Od zakończenia piątkowej sesji do poniedziałku kapitalizacja denominowanego w rublach indeksu MICEX na moskiewskiej giełdzie spadła już o ponad 58,4 mld USD, o czym jako pierwsza poinformowała agencja Reuters, powołując się na dane rosyjskiego parkietu. Co ciekawe, spadek przewyższa sumę kosztów organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi, które wyniosły 51 mld USD. Na zamknięciu notowań indeks stracił 10,79%. Wydarzenia krymskie uderzyły również w rosyjską walutę, do której obrony bank centralny zastosował ostateczną broń – interwencję walutową. Za jednego dolara trzeba już płacić rekordową historycznie cenę – 37 rubli. Cena ta ustabilizowała się po wpompowaniu w rynek walutowy 10 mld USD drogą skupu waluty – twierdzą analitycy. Prócz tego rodzaju działań zakulisowych podjęto także kroki oficjalne – w poniedziałek rano Rosjanie niespodziewanie podnieśli stopy procentowe z 5,5 proc. do 7 proc. W uzasadnieniu napisano, że decyzja ma przeciwdziałać ryzyku inflacji i jest związana z niestabilnością rynków finansowych. Rosja jest przygotowana na obronę rubla – rezerwy walutowe banku centralnego wynoszą prawie 500 mld dolarów.

Agencja Bloomberga opublikowała ciekawą analizę wyjaśniającą w jaki sposób możemy gospodarczo zaszkodzić Rosji. Kraj ten jest bowiem uzależniony od eksportu surowców energetycznych (wpływy z tego tytułu stanowią połowę dochodu kraju), a rynek surowcowy połączony jest ściśle ze światowym systemem finansowym, na którego kształt ścisły wpływ mają największe gospodarcze potęgi. Autor analizy zachęca przede wszystkim do odwołania szczytu G8, który odbyć się miał w czerwcu w Soczi. Faktycznie, wszystko wskazuje na to, że tak właśnie się stanie. Boleśniejsze dla Putina będzie zorganizowanie spotkania równolegle, bez udziału Rosji, co de facto oznaczać będzie powrót do formuły G7, a z nieobecnego uczyni pariasa.

Kolejnym krokiem powinno być stworzenie listy osób z zakazem wjazdu na tereny UE, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Powinny być one możliwie jak najliczniejsze, liczące nawet kilkaset osób. Uniemożliwi im to odwiedzanie swych posiadłości na francuskim wybrzeżu, zakupy w Londynie czy wycieczki do Nowego Jorku. Artykuł przypomina, że w 2012 roku Duma uchwaliła prawo zakazujące urzędnikom lokowania kapitału za granicą. Mimo to w ubiegłym roku obywatele Rosji kupili poza ojczyzną nieruchomości za 12 mld dolarów. Celem ustawy opracowanej przez administrację Putina było uniknięcie szantażu międzynarodowego, który powinien właśnie teraz być zastosowany. Wreszcie, służby kontroli finansowej, powinny prześwietlić majątki ulokowane w Londynie i za oceanem. Tego Rosjanie bardzo się boją i mają do tego słuszne powody.

Obszerna analiza sytuacji ukazała się również w The Wall Street Journal. Szczegółowy, wyważony tekst zwraca uwagę na doskonale przygotowaną akcję inwazji na Krym, której przeprowadzenie wskazuje, iż została zaplanowana dużo wcześniej niż w ostatnim tygodniu. Czy destabilizacja regionu poprzez de facto aneksję części terytorium (jak w przypadku Gruzji) ponownie się uda? – takie pytanie stawia gazeta i od razu zaprzecza. Ukraina jest dużym, europejskim państwem, u granic NATO i Unii Europejskiej. Zaspokojenie głodu Putina nie będzie w tym przypadku takie proste. WSJ w swym tekście zachęca amerykańskich polityków do zdecydowanej odpowiedzi, wykluczenia Rosji z klubu państw demokratycznych, a wręcz wysłanie szóstej floty na wody Morza Czarnego. Interesujące w omawianym tekście jest również bardzo krytyczne spojrzenie na postawę amerykańskiego prezydenta. Czuć wyraźnie chęć autora do użycia słów ostrzejszych niż te, które godzi się używać. Ukraina stała się bowiem ofiarą niezdecydowania i labilności najważniejszego światowego polityka. Obama już w Syrii powinien twardo postawić wymagania i konsekwentnie dążyć do ich realizacji. Swoją postawą poświęcił już Syrię i prawdopodobnie Ukrainę. Pytanie, czy ta lista jest zamknięta?