Polityczne konsekwencje konfliktu między Hamasem i armią izraelską mają dziś niebagatelne znaczenie dla pokoju na Bliskim Wschodzie. Jeśli w Strefie Gazy nie dojdzie wkrótce do zawieszenia broni, może się okazać, że będą to najkrwawsze starcia od czasu przeprowadzonej przez Izrael operacji „Płynny Ołów” w 2009 r., w której zginęło około 1400 palestyńskich cywilów.

Co się zmieniło?

Jeśli chodzi o sposób walki i jej poszczególne etapy, to obecny konflikt przebiega podobnie jak wcześniejszy. Powtarzanie się tej makabrycznej sytuacji co kilka lat powoduje, że nie wzbudza ona w nas równie silnych emocji jak kiedyś. Warto jednak zauważyć, że z punktu widzenia analizy politycznej miały miejsce pewne istotne zmiany. Po pierwsze, należy wspomnieć o niezwykle wysokiej skuteczności izraelskiego systemu antyrakietowego „Żelazna Kopuła”, mającego chronić miasta izraelskie i mieszkających tam cywilów. Zaczęto go budować po rakietowych atakach libańskiego Hezbollahu w 2006 roku i uruchomiono w roku 2012. System jest tak skuteczny, że dotychczas, mimo wystrzelenia przez Hamas ponad 1500 rakiet, zginął tylko jeden izraelski cywil. Niestety, słabość Hamasu może mieć również złe skutki i zaowocować rosnącą determinacją w budowaniu coraz lepszych rakiet albo zmianą taktyki na bardziej radykalną. W efekcie, zakładając, że eskalacja jest najbardziej realnym scenariuszem, będziemy dalej obserwować wyścig zbrojeń i wojnę przerywaną zawieszeniami broni.

Drugim nowym elementem, działającym na niekorzyść szybkiego porozumienia, jest zmiana sytuacji geopolitycznej na Bliskim Wschodzie i brak państw-mediatorów mogących przyspieszyć negocjacje pokojowe. Podczas ostatniego konfliktu, czyli w 2012 roku, dość skutecznie mediował Egipt pod rządami Bractwa Muzułmańskiego. Obecnie Bractwo jest w defensywie, a Hamas nie chce rozmawiać z generałami sprawującymi władzę w Egipcie. Rezultaty widzieliśmy przed kilkoma dniami, gdy przez chwilę wydawało się, że możliwe będzie porozumienie w sprawie zawieszenia broni. Niestety Hamas je odrzucił. Dodatkowo, cała sytuacja geopolityczna w rejonie również zmieniła się na jego niekorzyść. Po Arabskiej Wiośnie doszło bowiem do przetasowania sił na Bliskim Wschodzie i trzy najważniejsze kraje wspierające Hamas rozluźniły z nim stosunki. Jest to oczywiście Egipt, ale także Syria i Iran. Przyczyną zmian w przypadku tych dwóch ostatnich krajów jest fakt, iż Hamas nie opowiedział się po stronie sił prezydenckich w Syrii, czym zniechęcił do siebie również Iran – największego fundatora Islamskiego Ruchu Oporu.

O co walczy Izrael?

W zasadzie cele Izraela są dobrze znane. Celem krótkoterminowym – po nieskutecznej akcji z powietrza, mającej zatrzymać wystrzeliwanie rakiet – jest wkroczenie armii Izraela do Gazy i zniszczenie tuneli, którymi bojownicy Hamasu przedostają się na izraelską stronę. Ten militarny cel zapewne niedługo zostanie osiągnięty, choć armia izraelska, jak sama twierdzi, natrafiła na zdecydowany opór dobrze wyszkolonych bojowników Hamasu. Organizacja najwidoczniej wykorzystała kilka lat spokoju oraz środki przeznaczone na finansowanie celów pokojowych, aby podnieść swoje kwalifikacje w wojennym rzemiośle, zbliżając się – ku zaskoczeniu Izraela – poziomem do Hezbollahu. Świadczy to o determinacji Hamasu i nie napawa optymizmem na przyszłość.

