Bogactwo narodowe
Górnictwo jest jednym ze strategicznych sektorów gospodarki RPA. Generuje znaczne zyski, od których zależy poziom PKB. Każdy większy kryzys w górnictwie zagraża stabilizacji gospodarki narodowej. Warto także mieć na uwadze pozaekonomiczną rolę całego sektora – surowce naturalne skryte pod południowoafrykańską ziemią zawsze stanowiły prestiżową wizytówkę kraju. W RPA – jak przeczytać można w podręcznikach od geografii – znajdują się „największe”, „najgłębsze” i „najbogatsze” kopalnie świata. Kraj ten do niedawna był liderem w wydobyciu złota, platyny, rud chromu, wanadu i manganu. Politycy południowoafrykańscy – tak z epoki apartheidu, jak i obecni – zwykli traktować wskaźniki wydobycia surowców jako jeden z głównych instrumentów narodowej propagandy sukcesu.
Sytuacja ta przypominała zatem znane nam realia PRL: kto wydobędzie więcej, ten pójdzie na przedzie w barbórkowym pochodzie z medalem na piersi. Idee te stały się fundamentem kształtowania autarkicznego modelu gospodarki południowoafrykańskiej kraju, który przez długi czas był izolowany przez ONZ.
Epoka apartheidu przeminęła, a z nią sankcje międzynarodowe. Gospodarka kraju otworzyła się na rynki zagraniczne, napłynęli inwestorzy. Wiele kopalni sprywatyzowano i sprzedano. Sprzęt wydobywczy unowocześniono, a górnicy zaczęli tracić pracę. Scenariusz ten ponownie może przywodzić na myśl wydarzenia z kraju nad Wisłą.
Upolitycznienie kwestii górniczej
Górnicy nauczyli się strajkować. Środowisko to – jak i u nas – cechuje silny potencjał mobilizacyjny, czy – jak twierdzi część komentatorów – „militarno-bojówkarski”. Z kolei organizacje związkowe łatwo przeistaczają się w przybudówki partyjne. Liderzy liczącego ćwierć miliona członków Krajowego Związku Górników (NUM) realizują własne, partykularne interesy polityczne, nie przejmując się losem związkowców. Jak pisał Wojciech Jagielski: „Zamiast do pałacu prezydenckiego były związkowiec wprowadził się do luksusowych dyrektorskich gabinetów w górniczych koncernach, by na polecenie ANC [Afrykańskiego Kongresu Narodowego – partii rządzącej krajem od dwóch dekad] wdrażać w nich politykę afirmatywną mającą wyrównać szanse czarnych po epoce apartheidu”.
Zachodząca w ten sposób polityzacja tożsamości grupowej nie przekłada się jednak na narodziny jakiejkolwiek idei społeczeństwa obywatelskiego. Górnicy strajkują, bo chcą podwyżek, a związkowcy dostępu do władzy – w ich postulatach brak wizji reform makrospołecznych. A perspektywa „górniczej rewolucji” jest mniej prawdopodobna od walki skorumpowanych liderów związkowych o elektorat wyborczy i wejście w skład establishmentu ANC. Tego rodzaju „kooptacje” nie rozwiązują problemu, spychają go jedynie poza główną debatę społeczną.
„Uważaj wole, boś na dole” – tak brzmi porzekadło polskich górników. W realiach południowoafrykańskich „dół” nie oznacza już dna kopalni, lecz mielizny wadliwej transformacji ustrojowej. | Błażej Popławski
Na upadek „etosu górniczego” wpływ miały także decyzje rządzących RPA. Władze nie pozostawiały górnikom żadnych złudzeń, a z wyjątkiem okresów przedwyborczych dialogu z protestującymi nie podejmowano. Coraz częściej dochodziło do starć między policją, ochroniarzami i strajkującymi górnikami. Wszyscy pamiętamy tragiczne wydarzenia z Marikany z 2012 r., kiedy to podczas strajku w kopalni platyny śmierć poniosły 44 osoby. Do dziś nie ukarano winnych masakry, choć poszukiwanie „kozła ofiarnego” trwa i trwać będzie zapewne do najbliższych wyborów.
