Mo Yan_Klan czerwonego sorga_okladkaSięgając po książkę „Klan czerwonego sorga”, bałam się, że będę ją czytać, mając w głowie obrazy z filmu „Czerwone sorgo” (nakręconego na podstawie pierwszej części książki), i że kipiąca barwami wizja reżysera Zhang Yimou przyćmi czarno na białym przecież spisaną powieść. Jednak nic takiego się nie stało, a ponad pięciusetstronicowa książka, mimo że na przemian przyciągała i odpychała, nie dawała spokoju aż do ostatniej kartki.

Akcją powieści można by obdarzyć kilku pisarzy i wiele półek. Pół wieku historii Chin, od 1923 do 1976 roku, jest pokazane jak w soczewce na przykładzie dziejów jednego powiatu i jednej rodziny. Już w pierwszym zdaniu dowiadujemy się, że narrator to wnuk snujący opowieść o swoim ojcu i dziadkach, obdarzony zadziwiającą wiedzą na tematy, o których nie ma prawa mieć pojęcia. Wie więcej o swoich bliskich niż oni sami, na przykład o ziarnku prochu, które utkwiło pomiędzy zębami babki. Wszechwiedzący i wścibski rzuca czytelnikiem jak piłeczką, skacze pomiędzy pokoleniami i dekadami, jak z rękawa sypie retrospekcjami i antycypacjami. Śmiałe przeskoki akcji pomiędzy bohaterami i wydarzeniami wymagają zachowania czujności i wyostrzonej uwagi. Ale w zamian dostajemy historiograficzną metafikcję o rozmytych granicach pomiędzy prawdą a zmyśleniem, tekst o nielinearnej kompozycji, pełen namiętności i przemocy, kipiący uczuciami i kolorami.

Akcja rozpoczyna się w 1939 roku, Chiny walczą z agresywnym sąsiadem i same ze sobą – trwa konflikt pomiędzy Kuomintangiem a komunistami. Podglądamy głównych bohaterów w chwili organizowania zasadzki na oddział japońskiej armii. Poznajemy piętnastoletniego ojca, poznajemy dziadka – zuchwałego bandytę i gorącego patriotę, poznajemy babkę – piękną, silną i niezależną kobietę. Dopiero później z rozrzuconych scen dowiadujemy się, w jakich dramatycznych okolicznościach babka poznała dziadka, w jaki sposób dziadek pozbył się męża i teścia babki i stał się ojcem jej dziecka, dlaczego robiona przez babkę sorgowa wódka stała się słynna na cały powiat, jak dziadek zdradzał babkę i zabijał bandytów, jak ojciec walczył ze stadem zdziczałych psów i stracił jedno jądro i jak wygląda obdzieranie człowieka żywcem ze skóry. Jak również całego mnóstwa innych, mniej lub bardziej ważnych wydarzeń z życia rodziny, wsi, powiatu i kraju.

Pierwsze zdanie z „Dziejów Trzech Królestw”, jednej z pięciu najważniejszych i chyba najdłuższych (tasiemcowość dawnej literatury chińskiej budzi usprawiedliwioną grozę) powieści chińskich, brzmi: „Powiada się, że wszystko na świecie, co było przez długi czas podzielone, na pewno się zjednoczy, a wszystko, co było przez długi czas zjednoczone, na pewno się podzieli” (话说天下大势,分久必合,合久必分). To zdanie jest kwintesencją tradycyjnego chińskiego pojmowania historii jako zamkniętego kręgu, cyklicznego pasma powtórzeń. Stoi ono w drastycznej sprzeczności z promowaną przez komunistów wizją historii jako marszu po drodze postępu, zmierzającego ku świetlanej przyszłości. Mo Yan nie widzi postępu i rozwoju, a raczej wieczną kontynuację prowadzącą do nieuniknionego rozkładu, na którego gruzach wyłoni się nowy porządek. W opisywanych przez pisarza Chinach upływ czasu nie przynosi postępu, odwrotnie – oznacza degenerację.

