Szanowni Państwo,
żołnierze rosyjscy dopiero co otworzyli ogień, ruszając na jedną z baz Marynarki Wojennej Ukrainy na Krymie. Tymczasem postanowiono, że w imieniu NATO, specjalny samolot wczesnego ostrzegania będzie latał między innymi nad Polską. Nic dziwnego, że konflikt o Krym z każdym dniem coraz mocniej odciska się na naszej polityce. Do ofensywy ruszyli politycy Prawa i Sprawiedliwości. Joachim Brudziński stwierdza w wywiadzie: „Historia przyznała rację Lechowi Kaczyńskiemu”. Adam Hofman oświadcza, iż w sprawie relacji z Rosją racja zawsze była po stronie PiS.
Póki co sondaże niczego nie wyjaśniają. Niemal jednocześnie opublikowano dwa badania, z których wynika, że kryzys na Krymie wzmacnia Platformę Obywatelską (sondaż „Millward Brown” dla TVN24), a także, iż kryzys na Krymie sprawia, że rośnie poparcie dla PiS (sondaż TNS Polska dla „Wiadomości” TVP). Komentowanie takich sondaży wydaje się zajęciem jałowym. Z pewnością jako zwolenniczka twardej linii wobec Moskwy wiarygodniej wypada PiS. Czy z tego jednak wynika, że dziś PiS ma jakiś nowy pomysł na politykę wschodnią w zmienionych warunkach? Czy agresja Władimira Putina utoruje drogę do sukcesu polskiej prawicy w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych?
Kłopot w tym, że ostra antyrosyjska retoryka rządu PiS, a następnie próba sformowania wielkiej koalicji państw małych, podjęta przez Lecha Kaczyńskiego przyniosły rozczarowania. W 2005 r., w odpowiedzi na rosyjskie embargo na import polskich produktów żywnościowych, Polska samodzielnie zablokowała rozmowy handlowe Unii Europejskiej z Rosją. Ostatecznie embargo udało się znieść, ale wielu europejskich partnerów odebrało nasze weto jako przejaw histerycznej rusofobii. W 2008 r. podczas wojny z Gruzją Polsce także nie udało się uzyskać poparcia żadnego (sic!) dużego kraju. Do powstrzymania działań Putina bardziej przyczyniły się mediacje przewodniczącej wówczas UE Francji oraz Stanów Zjednoczonych niż niewątpliwie odważna, lecz przygotowana po partyzancku wyprawa Lecha Kaczyńskiego do Tbilisi.
Rządzący politycy PiS nawoływali do zaufania polskim doświadczeniom w kontaktach z Rosją, a przy okazji oskarżali państwa zachodnie o bierność i naiwność w stosunku do Moskwy. Zapominali przy tym, że nie dla wszystkich członków UE polityka wschodnia jest jednakowym priorytetem. Niepokój krajów południowej Europy od lat mierzących się problemem nielegalnej imigracji w Polsce do dziś spotyka się z takim samym niezrozumieniem, jak tam nasze obawy przed agresywnymi działaniami Kremla.
Jaką zatem politykę wobec rosyjskich władz powinna prowadzić Warszawa? Czy ostra, antyrosyjska retoryka zawsze przynosi lepsze skutki, nawet jeśli prowadzi do izolacji Polski na arenie międzynarodowej? Jak pogodzić zdecydowany sprzeciw wobec imperialistycznych zapędów prezydenta Putina z koniecznością pozyskania dla swych racji chociażby minimalnego poparcia? Wreszcie, czy w polsko-rosyjskich relacjach na przestrzeni ostatnich dwóch dekad istnieje jakaś jedna racja, a jeśli tak, kto ją miał?
O tym piszemy w dzisiejszym Temacie Tygodnia „Kultury Liberalnej”. Numer otwiera rozmowa Łukasza Pawłowskiego z Eugeniuszem Smolarem, który analizuje trwający kryzys w szerszym kontekście historii relacji polsko-rosyjskich. Zdaniem Smolara obecny konflikt nie dyskredytuje polityki rządu Donalda Tuska, a wręcz przeciwnie – pokazuje jej ważne osiągnięcia. „Dzięki otwarciu się na stabilizację stosunków z Moskwą, wpływ polskiej dyplomacji na myślenie Zachodu o Rosji wzrósł niepomiernie”, mówi Smolar. Jednocześnie podkreśla, że rosyjska agresja powinna być dla Europy sygnałem ostrzegawczym, zaś Moskwa powinna ponieść dotkliwe konsekwencje.
Wątpliwości, czy takie konsekwencje przyniosą pożądany skutek, wyraża Cornelius Ochmann w rozmowie z Michałem Jędrzejkiem. Analizując dotychczasowe zachowania rosyjskiego lidera, Ochmann pokazuje, jak zmienił się on w ciągu ostatnich kilku lat. „Dzisiejszy Putin przejawia mentalność przywódcy oblężonej twierdzy. Kiedyś miał w swoim otoczeniu wybitnych specjalistów; teraz zostali głównie – jak się mówi w Rosji – «ludzie z pagonami»”.
Jak te zmiany powinny wpłynąć na polską politykę zagraniczną wobec Rosji? Paweł Śpiewak w wywiadzie udzielonym Tomaszowi Sawczukowi podkreśla, że Polska nie może tu przyjąć jednego, sztywnego kursu. Nasze działania powinny być zależne od całego szeregu czynników, bo w polityce zagranicznej trzeba jednocześnie „grać na kilku fortepianach”. Na pytanie, czy w relacjach z Moskwą rację miał Lech Kaczyński, czy Donald Tusk nie ma więc jednoznacznej odpowiedzi.
Numer zamyka artykuł Kacpra Szuleckiego i Karoliny Wigury z redakcji „Kultury Liberalnej”. Prawicowi publicyści mogą przekonywać, że ugrupowanie Kaczyńskich od początku miało rację, jednak trafna diagnoza nie musi przekładać się na efektywną politykę – przekonują nasi autorzy. Kłopot w tym, że nie tylko bilans rządów PiS, ale i PO, jeśli chodzi o politykę wschodnią, wypada ich zdaniem marnie. Jak więc działać w przyszłości? „Możemy szukać oparcia w NATO i UE, ale w ten sposób problemu Rosji nie rozwiążemy. Autentycznym gwarantem bezpieczeństwa Polski są tylko demokratyczna Rosja i europejska Ukraina” – piszą Szulecki i Wigura. I tłumaczą, w jaki sposób ich zdaniem można stawiać kolejne kroki w polskiej polityce wschodniej.
Zapraszamy do lektury!
Stopka numeru:
Autor koncepcji numeru: Jarosław Kuisz.
Współpraca: Łukasz Pawłowski, Tomasz Sawczuk, Michał Jędrzejek.
Ilustracje: ola.das (oladas.blogspot.com).