Marikana stała się symbolem utopijności akcji afirmatywnych, budowania egalitarnego tęczowego narodu na gruzach apartheidu. Według południowoafrykańskich analityków „górnicze strajki unaoczniły tylko ograniczony charakter politycznej zmiany, jaka nastąpiła po upadku apartheidu. Biali podzielili się bogactwem z elitą czarnego ruchu wyzwoleńczego i wchłonęli ją do systemu, jaki obowiązuje w tym kraju odkąd odkryto tu złoto i diamenty. RPA wyrosła i dorobiła się bogactwa na kopalniach, ale górnictwo zawsze było oparte na taniej sile roboczej i przemocy”.
Poszukiwanie nowych dróg
Ostatnie lata przyniosły także zmianę strategii południowoafrykańskich holdingów wydobywczych. Katalizatorem okazało się widmo recesji i znaczny spadek cen złota na rynkach światowych. RPA utraciło pozycję lidera w wydobyciu złota na rzecz Chin. Wkrótce wyprzedziły je także Australia, USA i Rosja. Firmy południowoafrykańskie zdecydowały się skorzystać z szansy przeniesienia projektów wydobywczych poza RPA. Koncerny te są aktywne na obszarze Południowoafrykańskiej Unii Celnej (SACU) oraz Wspólnoty Rozwoju Afryki Południowej (SADC). Coraz śmielej sięgają także po złoża położone znacznie dalej na północ. De Beers prowadzi swoje interesy w Botswanie i Namibii, Gold Fields w Ghanie, JFPI Corporation w Demokratycznej Republice Konga i Angoli, Metorex w DR Kongo i Zambii, AngloGold Ashanti w Mali, Ghanie, Gwinei i Tanzanii.
Firmy kierują swą uwagę także na „państwa upadłe” Czarnego Lądu, gdzie łatwo kupić koncesję i przenieść przestarzały sprzęt z RPA. BHP nie ma wtedy żadnego znaczenia. W ten właśnie sposób dochodzi do wewnętrznej kolonizacji Afryki przez koncerny południowoafrykańskie. Nieprzypadkowo w początkowej fazie wojny domowej w Republice Środkowoafrykańskiej (CAR) to właśnie kontyngent południowoafrykański próbował strzec Bangi przed atakiem rebeliantów. Interesy ludności CAR zeszły jednak na drugi plan – priorytetem było zapewnienie bezpieczeństwa inwestycyjnego koncernom z RPA.
Margines społeczny?
Co roku w RPA pracę traci kolejne kilkanaście tysięcy górników. Państwo pozostawia ich na marginesie rainbow nation. „Uważaj wole, boś na dole” – tak brzmi porzekadło polskich górników. W realiach południowoafrykańskich „dół” nie oznacza już dna kopalni, lecz mielizny wadliwej transformacji ustrojowej. Region Witwatersrand pod Johannesburgiem – dawne centrum wydobywcze kraju – zamienia się w obszar wykluczenia społecznego. Górnicy nie rezygnują jednak z fachu i na własną rękę próbują poszukiwać cennego kruszcu w opuszczonych sztolniach. Czynią to samowolnie, łamią przy tym prawo i niszczą własność prywatną. Według Departamentu Zasobów Naturalnych RPA, rocznie państwo traci na nielegalnym wydobyciu ponad pół miliarda dolarów.
Wydarzenia z ostatnich dni – próby ratowania kilkuset górników z kopalni w Benoni – powinny skłonić władze RPA do podjęcia dialogu z koncernami wydobywczymi. Zwróćmy uwagę na liczbę tragicznie uwięzionych kopaczy. Świadczy ona o poziomie desperacji tej grupy społecznej. To nie „wypadek”, „przypadek” czy „nieszczęśliwy zbieg okoliczności”. Zdarzenia takie w RPA będą miały miejsce coraz częściej, jeśli władze tego kraju nie wprowadzą reform niezbędnych do eliminacji właściwych przyczyn dramatu górników.