Postępujący upadek symbolizuje pojawiające się na ostatnich stronach powieści hybrydowe zielone sorgo, nowa, wydajniejsza odmiana, która zastąpiła krwistoczerwoną, uprawianą w Goami od niepamiętnych czasów. Pokolenie wnuków, słabych psychicznie i fizycznie, pod żadnym względem nie równa się pokoleniu dziadków, narrator biada nad postępującym regresem i nadciągającym końcem.

W „Klanie…” aż kipi od barw, wśród nich króluje czerwień – kolor Chin. W twórczości Mo Yana pojawia się co rusz: czerwone sorgo, czerwona marchewka, czerwony księżyc, czerwony krab czy pies, pisarz tylko na pozór nonszalancko rozdaje kolory. W tradycyjnej kulturze chińskiej kolor czerwony to symbol szczęścia, radości i życia. W czerwonych łanach sorga mają miejsce kluczowe wydarzenia. W nich chowają się bandyci i komunistyczni partyzanci, chronią one uciekinierów i stada dzikich psów żerujących na trupach. Na udeptanych łodygach babki traci dziewictwo z jeszcze nieznajomym dziadkiem, nimi też wyścielono jej płytki grób. Jeszcze czerwieńsza jest krew tryskająca z kaleczonych, rozstrzeliwanych, rozpruwanych, gwałconych i obdzieranych ze skóry ciał ludzkich. Babka obmywa zakrwawioną twarz sorgową wódką i poi nią mężczyzn ruszających szukać zemsty na Japończykach. Obok pól sorga płynie cuchnąca od gnijących zwłok Rzeka Czarnej Wody, podobnie śmierdzi wiejski staw, pokryty zielonym dywanem rzęsy, pod którym gromadzą się truchła o wydętych brzuchach. Kolorom towarzyszy zapach, pięknie pachnie sorgo i wódka, cuchną brudne ciała, trupy i zatruta woda. Mo Yan uruchamia w czytelniku każdy zmysł, widzimy kolory, wdychamy wonie, czujemy na podniebieniu smaki potraw, podglądamy bohaterów podczas scen miłosnych, towarzyszymy im w chorobach i śmierci.

Mo Yan nie pisze dla wrażliwych licealistek. W prezentowaniu przemocy, drastycznej, ociekającej krwią i każdym płynem ustrojowym ludzi i zwierząt, ściga się z jednym z najsłynniejszych żyjących chińskich pisarzy – Yu Hua, u którego opisy zadawania bólu prostują każdy włosek na ciele. Ciężko przebrnąć przez scenę kastracji i obdarcia ze skóry wuja Luohana, trudno czytać o gwałtach, o wylewających się jelitach, o tryskających mózgach i wypływających oczach. Mo Yan nie waha się przed drobiazgowym opisaniem bestialstwa Japończyków, ale nie zapomina i o Chińczykach, którzy na okrucieństwa najeźdźców odpowiadają tym samym – trupom japońskich żołnierzy obcinają genitalia i wpychają im je w usta.

Przemocy nie ma końca… W „Klanie czerwonego sorga” życie to bitwa, w której wygrywa silniejszy. Na przemoc odpowiada się przemocą, brutalna siła rządzi życiem społecznym, nie bojący się jej stosować rządzą jednostkami nie umiejącymi czy nie chcącymi po nią sięgnąć.

Czytanie Mo Yana przypomina oglądanie filmu grozy przez rozwarte palce rąk. Boimy się, ale nie potrafimy oderwać się od lektury, przeraża nas nagromadzenie krwi i przemocy, ale wciąż mamy nadzieję na triumf dobra. Ale kto jest dobry? Dziadek, który zamordował kochanka własnej owdowiałej matki i kilka innych osób, które odważyły się stanąć mu na drodze? Babka, która żyła z mordercą swego męża i brutalnie zerwała kontakty z rodziną? Walczący z Japończykami partyzanci, którzy równie łatwo mordują swych rodaków? Bohaterom Mo Yana daleko do bycia jednoznacznie pozytywnymi postaciami. Mimo wszystko, a może dlatego, czujemy do nich sympatię i chcemy im towarzyszyć w życiu, które na ich nieszczęście, przypadło na wyjątkowo ciekawe czasy.

 

Książka:

Mo Yan, „Klan czerwonego sorga”, tłum. Katarzyna Kulpa, WAB, Warszawa 2013.