Kilka ostatnich miesięcy, a zwłaszcza wydarzenia na Majdanie, zmieniły jednak tego typu ludzi. Gdy lała się krew i rewolucja zaskoczyła każdego, wystarczająco wielu skompromitowało się tym, że rzeczonej rewolucji nie przewidziało. Podobnie było zresztą z aneksją Krymu – żaden ze znanych ośrodków analitycznych nie brał tego poważnie pod uwagę. Wielu nie chciało niczego przewidywać. Od krymskiego kryzysu minęło już jednak kilka miesięcy i badacze odzyskują równowagę. Pomaga im w tym zresztą sytuacja. Polityka nie dzieje się już na ulicach Kijowa, a strzelaniny na ulicach Doniecka czy Słowiańska stają się zaledwie tłem głównych wydarzeń. Politycy znów rozmawiają na salonach, a te są bardziej przewidywalne. Kłębowisko interesów, rozmów czy zależności politycznych łatwiej można opisać.
W ten sposób prowadzenia narracji z pozoru łatwo wpasować Petra Poroszenkę. To nie polityk „znikąd”, ale powszechnie znany biznesmen. Jego poglądy znamy i wiemy, że nie jest osobą nieprzewidywalną. Poroszenko nie zna w negocjacjach pojęcia wroga i zawsze dąży do kompromisu. Umiejętność prowadzenia rozmów jest zresztą jednym z jego znaków firmowych. Stąd bardzo mocne przekonanie niektórych analityków, że dzięki metodom pokojowym Poroszenko będzie w stanie rozstrzygnąć spór z Rosją. Oczywiście zwolennikom takiej wersji brakuje odpowiedzi na pytanie, dlaczego niby Putin miałby mu na to pozwolić. Ale o to mniejsza, wszak większość hipotez jest z reguły kiepska.
Gesty Poroszenki w Normandii, symboliczne uznanie jego prezydentury poprzez obecność na inauguracji rosyjskiego ambasadora i ustępy w jego przemówieniu mówiące o tym, że ukraińska jedność tak naprawdę nie podlega żadnej wątpliwości, gwarantują gotowość obydwu stron do taktycznego kompromisu. Kompromisu słabego, bo nie rozwiązującego najważniejszych problemów i pozostawiającego otwartą drogę do kolejnego konfliktu w przyszłości – gdy tylko obydwie strony sporu się wzmocnią.
To nie w Donbasie czy na biednym Wołyniu formuje się tożsamość nowej Ukrainy, ale właśnie tutaj – w części centralnej. Kijów, Charków, Odessa, Zaporoże, Dniepropietrowsk – to multikulturowy i potencjalnie zamożny świat, który może wyprowadzić Ukrainę z kryzysu. | Łukasz Jasina
Najważniejszym polem działalności nowego prezydenta Ukrainy jest jednak wewnętrzne życie tego kraju. Poroszenko jest autokratą. Nie ma zaplecza. Swój biznes i siebie jako polityka stworzył sam. Teraz także decyzje będzie podejmował sam, co może mu przysporzyć wielu trudności w kraju, który właśnie zrezygnował z autorytarnego systemu rządów. Priorytetem jest chociażby rozwiązanie skompromitowanej Rady Najwyższej i przeprowadzenie nowych wyborów do parlamentu, który swym układem odzwierciedlałby rewolucyjną zmianę w kraju. Jak na razie Poroszenko nie ma jednak większości w starej Radzie, która poparłaby nowe wybory – na Ukrainie możliwe jest jedynie samorozwiązanie ciała ustawodawczego – i Poroszenko musi zacząć działać w sposób autokratyczny, by do tego doprowadzić.
Jak pisze pewien genialny publicysta z „Ukraińskiej Prawdy” (choć wspomina o tym także historyk Jarosław Hrycak), Poroszence działanie niezwykle ułatwia fakt, że wywodzi się z najważniejszej dziś chyba części kraju, tzw. Trzeciej Ukrainy. To część położona między biednym Zachodem, a Wschodem, którego tożsamość jest niepewna. Kijów, Charków, Odessa, Zaporoże, Dniepropietrowsk – to obszar, gdzie mieszka większość obywateli kraju, gdzie leżą największe miasta i skąd pochodzi najwięcej towarów i usług. To obszar, gdzie mówi się po tak rosyjsku, jak i po ukraińsku. To nie w Donbasie czy na biednym Wołyniu formuje się tożsamość nowej Ukrainy, ale właśnie tutaj – w części centralnej. To multikulturowy i potencjalnie zamożny świat, który może wyprowadzić Ukrainę z kryzysu. My Polacy, zapatrzeni we Lwów i dawne Kresy albo w „poruszczony” Donbas, kompletnie nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Ten obszar i jego masa krytyczna przesunęła się już na zawsze w kierunku demokracji i niepodległości Ukrainy. Nieudana próba rewolty w Odessie dowodzi tego aż nadto przekonująco. Putin przegrał w ten sposób szansę na ponowne przejęcie Ukrainy. Ma wprawdzie Krym, być może kiedyś będzie miał Donbas, ale to drobiazg w porównaniu z geopolityczną korektą, której już przeszkodzić nie może. Poroszenko jest też człowiekiem sukcesu – stworzył swoją fortunę w czasach, gdy kraj szybował w dół. Teraz, podobnie jak w tamtych czasach, nie udzieli mu się lęk niepewnego jutra. Poroszenko zwykł działać.