Na okładce widnieje drewniana willa krynicka pędzla Nikifora, a na skrzydełku, w pomniejszeniu, jego „Latarnia”. I choć ani razu Barbara Toruńczyk nie wspomina o łemkowskim malarzu prymitywiście o nieznanym rodowodzie, to jego duch unosi się nad stronicami „Z opowieści wschodnioeuropejskich”.
Na książkę składa się zbiór esejów, rozmowa z Cezarym Michalskim, dwa wywiady przeprowadzone przez Barbarę Łopieńską i Donatę Subbotko, a nawet półprywatny list. Całość układa się w portret ludzi, środowiska (autorka odżegnuje się bowiem od etykiety „pokolenie”) zaangażowanego w tworzenie kultury, nawet w okolicznościach ku temu niesprzyjających, albo wręcz na przekór nim. Barbara Toruńczyk zastanawia się, jaki jest związek polityki z kulturą, i przeprowadza nas przez kolejne etapy własnych rozważań. Dzięki temu otrzymujemy wyważony nie tylko obraz polskiej czy wschodnioeuropejskiej inteligencji, lecz także autoportret samej autorki.
Wiek XX został naznaczony dwoma totalitaryzmami. Punktem wyjścia Barbary Toruńczyk jest przekonanie, iż nie sposób zachować neutralność wobec tak niszczącej siły. Autorka przyglądając się różnym środowiskom i artystom, stara się odpowiedzieć na pytanie, czy istnieje zdrowy związek polityki z kulturą, albo czy możliwe jest zachowanie swobody twórczej. Przytacza historię pokolenia poetów skupionych wokół pisma „Sztuka i Naród”, którzy swoją działalność podporządkowali konieczności historycznej. Nie zdołali jednak ocalić ani sztuki, ani narodu. Postawie twórców zaangażowanych, którzy oddają pióra na usługi propagandy jakiejkolwiek doktryny, Toruńczyk przeciwstawia postawę m.in. artystów i myślicieli skupionych wokół „Kultury” Jerzego Giedroycia. Z pięknego eseju o Konstantym Jeleńskim wyłania się nam obraz człowieka, który zawsze potrafił zachować wolność, nie tylko artystyczną, lecz także ogólnie pojętą ludzką wolność, co nie znaczy, że obojętna mu była otaczająca go rzeczywistość. „Był artystą życia” – stara się słowami uchwycić „nieuchwytnego” Jeleńskiego – „Opowiadał się za duchową suwerennością artysty”(s. 227).
I to jest klucz do „wschodnioeuropejskości” czy też do Europy Środkowej, jak woleliby inni. W eseju „O królach i duchach”, który jest manifestem i jądrem całej książki, Barbara Toruńczyk kreśli obraz tego obszaru Europy, który już od dawna próbowali zdefiniować różni twórcy, od Milana Kundery po Claudio Magrisa. Tym, co łączy artystów mieszkających na Wschodzie jest wiara w potęgę słowa, w jej metafizyczną siłę. „Sztuka nie podlega historii, jest od niej starsza i bardziej elementarna, jest rejonem wolności, rządzi w niej jedyna konieczność: «konieczność artystyczna»” (s. 167) – mówi jeden z najbardziej emblematycznych twórców wschodnioeuropejskich, poeta Josif Brodski.
Wiarę w słowo zaszczepił Barbarze Toruńczyk Jerzy Giedroyc, którego paryska „Kultura” była jednym z pism, które zainspirowało ją do utworzenia „Zeszytów Literackich”. Z książki dowiadujemy się, jaką drogę przeszła autorka: od założenia wcześniejszego „Zapisu”, poprzez współpracę z „Res Publicą”, aż po stworzenie własnego kwartalnika. Autorka prześledziła także, numer po numerze, między innymi pismo „Decision”, które Klaus Mann (syn Tomasza Manna) założył w Nowym Jorku. To tam zaczynali drukować przyszli wielcy pisarze i poeci, jak choćby W. H. Auden. Tworząc „Zeszyty Literackie” Barbara Toruńczyk miała świadomość wagi przeszłości, stąd pokłon oddany dawnym mistrzom i aprobata kontynuowania tradycji.
Obok wspomnianych już esejów w zbiorze znalazły się też i te portretujące pokolenie „komandosów”, wydarzenia Marca ’68, lata 70. czy wreszcie list-apel, wzywający o pomoc kraje Zachodu po grudniu 1981 r.: „Okazało się, że owszem, Zachód może obruszać się na politykę Rosji, ciskać na nią gromy i słowa największego potępienia, lecz te szlachetne gniewy nie są w stanie naruszyć podstaw skomplikowanej gry interesów (nie tylko gospodarczych) między Wschodem a Zachodem” (s. 109). Po ostatnich, smutnych wydarzeniach na Ukrainie, słowa te brzmią, niestety, niezwykle aktualnie.
Aktualne są też rozważania nad współczesnym stanem kultury, która zostawiona samopas, bez wsparcia państwa, nie ma możliwości rozwoju w ramach mechanizmów wolnego rynku. „Dziś decyduje się o losie Polski tak, jak gdyby nie pozostawał on już w związku ze stanem jej kultury”(s. 235) – apeluje do naszej świadomości, czy może do świadomości polityków, redaktorka „Zeszytów Literackich”.
Najnowsza książka Barbary Toruńczyk jest również jej autoportretem, z którego prześwituje osoba zarówno zdeterminowana i twardo stąpająca po ziemi, jak i wrażliwa. Uważny czytelnik wychwyci pojawiające się gdzieniegdzie kunsztowne metafory, które wykorzystują język medycyny, jak „rtęć znaczeń”, „heglowski skalpel” czy „okulary epickiego widzenia” mające charakteryzować Marię Dąbrowską (s. 211).
Na sam koniec polecam jeszcze raz przeczytać esej otwierający książkę o Kazimierzu Malewiczu – artyście polskiego pochodzenia, który żył i tworzył w Rosji. Był zupełnie inny, zupełnie z boku. Sprowadzając rzeczywistość do jednego, czystego czworoboku, chciał dotknąć metafizyki. Podobnie jak nasz Nikifor ze swoimi prostymi łąkami, willami z desek, przez długie lata był nierozumiany. Jednak i oni, i inni twórcy wschodnioeuropejscy zostali w końcu docenieni, i teraz to Zachód często z zazdrością patrzy na Wschód. Wschodnioeuropejskie uszanowanie metafizyki przyciąga jak magnes. Bo w końcu to, co nam pozostaje, to „czytać wiersze, oglądać obrazy, słuchać muzyki” (s. 168), mówi do nas Barbara Toruńczyk słowami Adama Zagajewskiego, poety – jakżeby inaczej – na wskroś wschodnioeuropejskiego.
Książka:
Barbara Toruńczyk „Z opowieści wschodnioeuropejskich”, przedmowa Timothy Snyder, Zeszyty Literackie, Warszawa 2013.