Dla jednych chavizm jest punktem odniesienia przy wdrażaniu radykalnych reform społeczno-gospodarczych, dla innych stanowi kwintesencję nieodpowiedzialnego i niedemokratycznego ruchu lewicowego. Ostatnie protesty przeciwko rządowi Nicolása Maduro oraz następujące po nich rządowe represje raz jeszcze skierowały uwagę świata na jeden z najbardziej radykalnych eksperymentów społeczno-politycznych w Ameryce Łacińskiej. Spójrzmy na cele, praktyki i rezultaty rewolucji boliwariańskiej i rozważmy znaczenie obecnych protestów.
Od przejęcia władzy przez Cháveza w 1998 r., kolejne chavistowskie rządy postawiły sobie za cel zmianę status quo postrzeganego jako niesprawiedliwy i wykluczający; najpierw poprzez ustanowienie nowej konstytucji, a następnie przez wprowadzenie reform ekonomicznych i instytucjonalnych. Korzystając z rosnących cen ropy, Chávez ustanowił szereg programów socjalnych – wśród nich tzw. misiones (misje). Co więcej, zaproponował również nowy, partycypacyjny model demokracji mający na celu zwiększenie udziału społeczeństwa w podejmowaniu publicznych decyzji i wprowadzający różnorodne mechanizmy partycypacyjne. Zastosowanie modelu partycypacyjnego może być postrzegane jako odpowiedź na porażkę liberalnej demokracji przedstawicielskiej, zwłaszcza na jej niezdolność do reagowania na potrzeby i oczekiwania warstw ludowych. W Wenezueli i w innych krajach, siły lewicowe zakwestionowały przydatność liberalnej demokracji przedstawicielskiej dla specyficznych problemów dotykających Amerykę Łacińską i wezwały do budowy innego rodzaju demokracji.
W państwie dotkniętym przez powszechne nierówności, programy społeczne chavizmu przyniosły istotne korzyści dużej części ludności. Podobnie stworzenie różnorodnych mechanizmów partycypacyjnych umożliwiło włączenie tradycyjnie wykluczonych grup do głównego nurtu polityki. Niestety, chavizm z biegiem czasu obrał drogę niedemokratyczną, podważając ustrojowe mechanizmy kontroli i równowagi (checks and balances). Fakt ten doprowadził wielu badaczy i obserwatorów Wenezueli do przekonania, że mamy w niej do czynienia z ustrojem hybrydowym – ani całkowicie demokratycznym, ani zupełnie autorytarnym. Pod hasłami demokracji partycypacyjnej, niektóre mechanizmy – na przykład rady gminne – doprowadziły do erozji autonomicznych instytucji demokracji przedstawicielskiej i w konsekwencji do wzmocnienia władzy rządu.
Po śmierci Hugo Cháveza w marcu 2013 r. chavizm wydaje się być coraz słabszy. Protesty i użycie przemocy, które szokują dziś Wenezuelę, ukazały słabości boliwariańskiego projektu: zwalniającą gospodarkę, wysoki poziom inflacji, powszechne nierówności, napięcia pomiędzy różnymi frakcjami chavistów i – ostatecznie – niezdolność Maduro do zastąpienia Cháveza. Mimo wcześniejszych – demokratycznych i niedemokratycznych – prób odsunięcia Cháveza od władzy w pierwszych latach jego prezydentury, rewolucja boliwariańska jeszcze nigdy nie wydawała się tak krucha jak dzisiaj. Czy wobec problemów dotykających chavizm koniec boliwariańskiej rewolucji jest już blisko? O ile słabości rewolucji nieuchronnie prowadzą do pytań o jej trwałość, to jednak rychły koniec chavizmu wydaje się mało prawdopodobny. Wciąż cieszy się on dużym poparciem mas ludowych w Wenezueli. Niewielkie i kontestowane zwycięstwo Maduro w wyborach prezydenckich w kwietniu 2013 r. zdawało się ujawniać trudności chavistów z przetrwaniem po śmierci Hugo Cháveza. Jednakże w grudniu 2013 r. w wyborach samorządowych, które uznawano za dużą szansę dla opozycji, partia rządząca (PSUV) znów pokonała konkurentów, zapewniając sobie bezpieczną przewagę.
Ponadto, o ile zbliżające się niebezpieczeństwo może sprzyjać spójności obozu chavistów, o tyle napięcia, albo co najmniej odmienne strategie, które zdają się od wybuchu protestów charakteryzować opozycję, grożą podkopaniem jej jedności. Inaczej niż pozostali członkowie opozycji, były kandydat na prezydenta, Henrique Capriles Radonski, w swoich analizach protestów studenckich odrzuca strategie konfrontacyjne mające na celu usunięcie rządu. Ostatecznie, aparat państwowy pozostaje wciąż pod kontrolą spadkobierców Cháveza – budzi to wątpliwości co do szans opozycji na obalenie Maduro. Oczywiście, nie można wykluczyć możliwości zastąpienia Maduro przez innego chavistę, np. przewodniczącego parlamentu Diosdado Cabello.
Jakikolwiek będzie ostateczny wynik protestów, opozycja nie powinna popełnić błędu postrzegania chavizmu i jego reform jako wyłącznie przejściowego momentu wenezuelskiej historii. Rewolucja boliwariańska głęboko i nieodwracalnie odmieniła Wenezuelę. Mimo porażek i niedemokratycznych praktyk, polityka Cháveza słusznie zwróciła uwagę na długo zaniedbywane problemy społeczne, budując nadzieję i oczekiwania mas ludowych. Jeśli opozycja przejmie władzę, nie powinna niszczyć każdego działu polityki i każdej instytucji łączonej z chavizmem, lecz raczej oczyścić je z cech niedemokratycznych.
Porażki i wykluczający charakter ustroju demokratycznego poprzedzającego dojście do władzy Cháveza pokazały jasno, że procedury i instytucje liberalnej demokracji przedstawicielskiej nie chronią przed głębokim wykluczeniem społecznym. Jednocześnie powstanie chavizmu i postępująca erozja demokracji w Wenezueli przypominają nam, że demokracja jest zagrożona, gdy duża część społeczeństwa jest wykluczona i zmarginalizowana. W przyszłości ustanowienie prawdziwie inkluzywnej demokracji, wolnej od niedemokratycznych ekscesów chavizmu, w której instytucje partycypacyjne raczej dopełniają, niż zastępują instytucje przedstawicielskie, powinno być celem wszystkich zainteresowanych pokojową, demokratyczną i sprawiedliwą Wenezuelą.