Długofalowe cele strategiczne Izraela również się nie zmieniły. Izrael nie będzie okupował Strefy Gazy. Koszty polityczne takiego kroku i potencjalne straty w ludziach byłyby za wysokie. Gaza jest po prostu terenem zbyt trudnym do kontrolowania. Militarnym i politycznym celem pozostaje więc osłabienie zbrojnych struktur Hamasu i zmuszenie go do zaprzestania walk. Przy okazji giną niestety palestyńscy cywile, często wykorzystywani przez Hamas jako ludzkie tarcze do osłony militarnych celów, np. składów amunicji umieszczanych w szkołach. W tej sytuacji światowa opinia publiczna słusznie wzywa obie strony do zaprzestania walk. Zyskuje na tym jednak przede wszystkim Hamas. Jawi się on w oczach świata jako pokrzywdzona strona konfliktu, wobec której łamane są powszechnie przyjęte zasady wojny sprawiedliwej: nieatakowanie cywilów oraz użycie adekwatnej siły do zamierzonego celu.

Izrael próbuje przechylić szalę sympatii opinii publicznej na swoją stronę, pokazując w mediach społecznościowych obrazy fikcyjnych ataków rakietowych na wieżę Eiffla z podpisami: „A co Ty byś zrobił?”. Przekonuje w ten sposób, że jego działania są wyłącznie reakcją na ataki rakietowe Hamasu. W medialnej wojnie Izrael nie osiąga jednak większych sukcesów. Jego podstawowym celem pozostaje zatem osłabienie militarne Hamasu, a potem zawarcie pokoju. Realizacja takiego scenariusza zapewniłaby spokój w rejonie na kilka lat, ponieważ Hamas musiałby długo odnawiać swoją bazę wojskową. Wówczas zarówno mieszkańcy Strefy Gazy jak i izraelscy obywatele mogliby w miarę normalnie funkcjonować.

Czego chce Hamas?

Cele Hamasu również wydają się stałe na przestrzeni ostatnich kilku lat. Celem ideologicznym jest niezmiennie zlikwidowanie państwa Izrael, strategicznym – wynegocjowanie dobrego porozumienia z rządem Izraela, które pozwoliłoby na zwiększenie politycznego poparcia wśród Palestyńczyków. Pozostaje również bieżący interes ekonomiczny – ukazanie determinacji Hamasu w walce z Izraelem ułatwi zdobycie funduszy od sympatyków z innych krajów. Świadectwem opisanej strategii jest skala warunków, które Izrael miałby spełnić, aby ponownie zapanował pokój. Za zaprzestanie ostrzału Hamas domagał się likwidacji izraelskiej blokady Strefy Gazy, ponownego otwarcia przejścia granicznego z Egiptem i zwolnienia palestyńskich więźniów (byli oni już wcześniej uwolnieni przez Izrael w zamian za oddanie porwanego przez Hamas izraelskiego żołnierza, ale zostali ponownie aresztowani).

Niestety, strategia Hamasu mająca dyskredytować Izrael w oczach międzynarodowej opinii publicznej i naruszać spokój zwykłych obywateli Izraela jest skuteczna. Choć bowiem Hamas zraził do siebie Egipt, Syrię i Iran oraz nie zabił jak dotąd wielu Izraelczyków, to pokazał Izraelowi, że jest stanowi zagrożenie i że trzeba się z nim liczyć. Spowodował również, że obywatelom Izraela zostało odebrane – być może złudne – poczucie bezpieczeństwa. I to nie tylko w rejonach i miasteczkach przygranicznych, ale również w dużych i odległych od Gazy ośrodkach takich jak Tel Awiw czy Jerozolima. To kolejny powód na to, że trudno będzie szybko pogodzić obie strony. Hamas czuje bowiem, że mimo porażek wojskowych, wygrywa z Izraelem wojnę psychologiczną i propagandową. Co smutniejsze, niezależnie od rezultatów obecnej odsłony konfliktu palestyńsko-izraelskiego po raz kolejny jesteśmy konfrontowani z sytuacją, w której w bezsensowny sposób giną niewinni ludzie, a wspólnota międzynarodowa wydaje się bezradna. Konflikt ten, podobnie jak wydarzenia na Ukrainie, pokazuje przede wszystkim jedno – niezdolność społeczności międzynarodowej do skutecznego reagowania.