygoiły, ale przynajmniej zabliźniły” (s. 33).
Bernhard Jaumann misternie konstruuje fabułę „Godziny szakala” – utworu z pogranicza powieści sensacyjnej, obyczajowej, kryminału i politycznego thrillera. Czytelnik, który przywykł do nastroju popularnych w Polsce kryminałów skandynawskich, nie będzie zawiedziony. Powieść jest napisana barwnym językiem i czyta się ją sprawnie. Warto podkreślić, że Jaumann dosyć swobodnie miesza style narracji. Mamy tu do czynienia z opowieścią snutą z perspektywy wielu bohaterów, a także z pisanymi w pierwszej osobie wspomnieniami. W kryminale passusy o pamięci społecznej Namibijczyków przeplatają się z fragmentami nasyconymi grozą oraz komediowymi wręcz scenkami. Kontrasty te nie utrudniają spójnego odbioru utworu. Autor włożył wiele trudu w zamieszczenie w tekście licznych dykteryjek i anegdot, mających na celu odtworzenie różnorodności kulturowej Namibii (w lekturze pomocne są także przypisy dodane przez polskiego wydawcę). Nawet sam tytuł, przywodzący na myśl powieść Fredericka Forsytha „Dzień Szakala”, metaforycznie odnosi się do wierzeń lokalnych. Szakale były „niegdyś ludźmi, którzy zdążyli się przemienić na czas, zanim ich gatunek przestał istnieć” (s. 218).
„Duchy przeszłości krążą po kraju”
Czytając kryminał Jaumanna, warto zwrócić uwagę na postać Antona Lubowskiego. To osoba jak najbardziej rzeczywista i do dziś wzbudzająca kontrowersje wśród mieszkańców RPA i Namibii. Był białym adwokatem reprezentującym SWAPO – główną organizację narodowowyzwoleńczą, walczącą z reżimem apartheidu, w której skład wchodzili prawie sami czarni. Został zastrzelony na pół roku przed odzyskaniem niepodległości przez Namibię. Sprawców nigdy nie odnaleziono, choć wiele poszlak prowadziło do południowoafrykańskich służb specjalnych.
Dziś dla jednych Lubowski to bohater narodowy i ‒ jak mówi narrator „Godziny szakala” ‒ „ostatni znany męczennik, który przelał krew za niepodległość kraju” (s. 124), dla innych – zdrajca, sprzedawczyk, oportunista polityczny. Z czasem pojawiły się nowe wyjaśnienia jego śmierci. Jedni twierdzili, że mógł on „grać na dwa fronty”, kierując się nie wiernością ideałom, lecz zwykłą chęcią zysku. Inni – że jego śmierć mogła być skutkiem porachunków na najwyższym szczeblu władzy SWAPO, zapowiadających nowy rozdział walki – tym razem nie o niepodległość, lecz o władzę i pieniądze. Główna bohaterka książki Jaumanna ironicznie stwierdza: „W Namibii ginęło się szybciej niż w Europie, za to nie tak nieodwołalnie. W żaden sposób nie można było mieć pewności, że zmarli naprawdę byli martwi. A nawet jeśli, duchy zmarłych bohaterów codziennie mieszały w życiu” (s. 153).
„Zmarłych można zamordować drugi raz”
Bernhard Jaumann wybrał trudny temat – zarówno dla czytelników z Północy, jak i z Południa. Europejczycy i Amerykanie, rozpoczynając lekturę „Godziny szakala”, poznają świat zupełnie im odległy – geograficznie, kulturowo, politycznie. Z kolei dla mieszkańców południowej części Afryki lektura powieści Jaumanna to potencjalne rozdrapywanie ran. Namibijczycy nie potrafią pojednać się z przeszłością. Co więcej, znaczna część społeczeństwa dawnej Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej, egzystując w biedzie, nie potrafi myśleć o przyszłości. Tak jak brat Clemencii, Melvin Garises, „pewnego razu przyznał się, że tak właściwie to nie wie, co to tak naprawdę może znaczyć słowo «przyszłość»” (s. 60).
Celem Jaumanna jest ukazanie, w jaki sposób mroczne dziedzictwo epoki apartheidu oraz okresu transformacji ustrojowej ciąży na XXI-wiecznym obliczu Namibii – państwa, w którym „małe dziewczynki były warte dwieście dolarów, a policjanci kradli proszek na pchły” (s. 61). Społeczeństwo tego kraju podzielone jest według kryteriów rasowych, na które nakładają się dysproporcje ekonomiczne, różnice polityczne i uprzedzenia płciowe. Dzielnice i farmy białych przypominają twierdze. Obraz kraju, który wyłania się z powieści, nie nastraja chęcią podróży na safari w te rejony: „Przechodzień mógł być tutaj jedynie żebrakiem albo przestępcą” (s. 8).
W „Godzinie szakala” prawda miesza się z fikcją, postacie autentyczne występują razem z bohaterami wymyślonymi przez niemieckiego pisarza. Jaumann stwierdza: „Spróbowałem opisać, co mogłoby wyniknąć z takiego realnego wydarzenia, które, przynajmniej mnie, wydawało się zagadką nie do rozwiązania” (s. 291). Należy zauważyć, że koktajl prawdy historycznej, obsesji na punkcie rozwikłania tajemnicy śmierci Lubowskiego (Jaumann przez kilka lat prowadził w Namibii dziennikarskie śledztwo w tej sprawie) oraz wprowadzenie do powieści postaci, które nadal żyją w Afryce Południowej (Ferdi Barnard, Donald Acheson, „Slang” van Zyl, „Staal” Burger, „Chappies” Maree), to zabieg ryzykowny. Jaumann w posłowiu rzuca swoiste wyzwanie osobom podejrzanym o zabójstwo Antona Lubowskiego, wprost proponując im pozwanie go do sądu. Dodaje: „Może doszłoby wtedy do procesu, który wreszcie rzuciłby trochę światła na tamte sprawy i – jak mówi jedna z postaci w książce – «który dla niejednego świadka może się okazać trudniejszy niż dla oskarżonego»” (s. 292). Czyż nie piękny to apel do nas, czytelników? Rozsądźcie, Państwo, sami czy warto składać ten pozew, czy może lepiej z niecierpliwością czekać na kolejne namibijskie kryminały Bernharda Jaumanna [1].
Przypisy:
[1] Bernhard Jaumann zwykł pisać kilkutomowe cykle z tym samym głównym bohaterem (pentalogia – „Die Reihe der fünf Sinne” 2004-2009; trylogia „Die Montesecco” 2007-2008). Cykl z Clemencią Garises obejmuje prócz „Godziny szakala” („Die Stunde des Schakals” z 2010 r.) powstałą dwa lata później powieść „Steinland” – autor zapowiada jednak kolejne afrykańskie kryminały.
Książka:
Bernhard Jaumann, „Godzina szakala”, przeł. Alicja Rosenau, Wyd. Czarne, Wołowiec 2013.