Wieczór.
Ptaki się swarzą, nie wiadomo jakie,
Ptaki się biją, światło.
Dłoń, która się poruszyła przy samotnym boku.

Jesteśmy nieruchomi od dawna.
Mówimy szeptem.
A czas świeci koło nas jak barwne kałuże.

 

La lumière du soir

Le soir.
Ces oiseaux qui se parlent, indéfinis,
Qui se mordent, lumière.
La main qui a bougé sur le flanc désert.

Nous sommes immobiles depuis longtemps.
Nous parlons bas.
Et le temps reste autour de nous comme des flaques de couleur.

 


 

Yves Bonnefoy to jeden z najważniejszych współczesnych poetów świata francuskojęzycznego. Studiował matematykę, historię nauki i filozofię. Na tym nie kończą się jego wszechstronne zainteresowania. Po studiach odbył wiele podróży po Europie i Stanach Zjednoczonych śladami artystów, którymi się fascynował, jak Paolo Uccello, Piero della Francesca czy Alberto Giacometti. Poświęcił sztuce wiele esejów, które jesienią tego roku ukażą się nakładem wydawnictwa DodoEditor pt. „Czerwony obłok” w tłumaczeniu Anny Arno.

Bonnefoy jest również doskonałym tłumaczem i to jemu Francuzi zawdzięczają francuskojęzycznego Szekspira czy W. B. Yeatsa. Poeta porównał przekład poezji do wyprawy Odyseusza, który odkrywa nowe miejsca i, mając je ciągle w pamięci, wraca do Itaki. Dla Bonnefoya zarówno akt tłumaczenia, jak i samo pisanie poezji zasadza się na takiej „podróży”. Nie jesteśmy w stanie oddać przedmiotu, miejsca, doświadczenia w słowach, będą one zawsze nieadekwatne. Jednak nie posiadamy nic innego poza nimi, dlatego musimy im zaufać. Poezja Yves’a Bonnefoya to poezja nadziei, małych epifanii i – tak jak w prezentowanym wierszu – światła. Próba uchwycenia tego, co najbardziej nieuchwytne, a co czasem jednak udaje się złapać i poecie, i – w tym przypadku – polskiemu tłumaczowi.

 

Rubrykę redaguje Alicja Rosé