Europejski Trybunał Praw Człowieka podtrzymał wprowadzony przez Francję zakaz noszenia w miejscach publicznych chusty zasłaniającej całą twarz, uzasadniając wyrok względami bezpieczeństwa. Krytycy decyzji twierdzą z kolei, że w czasach gdy polityczna siła islamu rośnie, a przyszłość Unii Europejskiej staje pod znakiem zapytania, to sam zakaz stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy francuskiego prawa uzasadniają swoje opinie, odwołując się do wartości europejskich.
Dyskusja pomiędzy Marthą Nussbaum a Alainem Finkielkrautem to dobra okazja, by zadać sobie pytanie o to, czym są europejskie wartości i jak powinniśmy je interpretować. To jak różne są prezentowane przez oboje filozofów definicje tolerancji, świadczy nie tylko o ich odrębnych punktach widzenia, ale również o tym, że wychowali się w innych czasach i środowiskach. Ich zaciekły spór przypomina mi uwagę jednego z moich indyjskich kolegów dotyczącą różnic między indyjskimi a francuskimi sekularystami. „Każde z naszych państw jest świeckie – zauważył mój znajomy – ale indyjski sekularyzm jest sposobem na regulację relacji między różnymi wspólnotami religijnymi, zaś we Francji sekularyzm to państwowa religia”.
Skąd zatem biorą się te różnice i czy wartości europejskie, tak jak rozumie je Finkielkraut, są najlepszym sposobem na wzmocnienie Unii Europejskiej? A może są drogą wiodącą do jej samozniszczenia?
Analizując mechanizmy zabezpieczenia tolerancji (regimes of tolerance) obowiązujące w Europie, należy zastanowić się nad historycznymi początkami Unii. Często zapominamy o tym, że powstanie UE nie było jedynie wynikiem destrukcyjnych doświadczeń II wojny światowej, ale także dostarczyło narracji, która pozwoliła społeczeństwom europejskim pożegnać swoje zamorskie imperia. W tym sensie zarówno Unia Europejska, jak i Indie są projektami postkolonialnymi. Unia powstała w wyniku odrzucenia nie tylko etnicznego nacjonalizmu, ale także imperialistycznej różnorodności. Rządy krajów kolonizujących, takich jak Francja czy Wielka Brytania, wykorzystały europejski projekt integracji w celu przekonania części społeczeństwa do porzucenia kolonii, podkreślając istotność spójności społecznej i kulturowej.
Europejscy liberałowie obawiają się politycznych emocji. W Ameryce można mieć liberalne serce – w Europie już nie. | Iwan Krastew
We Francji w pogodzeniu się z utratą Algierii pomocna była tradycja republikańska. To właśnie ten sposób argumentacji na rzecz projektu europejskiego jest wyraźnie widoczny w obecnej debacie. Tak więc, paradoksalnie, intelektualną pozycję Finkielkrauta najlepiej wyjaśniają uniwersalistyczny charakter francuskiego republikanizmu i doświadczenia procesu dekolonizacji.
Szczególnie istotne w krytyce unijnego liberalizmu, jakiej dokonuje Martha Nussbaum, wydaje mi się z kolei zwrócenie uwagi na strach europejskich liberałów przed emocjami politycznymi. W europejskiej tradycji liberalnej podejrzliwość w stosunku do emocji politycznych jest silniejsza niż w tradycji amerykańskiej. W Ameryce można mieć liberalne serce – w Europie już nie. Posługując się terminologią amerykańskiego ekonomisty i politologa Alberta Hirschmana, można powiedzieć, że na Starym Kontynencie liberalizm wiąże się z wyraźnym oddzieleniem własnych pasji od interesów i ciągłą walką o utrzymanie emocji poza życiem politycznym. Ale jak można pozbyć się pasji w świecie współczesnej kultury, która ma przede wszystkim wizualny charakter i podkreśla, że to właśnie emocjom powinniśmy ufać?
Martha Nussbaum ma rację twierdząc, że tolerancję są w stanie zapewnić tylko te systemy polityczne, które są systemami zarządzania emocjami. Niewykluczone, że to właśnie strach przed emocjami leży u podstaw obecnego kryzysu projektu europejskiego. Jesteśmy w stanie zakazać noszenia burki, ale nie zakażemy emocji, jakie burka wywołuje.